Przypomnijmy. Do tragedii doszło w drodze nad morze, na trasie S3 w okolicy zjazdu na Wielgowo. Ciężarówka, którą kierował 35-letni mieszkaniec województwa lubuskiego, wjechała w rząd aut. Samochody stanęły w płomieniach... Sześć osób zginęło, cztery trafiły do szpitala, a dwanaście zostało przebadanych.
Nie jestem żadnym bohaterem
Ofiar byłoby więcej, gdyby nie kierowca z Ukrainy Andrej Sirowatski, który wyciągał ludzi z płonących aut. Dotarliśmy do tego bohatera. - Nie jestem żadnym bohaterem. Musicie to zrozumieć, że każdy by zrobił to samo na moim miejscu. Przecież nikt by się nie przyglądał jak ludzie w ogniu umierają. To, co zrobiłem, to żadne bohaterstwo - mówi nam skromnie Andrej Sirowatski.
Zobaczyłem ręce, które uderzają w szybę. Podbiegłem do auta i zobaczyłem w nim kobietę.
Kiedy zauważył, ze coś na drodze się dzieje?
- Jechałem spokojnie za ciężarówką, która w pewnym momencie zaczęła gwałtownie hamować. Usłyszałem potężny huk i za chwilę zobaczyłem dym, a potem płomienie. Zapaliło się auto, w które uderzyła ciężarówka. Zatrzymałem samochód i pobiegłem ratować ludzi. Ja nie mogłem patrzeć biernie, pobiegłem z pomocą. Szukałem w płonących samochodach ludzi, którym można pomóc.
Polecamy:
Najpierw podbiegł z gaśnicą do mężczyzny, który próbował wyciągnąć dziecko. Jedną ręką gasił auto, drugą pomagał. Gdy udało się pomóc, podążył w poszukiwaniu innych ofiar katastrofy. W międzyczasie, kiedy gaśnica byłą już pusta, wrócił do ciężarówki po baniaki z wodą. W ciągu paru sekund wrócił do palących się aut. - Szukałem, krzyczałem: gdzie są ludzie, gdzie są ludzie!!! Zobaczyłem ręce, które uderzają w szybę. Podbiegłem do auta i zobaczyłem w nim kobietę. Wybiłem szybę i ją wyciągnąłem. Widziałem też kierowcę ciężarówki, który uderzył w auta. Też pomagał ratować ludzi, gasił gaśnicą ogień, był też jakiś kierowca osobówki - opowiada.
Czy zdawał sobie sprawę, że sam naraża swoje życie? (dłuższe milczenie)
- Hmm. Tak, teraz to rozumiem, ale wtedy nie mogłem zrobić inaczej. Wiem, że nikt by mi nie mógł niczego zarzucić, ale ja sam bym sobie w twarz nie spojrzał, gdybym postąpił inaczej.
W Polsce czuję się dobrze
Andrej Sirowatski to mieszkaniec Strzelec Krajeńskich. 22 czerwca skończy 48 lat. Ma żonę, 17- letnią córkę i syna, który teraz pójdzie do pierwszej klasy. Przeprowadził się do Strzelec całą rodziną dwa lata temu. - W Polsce czuję się jak u siebie. Ukraina i Polska to dla mnie jak jeden kraj. Kocham je oba - mówi Andrej. - Pierwszy raz przyjechałem do Polski w 1992 roku. Teraz to całkiem inny kraj, wszystko się zmieniło. Bardzo nam się tutaj podoba. Mam pracę i chcę, żeby dzieci skończyły szkołę w Polsce.
Zobacz również: Tymczasowy areszt dla kierowcy tira, który spowodował karambol na A6. "Jest uzasadniona obawa fałszywych zeznań"
Źródło:TVN24
Rodzina o katastrofie i o tym, co zrobił Andrej, dowiedziała się z internetu. - Cieszę się, ze mogłem dać im dobry przykład. I tu się zgadzam, że jestem bohaterem. Jestem bohaterem dla dziecka, nie dla ludzi - mówi Andrej.
- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żeby taka tragedia mogła dotknąć moją rodzinę. To chyba miałem gdzieś w podświadomości, ratując uwięzioną rodzinę - przyznaje. - Widoku tych płonących samochodów i uwięzionych, palących się w nich ludzi nie zapomnę do końca swojego życia...
Za swoje bohaterstwo Andrej może zostać uhonorowany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Sprawa ma rozważyć Kancelaria Prezydenta.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?