Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Horoszkiewicz - w biznesie liczy się odwaga

Robert Gorbat
Jan Horoszkiewicz (fot. Kazimierz Ligocki)
Jan Horoszkiewicz (fot. Kazimierz Ligocki)
Firmy Jana Horoszkiewicza osiągają rocznie 24 mln zł obrotu. Gorzowski biznesmen mówi bez ogródek: - Pieniądze to jedynie 10 proc. sukcesu w interesach. Najważniejsza jest odwaga.

Jan Horoszkiewicz ma 61 lat. Jego rodzice pochodzą z Wołynia, lecz on sam urodził się w Czarnkowie. Gorzowianinem został ponad pół wieku temu - w 1952 r. Dziś znają go i biznesmeni, i ludzie sportu w całym regionie.

 

Wcześnie zaczął

 

- Rządzenia zacząłem się uczyć już w wieku 16 lat, gdy zostałem prezesem grającego na boisku przy Strażackiej klubu LZS Płomień - wspomina Horoszkiewicz. - Walczyliśmy o wejście do B klasy, a ja występowałem oficjalnie jako szef 25-, nawet 30-letnich zawodników. Miałem też sekcję piłki ręcznej, a w domu magazyn sportowego sprzętu. Naprawdę było się o co troszczyć.

 

Pierwsze zawodowe - dziś powiedzielibyśmy: marketingowe - doświadczenia zdobywał jako... zaopatrzeniowiec. Był tak obrotny, że w połowie lat 70. załatwił luksusowe na tamte czasy, czarne i granatowe płytki łazienkowe dla budującego nowy dom Edwarda Jancarza.

 

Na swoje poszedł w 1988 r., powołując do życia firmę Izobud. Szukał na lokalnym rynku fachowców dla Kombinatu Cementowo-Wapienniczego w Barcinie koło Inowrocławia. Rok później założył z kolegami Izobud spółkę z o. o. Współpraca z Elektrociepłowniami Łódzkimi układała się im tak dobrze, że zaczynali z dziesięcioma pracownikami, a w 1991 r. mieli ich już 250.

 

Wolał sam

 

W 1995 r. Horoszkiewicz sprzedał swe udziały z Izobudzie sp. z o. o. i razem z żoną Edwiną założył firmę Izobud-Rem. Specjalizuje się ona w układaniu izolacji technicznych w dużych obiektach przemysłowych: elektrowniach, elektrociepłowniach, spalarniach i rafineriach. Małżonkowie szybko zdobyli klientów nie tylko w Polsce, lecz także w Niemczech, Szwecji, Danii i Norwegii. Zatrudniają 100 osób. Obrót Izobudu-Remu wyniósł w ubiegłym roku 18 mln zł.

 

Kolejnych 6 mln zł obrotu Horoszkiewicz osiągnął na stacji benzynowej Supertank przy ul. Walczaka w Gorzowie. Wraz ze wspólnikiem stworzył ją od podstaw w latach 1992-1993. Biznes wciąż jest wspólny, po połowie. Od 2007 r. stacja działa pod szyldem (wskutek tak zwanej franczyzy) Orlenu. Jakby mało było tych obowiązków, pan Jan kupuje również w Gorzowie nieruchomości. Potem je modernizuje i wynajmuje. Dziś jest właścicielem sześciu obiektów o łącznej powierzchni 2,3 tys. m kw.

 

- Z wykształcenia jestem technikiem ogrodnikiem, ale ekonomii uczę się na żywym organizmie już 20 lat - mówi Horoszkiewicz. - I wiem, że sukces w biznesie tylko w 10 proc. zależy od pieniędzy. Reszta to odwaga i... szczęście do ludzi. Inna sprawa, że pomyślność w interesach trzeba umieć sprowokować.

 

Nie tylko biznes

 

Horoszkiewicz pracuje 6-7 godzin dziennie, jak trzeba, również w weekendy. Myśli o tym, by swoją największą firmę Izobud-Rem sprzedać za kilka lat Skandynawom, a sobie zostawić stanowisko przewodniczącego Rady Nadzorczej. W codziennym zarządzaniu zastąpiłby go wtedy zięć Dariusz Matuszak.

 

Od 1997 r. Horoszkiewicz pełni funkcję prezesa największego w województwie, skupiającego siedem sekcji i 450 zawodników klubu sportowego AZS AWF Gorzów. Pół roku temu rozpoczął czwartą kadencję. I zapowiada, że przy 2,3 mln zł rocznego budżetu oraz mądrej działalności swego urzędującego zastępcy Marka Zachary trzy złote medale olimpijskie gorzowskich wioślarzy nie będą ostatnimi...

 

Lubi wypoczywać w domku nad jeziorem. Najchętniej z żoną, dwiema córkami oraz pięciorgiem wnucząt. Nie stroni też od dobrej muzyki, książek o tematyce historycznej, czasem amatorskich potyczek w piłkę ręczną i nożną. Jest również członkiem OSP w Siedlicach i pomaga tutejszej orkiestrze strażackiej.

 

- Sam gram na klarnecie i saksofonie - wyznaje. - Zaczynałem się uczyć w ognisku muzycznym, potem byłem członkiem orkiestry wojskowej. Prób mieliśmy tak wiele, że przez dwa lata służby tylko raz byliśmy na strzelnicy. Myślałem nawet, by zostać na zawodowego, ale... nienawidziłem musztry.

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska