- W ciągu ostatnich dwóch tygodni doszło w naszym mieście do zdarzeń o charakterze terrorystycznym - tak Janusz Mstowski, kanclerz PWSZ, charakteryzuje zaistniałą sytuację. - Był anonimowy telefon informujący o podłożeniu na uczelni ładunku wybuchowego, ponadto do urzędu miejskiego trafiła przesyłka, w której po otwarciu znaleziono substancję niewiadomego pochodzenia. Wreszcie strażacy dostali wiadomość o podpaleniach.
Jedno z tych podpaleń zdarzyło się na drugim piętrze PWSZ przy ul. Armii Krajowej, czyli w tzw. czerwonym budynku. Przechodzący korytarzem instytutu turystyki student zauważył kłęby dymu wydobywające się z pokoju 230. Chwilę potem pojawiły się płomienie. Tymczasem w budynku przebywa wielu studentów...
Na szczęście to tylko zaplanowane ćwiczenia. Dym, owszem, wydobywa się z okna pokoju 230, słychać też wołania studentów o ratunek, ale wszystko jest pod kontrolą. Wśród zgromadzonych przed budynkiem są studenci, pracownicy uczelni, panie z biblioteki PWSZ oraz rektor prof. Wiesław Miczulski z prof. Marianem Miłkiem. Prowadzą spokojną rozmowę. Ale akcja trwa.
- Panie Gonciarz, proszę nakazać portierce uruchomienie sygnału do ewakuacji - kanclerz wydaje polecenie Jerzemu Gonciarzowi, specjaliście ds. obrony cywilnej.
- Panie Wieczorek, proszę przekazać portierce, żeby zadzwoniła do straży pożarnej - pada polecenie pod adresem Mariana Wieczorka, specjalisty ds. BHP. - Panie pułkowniku Gorajski, proszę powiadomić pogotowie i służby medyczne - słychać kolejne polecenie.
Szybko daje się słyszeć gdzieś na ulicy sygnał straży i dwa samochody podjeżdżają na parking przed budynkiem.
- Teraz następuje ewakuacja, słychać tupot nóg studentów - płk Jacek Gorajski, uczelniany specjalista ds. niejawnych, objaśnia przez głośnik obserwatorom stojącym przed gmachem. I dodaje: -Niestety, nie wszystkich udało się ewakuować, prawdopodobnie siedem do dziewięciu osób jest odciętych na piętrze przez szalejący pożar.
W tym momencie dowództwo akcji obejmuje komendant strażaków Mariusz Bieława. Za pomocą kosza na drabinie strażackiej ewakuowani są ostatni studenci z drugiego piętra. Teraz do akcji na trawniku, gdzie ich ułożono, przystępuje nieetatowa drużyna ratownictwa medycznego (złożona ze studentów i licealistów).
- Są oparzenia drugiego stopnia, zatrucia dymem - wymienia J. Gorajski. Natalia Góźdź ma odłamek szkła w ręce, Paweł Wita twarz zalaną krwią. Marta Łukasik i Mateusz Kaszubski z drużyny ratowniczej przez tubę opowiadają (a ich koledzy pokazują) jak trzeba ratować rannych. Na szczęście wszyscy przeżyli. Budynek też nie spłonął.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?