Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy wracają utracone skarby, jest nadzieja na kolejne powroty | ZDJĘCIA, WIDEO

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
W latach 2006 i 2008 Lubuska Policja odzyskała ponad 130 zabytków skradzionych z kościołów. Kamila Domagalska dokonywała identyfikacji części obiektów na podstawie fotografii dostarczonych przez stronę niemiecką
W latach 2006 i 2008 Lubuska Policja odzyskała ponad 130 zabytków skradzionych z kościołów. Kamila Domagalska dokonywała identyfikacji części obiektów na podstawie fotografii dostarczonych przez stronę niemiecką lwkz.pl
Kiedy Kamila Domagalska odnajduje dzieło sztuki, które zaginęło lub skradzione zostało przed laty, rośnie nadzieja na znalezienie kolejnego. I rzeczywiście, nawet w tym samym roku jest kilka sukcesów. Czasem ktoś próbuje skarb sprzedać na aukcji, a czasem wystarczy skuć tynk w kościele. Zdarzyło się, że na miejsce zabranych figur wróciły ich kopie zeskanowane i wydrukowane techniką 3D. Najbardziej bolesne są te straty obiektów, którym konserwator zabytków zdążyła zrobić zdjęcia, a które jakiś czas później zostały ukradzione.

Można o Pani powiedzieć Pani Samochodzik? Bohater książek Zbigniewa Nienackiego też szukał zaginionych skarbów, schodził do krypt w kościołach, penetrował zabytkowe miejsca.
Absolutnie nie. Pan Samochodzik nie był takim urzędnikiem, jak ja, a raczej wyimaginowanym pracownikiem ministerstwa kultury. A ja na co dzień w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Zielonej Górze wykonuję różne czynności, wydaję pozwolenia, zajmuję się dotacjami i wywozami dzieł sztuki za granicę, a czasami, dodatkowo mogę pojechać do kościoła coś obejrzeć i napisać zgłoszenie obiektu, który zaginął.
Chyba bardziej pasjonująca jest ta część dotycząca poszukiwań, a zwłaszcza, kiedy uda się znaleźć utracone dzieło sztuki? W ubiegłym roku po 20 latach od kradzieży z kościoła pw. Świętej Anny w Konotopie udało się odzyskać portret epitafijny Heleny Bojanowskiej zmarłej w 1720 roku.

To był koniec marca. Po uzyskaniu zgłoszenia od regionalisty, że na Allegro jest coś takiego sprzedawane, jeszcze tego samego dnia zgłosiłam to wszystkim koordynatorom, którzy się zajmują zapobieganiem przestępczości przeciwko zabytkom oraz do Komendy Powiatowej Policji w Nowej Soli. Policjanci bardzo szybko odzyskali ten portret. Niestety na razie tylko jeden z dziesięciu, które zostały ukradzione w 2003 i 2010 roku z kościoła w Konotopie.

Od razu Pani się uśmiecha, kiedy mówi, że udało się odzyskać obraz. To są te chwile które napędzają do szukania? Lista poszukiwanych dzieł prezentowana na waszym portalu lwkz.pl jest bardzo długa.
Na pewno są to chwile, kiedy wiem, że warto zgłaszać takie zaginięcia i kradzieże. Przyszłam tutaj do pracy na początku 2001 roku, a czasami zgłaszam kradzieże, które zdarzyły się w latach 90. 70, albo nawet 60. Cały czas warto pamiętać o zabytkach, które zaginęły.

Który sukces najbardziej Panią ucieszył?
Jedną z ważniejszych rzeczy, którą udało mi się odnaleźć, to misa chrzcielna z kościoła parafialnego pw. św. Jana Chrzciciela w Lubrzy. Przeglądałam Allegro i czytając opis, nawet nie oglądając zdjęcia, skojarzyłam, że ileś miesięcy wcześniej byłam w tym kościele i bardzo się rozczarowałam, ponieważ tej misy tam nie było. Od razu udało się zgłosić przestępstwo. Policja w Świebodzinie bardzo szybko odzyskała ten obiekt. Najpóźniej w 2005 roku ta misa została skradziona, bądź zaginęła. Pochodzi z XVII wieku. To jeden z cenniejszych zabytków kultury naszego regionu. Misa jest po konserwacji. Mam nadzieję, że już nie zaginie.

Zobacz odzyskaną misę chrzcielną:

Odnajduje Pani dzieła kultury nie tylko z naszego regionu.
W 2007 roku była kradzież w kościele uniwersyteckim we Wrocławiu. Skradziono różne obiekty złotnicze, m.in. kielichy mszalne. Udało mi się zidentyfikować taki obiekt na Allegro po napisie, który był na stopie kielicha. Okazało się, że był błąd w Krajowym Wykazie Zabytków Skradzionych. Pierwsze zdjęcie pokazywało ten kielich, a zdjęcia dodatkowe i opis były od innego. Ale mam dostęp do decyzji o wpisach do rejestrów zabytków w Polsce, więc udało mi się zidentyfikować, że to jest kielich z Wrocławia. W decyzji napis był zacytowany. Mogłam udowodnić w stu procentach, że to jest ten obiekt i zawiadomić policję wrocławską. Cieszę się, bo to był pierwszy obiekt odzyskany z tej kradzieży.
Kiedyś dostałam zdjęcia od Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze wykonane przez policję w Niemczech. Przedstawiały wnętrze domu. Miałam spróbować coś zidentyfikować. Udało się rozpoznać część obiektów i one wróciły do Polski, np. małe aniołki, które wisiały nad przejściem. Była tam też figura Piety.

Odnaleziona Pieta:

Udało mi się też znaleźć świecznik z kościoła filialnego w Zielonej Górze Zatoniu na Allegro. To nie jest tak, że ciągle siedzę na Allegro. Akurat jechałam komunikacją zastępczą zamiast pociągiem, nudziło mi się i przeglądałam. Zobaczyłam ten świecznik i pomyślałam, że ja go już gdzieś widziałam. A skoro widziałam, czyli wpisywałam do rejestru. Zgłosiłam policji. Ta sprawa trwa już dosyć długo. Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie finał.
O ile, w tych przypadkach można domyślać się, że sprzedawcy wiedzieli, że wystawiają mienie kościelne, pochodzące z kradzieży, ale są też historie, kiedy przez dziwne zrządzenie losu dzieła się gubią, jak np. Pieta z kościoła w Nowym Miasteczku.
Sprawa zaczęła od tego, że pojechałam do kościoła w Nowym Miasteczku i dowiedziałam się, że Pieta znajduje się Muzeum Ziemi Lubuskiej. Zapytałam o to muzeum, bo nie pamiętałam, żeby była na ekspozycji, bądź w magazynie. Okazało się, że absolutnie jej nie mają. Jeszcze raz skontaktowałam się z parafią, po czym zgłosiłam rzeźbę do Krajowego Wykazu Zabytków Skradzionych. Po jakimś czasie, szukając w archiwum, w zupełnie innej teczce, znalazłam dwa pisma dotyczące tej Piety, które były sprzeczne w treści. W jednym mówiono, że była konserwowana we Wrocławiu, nie wiadomo gdzie, a w drugim piśmie, znacznie późniejszym, że jest na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Napisałam do uczelni, okazało się, że jest u nich w magazynie, a wcześniej była używana do ćwiczeń przez przyszłych konserwatorów dzieł sztuk. Pojechaliśmy z ks. proboszczem Wojciechem Ratajewskim do Krakowa. Obejrzeliśmy obiekt. Wymaga jeszcze konserwacji, która będzie wykonana w ramach pracy dyplomowej. Wróci do parafii. W tym roku pewnie też pojedziemy do Krakowa. Będą tam konserwowane inne obiekty z kościołów z gm. Nowe Miasteczko. Będzie okazja odwiedzić Pietę.

Udaje się też w jeszcze inny sposób odkryć zabytki. Kiedy wcale nie są kradzione, ale np. obłożone tynkiem. Tak ukrywano płyty nagrobne.
Od wielu lat mamy taki standard prowadzenia prac w kościołach, że poprzedzamy je badaniami konserwatorskimi ścian, sklepień i czasem posadzki, jeśli jest tam wtórna, betonowa wylewka. Często okazuje się w wyniku takich badań, bądź nadzorów konserwatorskich, które później są prowadzone przy pracach, że odkrywane są płyty nagrobne, o których nikt nie pamiętał. Tak było w przypadku Miłowic w gm. Żary, gdzie odkryliśmy dwie renesansowe płyty nagrobne. Zachowały się w stosunkowo dobrym stanie, najbardziej ucierpiały wypukłorzeźbione części herbów, które zostały obtłuczone, aby wyrównać ścianę przed zatynkowaniem. W ubiegłym roku wpisaliśmy je do rejestru zabytków.
Czasami wiemy z przedwojennych przewodników, że były w danym miejscu pewne dzieła i jesteśmy w stanie je rozpoznać. Wiemy, że niektóre obiekty zaginione po wojnie, są w kolekcjach prywatnych. Natomiast nie są to jeszcze sprawy prowadzone przez policję. Zbieram dowody. Nie zawsze jest tak, że widzę zdjęcie i zgłaszam sprawę. Trzeba pozbierać dowody, zastanowić się, kiedy to mogło zniknąć, poszukać w literaturze. Są sprawy, które się jeszcze toczą, o których nie mogę mówić.
Są też inne przypadki odnajdywania zabytków. Np. dzięki temu, że informacja o utracie kraty balkonowej została zamieszczona w Krajowym wykazie zabytków skradzionych, na stronie internetowej Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i w Lubuskich Materiałach Konserwatorskich, jakiś antykwariusz postanowił ją oddać i krata wróciła. Podobno kupił ją na Dolnym Śląsku. Nie wiedział, skąd pochodzi. Myślę, że dużo takich rzeczy jeszcze krąży.
Mamy taki cel, żeby przypominać o obiektach, które zaginęły, aby osoby mogły zweryfikować, czy nie mają dzieł, które zginęły z pałaców czy kościołów. Niektórzy oddają.
Gdzie szukać takich informacji, czy np. obraz przekazywany z pokolenia na pokolenie w rodzinie nie został kiedyś skradziony?
W Polsce funkcjonują różne bazy, które są dostępne dla każdego. To Krajowy wykaz zabytków skradzionych bądź wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem. Wystarczy się zarejestrować. Druga taka baza, do której nie trzeba się rejestrować, to Baza strat wojennych MKiDN. Warto tam zaglądać. Może się okazać, że ktoś ma to w domu. Czasami zdarzało się odkryć poszukiwane dzieło w… muzeum.

Z tej długiej listy poszukiwanych dzieł sztuki, są takie, na których Pani szczególnie zależy?
Jest dużo takich obiektów. Zależy mi na tym, żeby zaczęły wracać portrety do Konotopu. Dzięki tej sprawie z marca ubiegłego roku, zaczęłam wierzyć, że jest to możliwe. Wcześniej uważałam, że nie ma na to szans.
Czasami w kawałkach wracają ołtarze, ale nie ma wciąż wszystkich części, jak np. ołtarz z kościoła w Radzikowie, w gm. Cybinka. Mamy szafę główną, która została. Wróciły skrzydła. Ale większości XIV-wiecznych figur wciąż nie ma. Zawsze można je odtworzyć. Na przykład w Borowie Wielkim zdecydowano się na odtworzenie figur apostołów po kradzieży. Zlecono to rzeźbiarzowi.
Natomiast tego typu obiekty z kościoła w Koninie Żagańskim trafiły do muzeów, więc parafia zdecydowała się na ich skanowanie 3D i wydruk. Następnie, dyplomowany konserwator dzieł sztuki odtworzył polichromie i złocenia. Figury te wyglądają, jak oryginały.

Muzea musiały zabierać dzieła sztuki z kościołów?
To były trudne czasy powojenne. Tutaj się działy różne historie. Przyjeżdżały ekipy muzealne z różnych miast. Czasami było tak, że dzięki temu, że muzeum zabrało do swoich zbiorów jakieś obiekty, to one przetrwały, bo były w złym stanie, kiedy konserwator wykonywał ewidencję.
Czasami przykre jest to, że nie zawsze na ekspozycji w różnych muzeach w Polsce jest dobrze określone, skąd obiekt pochodzi. Np. ogólnie określa, że jest to rzeźba śląska, albo okolice Wrocławia, a przecież można ustalić, skąd dana rzeźba pochodzi. Teraz muzea mają obowiązek prowadzenia badań proweniencji (pochodzenia).

Najbardziej bolesne są te obiekty, które zaginęły w czasie, od kiedy pracuję. Jeździliśmy po kościołach robiliśmy kontrole razem z policją i strażą pożarną. Później okazywało się, że zrobiliśmy ostatnie zdjęcia niektórych obiektów. Jeden z obiektów wydawał się dobrze zabezpieczony, bo był przechowywany w sejfie, ale ktoś postanowił ukraść cały sejf po to, żeby zabrać pieniądze, a przy okazji zginęły obiekty złotnicze. Obawiamy się, że mogły one zostać zniszczone.

Dlaczego zaginione dzieła sztuki powinny wracać na swoje miejsce?
Kiedy wpisujemy obiekty wyposażenia danego kościoła do rejestru zabytków, to są to dla nas pamiątki świadczące o historii tego miejsca i właścicielach wsi, którzy je fundowali. Dla nas to świadectwo historii. Chcemy, żeby kościoły, które często po wojnie były całkowicie ogołacane, mogły odzyskać swój wygląd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska