Milsko. Odnowiona przeprawa promowa. Właśnie po przeciwnej stronie na prom wjeżdżają samochody. Rzekę obserwują Mirosław Józefów z synem Wojciechem. Mężczyźni przyjechali z Zaboru.
- Nie wybieramy się na drugą stronę Odry. Przyjechaliśmy popatrzeć na rzekę i prom - śmieje się pan Mirosław. - Czy wierzę, że kiedyś powstanie most? Przydałby się, ale chyba nie prędko powstanie.
- Jest strasznie drogi. Podobno ma kosztować 100 mln zł - dorzuca syn Wojciech.
Tymczasem do brzegu cichutko podpływa prom. Nowiutki! Z napędem spalinowym. Koniec z ciąganiem lin specjalnymi zaczepami! Co to była za atrakcja turystyczna.
- To zamiast mostu - śmieją się kierowcy.
- Panie, kiedy most powstanie nikt nie wie - uśmiecha się Tadeusz Pągowski, obsługujący prom. Mój teść, opowiadał, że my kiedyś doczekamy się mostu. Ja się zestarzałem, a mostu wciąż ani widu, ani słuchu…
- Jak chodziłem do podstawówki w Bojadłach, to też nam opowiadali, że wkrótce będzie most - dorzuca Jerzy Dyląg, drugi pracownik promu.
Czytaj też: Zamiast ciuchcią pojedziemy rowerami?
Na razie zostaje nam prom. - Ja do Milska przyjechałem 65 lat temu. Rodzice dojechali pociągiem do Bojadeł i łódką przeprawili się na drugą stronę Odry. Od lat mówiło się moście. Oj, przydałoby się, nie musiałbym tu tyle czekać na przeprawę - mówi Jan Wróblewski ruszając w stronę promu.
Wszyscy o nim słyszeli. I wszyscy są za. A mostu jak nie było, tak nie ma. - Ja do Zaboru przyjechałem w 1978 r. - wspomina wójt Andrzej Bukowiecki. - Bardzo zdziwiłem się, gdy zobaczyłem GS-owską restaurację Krezus. Wielka była. Miał 12 stanowisk do parzenia kawy. Gdy się pytałem, kto tu tyle kawy pije, wytłumaczono mi, że to perspektywiczna inwestycja. Wkrótce powstanie most w Mińsku i będą się tutaj tłumnie zatrzymywać turyści. Na kawę.
Krezusa już nie ma. A na most mieszkańcy wciąż czekają. Wójt Bukowiecki nie jest optymistą. Gdy brakuje na ważniejsze drogi, jak np. S3, to trudno się spodziewać, by znalazły się pieniądze na most w Milsku. - Mieszkańcom gminy nie jest on niezbędny. Ponieważ jednak wywalczyliśmy, że powstaną obwodnice wsi, nikomu to też nie przeszkadza - tłumaczy wójt. - Nasza strategia rozwoju oparta jest na ciszy i spokoju. Ludzie nie pragną wielkiego ruchu samochodowego. A wielkie inwestycje niech będą w Kisielinie czy Zielonej Górze.
Czytaj też: Płynie statek z niedaleka ale... na przystanie czeka!
- To kiedy powstanie most w Milsku? - pytam w zarządzie dróg wojewódzkich.
- Nie ma na niego pieniędzy. Mamy ważne pozwolenie na budowę z 2005 r. W międzyczasie zmieniły się przepisy o ochronie środowiska i musimy uzyskać decyzję środowiskową. powinno to nastąpić w tym roku - tłumaczy dyrektor Helena Włodarczyk. - Zaktualizujemy też projekt mostu. Da to ok. 15 mln zł oszczędności.
Szacuje się, że dojazd do mostu może kosztować 27 mln zł, a most po przeprojektowaniu - 70 mln zł.
- Wydawało się w zeszłym roku, że możliwe będzie wsparcie rządu dla inwestycji - mówi senator PO Stanisław Iwan. - Można było wykorzystać pieniądze z rezerwy. Później przyszła powódź i o żadnych pieniądzach już nie było mowy. Niedawno rozmawiałem z wiceministrem Piotrem Styczniem. Trzeba myśleć o kolejnych latach. Nie ma też szans, by z drogi wojewódzkiej zamienić przeprawę w drogą krajową.
- Dlatego trzeba szukać rozwiązań dla dróg wojewódzkich - potwierdza poseł Józef Zych PSL. - W czwartek rozmawiałem w tej sprawie z ministrem Grabarczykiem. Takie inwestycje można finansować z rezerwy subwencji ogólnej, która w tym roku wynosiła 330 mln zł. Została już rozdysponowana. O podziale pieniędzy decyduje komisja wspólna rządu i samorządów wojewódzkich. Chodzi o przyszłe lata. Można uzyskać wsparcie w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych. Będę o tym rozmawiał we wtorek z pozostałymi lubuskimi parlamentarzystami. musimy razem o to walczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?