Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest Euro i... mamy spokój

Katarzyna Borek Małgorzata Ziętek [email protected]
- Nie lubię piłki - mówi Edyta Jarmużek z Kargowej. Gdy lecą mecze Euro, najchętniej czyta, a jej 9-letnia córka Wiktoria bawi się lalkami.
- Nie lubię piłki - mówi Edyta Jarmużek z Kargowej. Gdy lecą mecze Euro, najchętniej czyta, a jej 9-letnia córka Wiktoria bawi się lalkami. Mariusz Kapała
- Mąż teraz codziennie jest w domu przed 18.00, więc mam z kim zostawiać dzieci i w końcu mogłam się zapisać na aerobik. Do końca mistrzostw ze cztery kilogramy schudnę - śmieje się Monika Zwierska z Zielonej Góry.

Futbolowa gorączka Euro 2012 objawia się tym, że chory żyje tylko meczami. Na tym etapie turnieju szczególnie święte są dla niego godziny 18.00 i 20.45. Wtedy całkowicie traci kontakt z rzeczywistością. A co robią w tym czasie kobiety, które nie są tak zapalonymi miłośniczkami piłki nożnej?
Zuzanna Wychowałek, ekonomistka z gorzowskich Wieprzyc, transmisji nie ogląda. Bo za bardzo się denerwuje. Ale jak słyszy, że naszym nie idzie, zaczyna się... modlić. Tak zrobiła podczas starcia z Grekami. - Moje modlitwy za Tytonia, żeby obronił jedenastkę, bardzo pięknie zostały wysłuchane - śmieje się.
- A ja czytam - mówi Magdalena Samborska z Zielonej Góry. Jej maż i synowie przez 45 minut nawet do toalety nie wyjdą, żeby akcji nie stracić. I wyjątkowo nie proszą ani o kanapki, ani o herbatę, więc pani Magda ma czas dla siebie. Rozmawiamy, gdy kupuje w księgarni "Wdówki futbolowe". Książkę reklamowaną jako babską opowieść o paniach mogących wyznać, że mąż je zdradza. Na ich oczach. W ich własnym mieszkaniu. Z 11 facetami. Spoconymi i umorusanymi murawą...

Tytułowe "wdówki" to panie opuszczane przez mężów, chłopaków i synów na 90 minut meczu, a czasem na całe turnieje. Autorka Karolina Macios opisała m.in. historię kobiety, której mąż kupił stolik i fotel w jednym, żeby oglądać mecz i jeść. Inna odeszła od ukochanego, uznając, że upokarzające jest bycie w związku z kimś, kto kłóci się z niesłyszącym go komentatorem sportowym. Kolejna usłyszała, że z zestawu "ona albo futbol" ważniejsza jest piłka...

Po pierwszym gwizdku

- No, u mnie mąż tak jeszcze nie ześwirował na punkcie futbolu. Bo nie istnieję dla niego tylko wtedy, gdy grają nasi - żartuje pani Anna z dzielnicy Jędrzychów w Zielonej Górze. Z nią rozmawiamy z kolei w galerii handlowej. Wykorzystuje moment, że w czasie meczów klientów jest dużo mniej niż zwykle. Przeważają kobiety.

Niektóre sklepy przyszykowały specjalną ofertę dla tych, którzy nie chcą marnować czasu na kolejne piłkarskie rozgrywki. Zapraszają na zakupy w promocyjnych cenach. Ale gdy Czechy grają z Grecją, klientów jest niewielu. Wśród nich Monika Zgierska. - Lubię tylko widowiskowe mecze albo takie, w których grają przystojni piłkarze - przyznaje. Dla niej pierwszy gwizdek, który rozległ się 8 czerwca, rzeczywiście oznaczał koniec normalnych kontaktów z mężem. I ona bardzo to sobie chwali! Bo normalnie pan Tomasz rzadko wraca z pracy przed 20.00. A od tygodnia regularnie, jak w zegarku, melduje się w domu przed 18.00. I nie mówi, że nie zajmie się dziećmi, bo one też jak zaczarowane wpatrują się w szklany ekran. - Wykorzystałam sytuację i zapisałam się na aerobik. Do finału akurat się "wylaszczę" - puszcza oko pani Monika.

Małgorzata Drescher, mieszkanka osiedla Staszica w Gorzowie, w czasie meczów przeważnie wychodzi z dziećmi na ławeczkę przed blokiem. - Mamy tu taką swoją babską, "antyfutbolową" grupę. Spędzamy czas na pogaduchach. A mężowie niech sobie spokojnie w domciu kibicują - tłumaczy.
Małgorzata Pogorzeliska, sprzedawczyni w sklepie z odzieżą przy Chrobrego w Gorzowie, w czasie spotkań prasuje. Hurtowe ilości ubrań. - Rodzinka wpatruje się w telewizor, a ja śmigam żelazkiem - mówi.

W kawiarni i w łazience

Dorota, Mariola, Ewa i Halina, które w 1978 roku były maturzystkami technikum chemicznego w Gorzowie, w czasie meczu Polska - Rosja siedzą w kawiarni. Takie szkolne spotkania mają co roku. A że to wypadło akurat "tego" dnia, wcale im nie przeszkadza.
- Przynajmniej nie musimy patrzeć, jak naszym panom przed telewizorem adrenalina skacze - śmieją się koleżanki.

Do 1 lipca zostało wystarczająco dużo czasu, aby spotkać się ze znajomymi, ale też oddać się rozkoszy zabiegów kosmetycznych. Pani Anna z Gorzowa, mama 4-letnich bliźniaków Bartka i Wojtka, bardzo lubi, gdy trwają mecze. Bo wtedy synowie siedzą z mężem przed telewizorem, a ona ma czas na domowe SPA. - Kupiłam cały arsenał maseczek. Oni kibicują, ja znikam w łazience, włączam sobie muzyczkę i się relaksuję. A jak młodnieję w tym czasie! - żartuje.
Weronika i Anna, sąsiadki z wieżowca przy Marcinkowskiego w Gorzowie, w czasie meczów wyruszają na rowerowe przejażdżki. - Każdego dnia mamy inną trasę - opowiadają. - A na mecie przed domem siadamy na ławeczce i zjadamy jednego pączusia. Na co dzień się odchudzamy, ale po takiej dawce ruchu jesteśmy usprawiedliwione.

Gorzowskie emerytki - Irena Przybysz z ulicy Fredry, Teresa Lambryczak z Długosza, Bogumiła Smorąg z Zapolskiej i Bogda Dalidowicz z Puszkina - wędrują z kijkami nordic walking. Bez względu na pogodę, zbiórka jest o 18.30 przy światłach obok basenu, a potem ruszają w trasę. - Dzisiaj chodniczkiem w kierunku Tesco - wyjaśniają. - Wyrabiamy sobie kondycję, a mężowie w tym czasie denerwują się przed telewizorami.
Karolinę Kapałczyńską, pracownicę biura nieruchomości w Gorzowie, w godzinach transmisji Euro spotkamy w parku linowym przy Słowiańskiej. Żartuje, że przyszła rozładować stres po emocjach w pojedynku z Rosją: - Dopiero uczę się wspinać. Ale jak nasi pokonają Czechów, wchodzę na najwyższą trasę! Najwyżej będą mnie potem z ziemi zbierać.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska