Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy ich tu znał

Beata Igielska
Pamiątkami po zespole są zdjęcia, m.in. z pobytu w stolicy w lipcu 1952 r.
Pamiątkami po zespole są zdjęcia, m.in. z pobytu w stolicy w lipcu 1952 r. fot. Archiwum Kazimiery i Zygmunta Dudków
- Pół wieku temu było o nas głośno. Dziś zostały nam wspomnienia i pamiątkowe zdjęcia - mówią byli członkowie wiejskiego zespołu śpiewaczego.

Zespół na początku lat 50. założył Władysław Dębski, nieżyjący już nauczyciel matematyki. - Był wspaniałym dyrygentem i wielkim pasjonatem muzyki. Społecznie prowadził chór szkolny oraz nasz zespół dla młodzieży i dorosłych. Dzięki niemu koncertowaliśmy nawet w stolicy. Sam nigdy jednak nie zabiegał o sławę - wspominają swojego mistrza Kazimiera i Zygmunt Dudkowie.

W regionie i w stolicy

- Zespół nie miał nazwy, ale wystarczyło dorzucić, że jest z Bledzewa, i każdy w okolicy wiedział, o kogo chodzi - mówi Władysław Fortuniak, który zaczynał występy jako nastolatek.

Z dumą podkreśla, że liczący ponad 20 osób zespół śpiewał na cztery głosy. W repertuarze miał pieśni ludowe i patriotyczne. - Śpiewaliśmy je w całym regionie, bywaliśmy na winobraniach w Zielonej Górze, a nawet zdobyliśmy trzecie miejsce w ogólnopolskim festiwalu w Warszawie - wylicza W. Fortuniak. Z przymrużeniem oka wspomina różne sytuacje. - Kiedyś po występach zacząłem sobie paradować z papierosem, bo chciałem poczuć się dorosły. Dyrygent mnie przyłapał i nieźle mi się oberwało - opowiada pan Władysław.

Łączyła ich pasja

O występach wciąż pamiętają państwo Dudkowie, którzy w latach 50. byli młodzieńczą parą. W zespole śpiewali też rodzice pana Zygmunta i inni dużo starsi mieszkańcy. - Dzieliła nas różnica wieku, ale łączyła pasja.

Dzięki występom bywaliśmy w dużych miastach, a na niektórych koncertach spotykaliśmy gwiazdy: Danutę Ring, Irenę Santor, Sławę Przybylską. To były dla nas niezwykłe przygody, o których po przyjeździe rozprawialiśmy całymi tygodniami - mówią małżonkowie. Ze sentymentem wspominają, jak nawet do odległych miast jeździli odkrytymi ciężarówkami. - Po drodze nieraz wiało, padało albo strasznie się kurzyło. Jednego dnia byliśmy w Zielonej Górze, a następnego w Warszawie. Jaki zespół chciałby dziś w takich warunkach podróżować po Polsce? - mówi pan Zygmunt.

Pamiątkowe zdjęcia zespołu Dudkowie przechowują w specjalnym albumie. - Sami szyliśmy stroje. Panie występowały w jednakowych spódnicach, panowie mieli garnitury. Szkoda, że wiele osób z tych fotografii żyje już tylko w naszej pamięci - wzdycha pani Kazimiera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska