Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze raz zaczynamy stypę

DANUTA PIEKARSKA
- Chodzi o to, żeby stypa pomału zamieniła się w balangę - tłumaczy reżyser, prosząc o stopniowanie biesiadnych odgłosów przy stole. Stół stoi w studio zielonogórskiej Rozgłośni Radia Zachód. Przy stole aktorzy Lubuskiego Teatru. Na stole taca, kilka talerzy i sztućców, których odgłosy tworzą iluzję prawdziwego przyjęcia. Nie udawana jest tylko kawa w szklankach, zaparzona w poniedziałek, tuż po szesnastej. I blacha z drożdżowym plackiem, który upiekła w domu Dobrosława Trębacz.

Hołota przy stole
Jak chce autor, towarzystwo, które zasiada przy stole, jest przypadkowe. Szczerze mówiąc: hołota, zebrana z ulicy, żeby tradycji stało się zadość.
Wdowa po nieboszczyku Katarzynę Iwanowną gra Iwona Kotzur mówi swój monolog, siedząc kilka metrów opodal coraz hałaśliwszej biesiady (Ludwik Schiller zrzuca właśnie ze stołu tacę ze sztućcami, podkreślając odgłosem końcowe jej stadium). Jakim cudem słyszy to, co mówi I czy słyszy
Znana i bliska zielonogórskiej publiczności aktorka po raz pierwszy bierze udział w realizacji słuchowiska. Bardzo przeżywa swój debiut. Dla reżysera, Waldemara Matuszewskiego to druga, po słuchowisku o zielonogórskich czarownicach, przygoda z radiem. To że przeżywa się ją u tak boku tak doświadczonego realizatora, jak Zygmunt Galek, daje poczucie bezpieczeństwa.
Wśród aktorów największym w tej dziedzinie doświadczeniem szczyci się Jerzy Glapa. Nie pamięta, ile dokładnie słuchowisk zrobił. - Na pewno powyżej stu.
Z Galkiem wspominają najlepsze lata teatru wyobraźni: sześćdziesiąte, siedemdziesiąte i jeszcze kilka w następnym dziesięcioleciu.
Najtrudniejszy okres słuchowisko przetrwało dzięki aktorom. Zgodzili się grać za okrojone gaże, kiedy na radiową sztukę zabrakło pieniędzy.
- Dziś znów się odradza mówi Zygmunt Galek. Ludzie są zmęczeni dźwiękową sieczką i bełkotem. Chcą słuchać i słyszeć uważa Jerzy Glapa.
Radiowy krok i głos
Czy trudno jest grać w teatrze wyobraźni dopytuję podczas przerwy w nagraniu słuchowiska ,,Przeklęte, przeklęte życie!..." według ,,Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego.
- Pracy w radiu uczą na studiach mówi Ludwik Schiller. Ale jak się tej sztuki nie praktykuje, to się zapomina.
Zielonogórscy aktorzy najczęściej praktykują w ,,Transmisjach z przeszłości", realizowanych dwa razy w miesiącu przez Edwarda Mincera.
Elżbieta Donimirska bardzo lubi pracę w radiu. To ciekawe doświadczenie dla aktora. Na studiach np. wydawało się nam, że odejście postaci trzeba zaznaczyć ,,przytupem". A wystarczy oddalający się głos.
Używany inaczej, niż na scenie, z której trzeba dotrzeć do kilkuset widzów. W radiu mówi się do jednego słuchacza. - Nie każdy głos się do radia nadaje Ludwik Schiller zazdrości radiowego głosu Tomaszowi Karasińskiemu.
Kto pochwali nieboszczyka
Zygmunt Galek czuwa nad pulpitem za oknem reżyserki.
Jest dobrze. Ale oba te światy: towarzystwa przy stole i monologu Katarzyny Iwanownej są jakby trochę osobno Matuszewski dzieli się wrażeniami na gorąco. Galek zdążył już przesłuchać kawałek taśmy. Nie jest tak bardzo osobno uspokaja. - Trzeba tylko bardziej różnicować tempo biesiady. Nie od razu jest ten gwar ożywiony. No i ktoś miał chwalić nieboszczyka. Nie słyszałem...
- Stypa zaczyna się od początku W. Matuszewski znika za drzwiami reżyserki. Drożdżowe ciasto pani Dosi pomaga zagrać ucztę z pysznymi blinami. Szklanki z kawą ,,robią" odgłosy kolejnych toastów. Waldemar Trębacz z gitarą dyskretnie podgrywa tęskne romanse, kiedy przy stole narasta gwar.
To nie stołówka!
- Stop! z reżyserki dobiega głos Matuszewskiego. Okazuje się, że odgłosy sztućców za bardzo przypominają stołówkę. I na początku trochę za grzeczne, za inteligenckie to towarzystwo jak na prymitywów...
Waldemar Trębacz nerwowo spogląda na zegarek. O osiemnastej w teatrze zaczyna się przedstawienie ,,Tanga". Pani Dosia wciska mężowi kanapki. Przedstawienie jest długie. Próba w radiu zaczęła się o piętnastej. W takim rozkładzie ciężko zmieścić normalny posiłek.
Kolejna przerwa. Odsłuchiwanie taśmy. Nie jest źle Iwona Kotzur może wziąć głębszy oddech.
Przewaga teatru wyobraźni nad żywym polega na tym, że zawsze można poprawić coś, co nie wyszło. Ale na scenie każdy spektakl jest inny, a tu jak już taśma zapisze, to koniec, poszło... mówi ktoś, gasząc papierosa.
Szaleństwo i skupienie
Czas na scenę trzecią: szaleństwo i śmierć Katarzyny Iwanownej. Tłum będzie reagował powściągliwie na osobę szaloną. Ale są też ciekawscy reżyser zarysowuje dźwiękowy plan sceny. Aha, tamburyn będzie potrzebny. Za tamburyn będzie robić taca. Panie Jurku to do Jerzego Lamenty, który siedzi przy drugim stole, obok Iwony Kotzur proszę, żeby pan momentami się włączał.
Tomasz Karasiński uprzedza, że za kwadrans szósta musi wyjść: ma zajęcia z młodzieżą w klubie Arka. Wcześniej do pilnych zajęć pospieszył Jerzy Glapa. Elżbieta Donimirska martwi się o dzieci.
Słuchowisko to sztuka skupienia na przekór wszystkiemu, co rozprasza. O tej tajemnicy warsztatu nikt mi nie wspomniał. Jak nie wspomina się o rzeczach oczywistych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska