Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak być kobietą szczęśliwą

Grażyna Zwolińska 0 68 324 88 44 [email protected]
Recepta pani Leokadii na szczęśliwe życie? Nie zamartwiać się wszystkim, nie rozpamiętywać, że ma się 1.100 zł emerytury.
Recepta pani Leokadii na szczęśliwe życie? Nie zamartwiać się wszystkim, nie rozpamiętywać, że ma się 1.100 zł emerytury. fot. Grażyna Zwolińska
W czasach, kiedy wszyscy narzekają na kryzys, pani Lodzia tryska optymizmem. Ma dużo pieniędzy? Piękną willę lub auto? - Nie, ale mam rower - śmieje się.

Ma też Leokadia Kujawa trzy peruki: czarną, kasztan i białą. Do tego stroje Cyganki, marynarza i klauna. Pakuje je do nesesera, jak jedzie na wycieczkę. Przychodzi też przebrana na imprezy do klubu Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Jako Cyganka potrafi roztańczyć nawet nieśmiałych panów. Ponieważ jednak panów ogólnie mało, przebrana za marynarza prosi panie do tańca. I nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że 25 lutego kończy 81 lat.

Dobra praca

Na bawełnie w nowosolskiej "Odrze" nie zarabiało się po wojnie najlepiej. Szybko więc przeszła na przędzalnię mokrą. Praca cięższa, ale nieważne. 24 lata tam przepracowała, choć wycieczki zwiedzające fabrykę wolały przędzalnię mokrą omijać. Gorąco, nos trzeba było zatykać.

Lniana przędza najpierw szła przez gorącą wodę. Po sparzeniu, maszyna skręcała ją między szybko obracającymi się wałkami. Jak nitka pękła, należało połączyć. Tych wałków było mnóstwo, na górze i na dole, bo i maszyna ogromna. - Miałam jeszcze czas pogadać, to drugą wzięłam - opowiada.

W szarym fartuchu tylko na bieliznę, bo gorąc jak w tropikach, w drewniakach na gołe nogi, bo skarpetki by się zmoczyły, biegała przy maszynach tam i z powrotem Zawsze na trzy zmiany. W nocy nie chciało się spać? Jak człowiek ciągle w biegu, o spaniu nie myśli.

Po 24 latach lekarz już jej do pracy nie dopuścił. Kazał iść na rentę inwalidzką, bo problem z prawym barkiem się zrobił. To poszła. Do dziś po kłopocie z barkiem śladu prawie nie ma. Po "Odrze" też nie.

Bardzo przeżyła upadek fabryki. Chodziła, oglądała powybijane szyby swojej przędzalni i innych działów. Śni jest się czasem ile kobiet tam było. Teraz puste hale.

Dobry mąż

Marian robił z kuzynem Lodzi w kaflarni przy Armii Czerwonej. Miał rower. Lodzia musiała dojechać jakoś do Kożuchowa, żeby dostać skierowanie do pracy w fabryce nici.

- O, ten poznaniak może pożyczy mi roweru? - spytała.
- A czemu nie? Pożyczę - odpowiedział Marian.
Pojechała, wróciła, rower oddała, podziękowała.
- O, może pójdziemy na zabawę? - spytał Marian. - Będę krakowiakiem na dożynkach w Zakęciu.
- A czemu nie? Pójdziemy - odpowiedziała Lodzia.
Był sierpień 1947 r. Lodzia miała 19 lat. Marian tyle samo W grudniu był ślub cywilny, w styczniu kościelny. Cygańskimi bryczkami do niego jechali.
W 1950 r. urodziła się Stefania, potem Anna i Ewa.

Urlopy macierzyńskie były krótkie, ale i tak córki do dwóch lat karmiła. Mama przynosiła jej dziecko do fabryki, albo ona sama wskakiwała na rower i do domu za zgodą majstra pędziła. Proponował jej pracę tylko na dwie zmiany, ale nie chciała. Z mężem, który z kaflarni przeszedł potem do Dozametu, jakoś sobie radzili. Mąż też miał na zmiany.

- Jak miałam drugą, to Marian był w domu. Posprzątał, obiad ugotował, krupnik mu najlepiej wychodził, bo nie trzeba było zaprawiać. Bieliznę rozwiesił, jak przed pracą nie zdążyłam, bo pranie na tarze długo trwało. Pisałam mu na kartce, to wiedział, co ma zrobić - chwali nieżyjącego już pana Mariana pani Lodzia.

Dobra zabawa

W sobotę pracowało się na drugiej zmianie tylko do osiemnastej. Pierwsza kończyła w południe. Niedziela wolna. Więc nad Odrę, na "trzeci stawek", na łąki. Dzieci, rowery, coś do koszyka. Byle nie siedzieć w domu.

No i zabawy, oczywiście. Dziewczynki do łóżek. Rodzice w odświętne stroje i na tańce. Jak jeszcze małe nie spały, to pani Lodzia ubierała szlafrok na sukienkę, żeby się nie domyśliły. Człowiek przed telewizorem nie siedział, bo go jeszcze nie było.

Był za to kołchoźnik, czyli radio. Wysoko na ścianie wisiał, z gałką. Coś tam brzęczał, jak się zapomniało wyłączyć.
- Potem wychodziłam radio "Stolica". Piękne, czarne z zielonym mrugającym oczkiem. Od razu inaczej się słuchało - mówi pani Lodzia, która już taka jest, że jak się uprze, wszystko załatwi.

Córka lubiła to radio głośno nastawiać. Czasem trzeba było jej zwracać uwagę, bo jak to, pogrzeb ulicą idzie, a tu wesoła muzyka przez okno leci. Kujawowie mieszkali wtedy przy ul. Cmentarnej, dziś Szarych Szeregów.
Po czarno-białym telewizorze, był kolorowy.

- Dałam za niego 500 zł łapówki! Mąż nic nie wiedział. Przyszedł z drugiej zmiany, a tu mecz w kolorze! Tak się cieszył, że aż mnie podniósł do góry! - wspomina pani Leokadia. - Meble nowe też załatwiłam, bo stare nie pasowały już do telewizora. Stać po nie po nocach nie miałam czasu, to zapłaciłam parę złotych komu trzeba.
Wcześniej pierwszą franię załatwił pani Lodzi kuzyn. Radość nie do wyobrażenia. Tara poszła w kąt.

Dobre towarzystwo

Prawnuczka Asia śpiewała w osiedlowym klubie, więc dumna prababcia Lodzia przychodziła posłuchać. I tak się wciągnęła w klubowe klimaty. Śpiewa w zespole seniorów "Solan". Głównie panie, paru panów na okrasę. Jeden gra na trąbce, drugi na akordeonie. Repertuar ludowy, biesiadny.

Zabawy w klubie zawsze są udane. Wspólne wyjazdy nad morze czy w Sudety tym bardziej. Jak na jednym z takich wyjazdów weszła na salę w przebraniu klauna, z nosem z pomalowanej na czerwono pingpongowej piłeczki, z malowaną twarzą, w peruce, to nikt jej nie poznał. Zdradziły ją dopiero kolczyki.

Strój Cyganki skompletowała w lumpeksie. Korale dała jej wnuczka Madzia. Marynarz powstał, jak w Międzyzdrojach kupiła marynarską czapkę. Potem bluzkę w paski i białe spodnie. Prawdziwy marynarski strój uszyła jej później krawcowa.
Recepta pani Leokadii na szczęśliwe życie? Nie zamartwiać się wszystkim, nie rozpamiętywać, że ma się 1.100 zł emerytury. Bawić się, tańczyć, śpiewać mimo wieku, dużo spacerować, być z ludźmi. Cieszyć się ośmioma wnukami i 13 prawnukami.

A bieda? Po co o niej myśleć. Zechce, sama przyjdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska