Karetka musi dojechać zawsze i do każdego

Ratownicy medyczni w województwie lubuskim składają wypowiedzenia, chodzi o warunki finansowe. Jak ministerstwo ocenia ten problem?

To niestety nie jest problem tylko województwa lubuskiego. Niektórzy świadczeniodawcy zajmujący się ratownictwem medycznym wykazali za ubiegły rok dość duże zyski. Na przykład Stacja Pogotowia w Warszawie zarobiła na czysto ponad 6 mln zł. W innych placówkach są to kwoty rzędu dwóch, czy trzech milionów. Z tego co wiem, ratownicy wystąpili do jednostek prowadzących (najczęściej są to Urzędy Marszałkowskie), o ujawnienie kwot zysków. Wiedzą, że skoro są milionowe zyski to nie jest tak do końca, że pieniędzy brakuje. My obiecane ratownikom środki na bieżąco przekazujemy. Sam spotykam się z ratownikami średnio co dwa tygodnie. Pracujemy nad nową ustawą o państwowym ratownictwie medycznym, a kończymy prace nad ustawą o zawodzie ratownika medycznego i o samorządzie.

Po czyjej stronie jest finansowanie ratownictwa medycznego ?

Po stronie budżetu Państwa. Wojewoda tworzy plan zabezpieczenia medycznego, w tym planie ustala liczbę zespołów ratownictwa i miejsca, gdzie te zespoły mają stacjonować. Na te zespoły przysługuje odpowiednia ilość środków. Pieniądze te, z budżetu Państwa, poprzez NFZ trafiają do świadczeniodawców.

Kończymy prace nad wyceną tzw. dobokaretki. Czyli ile kosztuje zespół ratownictwa medycznego w ciągu jednej doby. Zbieramy od świadczeniodawców informacje o kosztach, staramy się uśrednić je dla całego kraju, pilnując by to odpowiadało rzeczywistości. W rozmowach z ratownikami podkreślam, że w wielu jednostkach doszło do porozumienia i pensje poszły w górę. Myślę, że ta sytuacja się unormuje. Choć temat jest wrażliwy społecznie i medialny – karetka musi dojechać wszędzie i do każdego.

Na ile to jest problem, który wynika z dodatków covidowych jakie przysługiwały ratownikom i trochę przyzwyczaili się do wyższych zarobków?

Te dodatki, zresztą dotyczące nie tylko ratowników, ale wszystkich pracowników, którzy mieli kontakt z covidem, sprawiły że zarobki były dwukrotnie wyższe. Zakończenie wypłaty w związku z tym że dana osoba juz przy COVIDzie nie pracuje spowodowało pewnie frustrację części osob. My zmieniamy jednak ustawowo status ratowników i będą oni stanowili osobną grupę zawodową, a nie inną grupą medyczną. Porządkujemy wiele rzeczy. Wszystko można zmienić, ale nie „ulicą” czy braniem zwolnień lekarskich. Można protestować, ale nie pozbawiając ludzi pierwszej, najważniejszej z pomocy. To jest dla mnie jako lekarza nie do zaakceptowania. Komitet protestacyjny zresztą też się od tego odcina. Rozmawiajmy, ale nie uciekajmy się do takich środków, bo trzeba mieć świadomość, że bierze się na swoje sumienie życie ludzkie.

W kontekście tego szczególnego zawodu, bo lekarze chwalą kompetencje ratowników, czy przewidujecie zwiększenie zakresu działań ratowników medycznych, czy też funkcji które w systemie ochrony zdrowia oni mogą pełnić?

Jeśli porównywać kompetencje, to ratownik w Wielkiej Brytanii ma ich połowę mniej niż w Polsce. Na początku września mamy kolejne spotkanie dotyczące ustawy, na którym będziemy rozmawiać o systemie randez vous działającym na przykład w Niemczech. Opiera się on na ratownikach, a dopiero kiedy potrzebna jest większa wiedza, w sytuacjach ekstremalnych, dojeżdża zespół w którym jest lekarz. Na razie, w zgodnej zresztą opinii wszystkich stron, nie ma powodu by te kompetencje rozszerzać.

W lubuskiem podpisano porozumienie transgraniczne na mocy którego polskie karetki bedą mogły udzielać pomocy w Niemczech, a niemieckie w Polsce. To jest wyjątkowa sytuacja?

Chcemy te projekty rozwijać. W regionach przygranicznych możemy posiłkować się wzajemnie, by nie dochodziło do sytuacji, że gdzieś karetki zabraknie. Na razie podpisaliśmy porozumienie z Niemcami. Ta sytuacja jest modelowa i chcemy to rozszerzać – w miarę możliwości – na inne odcinki granicy.

Rozmowa przeprowadzona 31 sierpnia 2021 r.