MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kilka godzin do miłości

Danuta Kuleszyńska
Teraz Urszula i Wolf starają się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Wkrótce będą już razem na co dzień.
Teraz Urszula i Wolf starają się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Wkrótce będą już razem na co dzień. fot. Danuta Kuleszyńska
Życie nie rozpieszczało jej. I choć przeżywała różne dramaty, zawsze wierzyła, że któregoś dnia spotka swojego księcia.

Zaprasza do salonu, z kominkiem i z sofą, na której leniwie przeciąga się Otto. Dostała go rok temu od znajomych. - Uwielbiam tego kocura - mówi Urszula. - Ale ten skurczybyk zawsze znika nocami. Po drugiej stronie ma narzeczoną. Samo życie!

Z piwniczki przynosi dobre czerwone wino. Rozpala kominek, zapala świece. Lubi romantyczny nastrój. - Jak przyjdzie wiosna i się zazieleni, posiedzimy sobie w ogrodzie - planuje. - Albo na tarasie.

Ogród jest duży. Z kwiatami, modrzewiem, zadbaną trawą i drzewami na których rosną wiśnie, śliwki i jabłka. - Wiosną i latem jest tu naprawdę pięknie - wzdycha. - A zwłaszcza wtedy, gdy mój luby wycina na trawie olbrzymie serce.

Nie ufać facetom

Dom, ogród, dobre wino...No i MIŁOŚĆ! Jeszcze niedawno mogła o tym tylko marzyć. I marzyła. Przez całe swoje życie: dziecięce, młodzieńcze i to już dorosłe. I głęboko w środku wierzyła, że któregoś dnia spotka swego księcia z bajki. - Bo życie mnie nie rozpieszczało - mówi.

Wychowała ją matka. Ojca prawie nie pamięta. Odszedł do innej, gdy była malutka. Z matką żyły biednie w jednym pokoju bez kuchni. Wtedy sobie przyrzekła, że jej życie będzie inne. Że nie będzie płakała po kątach, że wyjdzie za mąż za dobrego człowieka, że stworzy mu wspaniały dom, urodzi dzieci. - Wtedy po raz pierwszy zaczęłam marzyć - wspomina. - O tym księciu co mnie wyrwie z tej biedy.

Gdy dorosła, tułała się po stancjach, bo nie chciała być dla matki zawadą. Książę jakoś się nie zjawiał. Skończyła gastronomię, poszła uczyć się dalej, na bibliotekarkę. Wtedy spotkała Piotra. Był młody, piękny i zaradny. Wzięli ślub. - Myślałam, że pana Boga chwyciłam za nogi - wzdycha. - A to był zwykły drań.

Piotr zostawił ją, gdy ich syn Maksymilian kończył osiem lat. Odszedł do innej. Tak jak kiedyś jej ojciec odszedł od jej matki. - Do dziś nie mam pojęcia dlaczego to zrobił. - wypija łyk czerwonego wina. - Przecież każdego dnia z ciepłym obiadem czekałam, aż wróci z pracy! Przecież nigdy nie pytałam, dlaczego spóźnia się na kolację! Ufałam mu. Teraz wiem, że facetom ufać nie należy.

To ciągle nie ten

Było ciężko, nie miała pracy. Alimenty na dziecko ściągała przez sąd, bo eksmałżonek nie chciał płacić. Nigdy też nie kontaktował się z synem. -Tłumaczył, że ma nową rodzinę. I nie obchodziło go, że z Maksem nie mamy co jeść.

Za chlebem wyjechała do Wiednia. Prała, sprzątała, gotowała u austriackich Żydów. Do Zielonej Góry wróciła po pół roku. Z niewielką gotówką w kieszeni, ale pieniądze szybko się skończyły. - Mama pomagała jak mogła, ale sama niewiele miała - dodaje. - Niejeden raz chodziłam głodna, a rarytasem były gotowane kartofle.

Każdej nocy zasypiała z jednym marzeniem: że w końcu pozna prawdziwego mężczyznę, że zamieszkają w przytulnym domku z wielkim ogrodem. - Ja to sobie wszystko wizualizowałam - mówi. Pewnego dnia niedobra karta odwróciła się. Znalazła pracę, spotkała Adama. Ale to ciągle nie był TEN wymarzony. - Raczej przyjaciel, taki na dobre i na złe. Wspaniały człowiek, tyle, że ja go nie kochałam. Nie potrafiłam pokochać. W mojej głowie ciągle tkwił obraz TEGO JEDYNEGO .

Z Adamem spędziła 12 lat. Mieszkali oddzielnie, spotykali się po pracy. - Wiele mu zawdzięczam - dodaje.

Jak jedno jabłko

Gdy się marzy i jeszcze w te marzenia wierzy, zdarzają się prawdziwe cuda. Tak też się stało. Po pierwsze Maksymilian skończył studia, wyjechał do Anglii. Pod Londynem prowadzi hotel. Po drugie: wreszcie odnalazła swojego księcia! - Moja cierpliwość została wynagrodzona - śmieje się dzisiaj.

Wolfa poznała u znajomych prawie trzy lata temu. Wysoki Szwajcar po przejściach. Jak ona. Miał za sobą koszmarne życie i niczego nie chciał zaczynać od nowa. Ale wystarczyło kilka godzin znajomości z Urszulą, by zmienił zdanie. Wspólnie zdecydowali: resztę życia spędzą razem. - To było jak uderzenie piorunem. Wziął moją dłoń i powiedział, że jestem połową jabłka, której zawsze szukał. Mnie też coś ścisnęło w sercu. I wtedy zrozumiałam, że to ten książę z moich marzeń. Ta moja druga połowa.

Kilka wspólnych godzin, jakie spędzili na długiej rozmowie, zburzyło ich dotychczasowe życie. Jeszcze tego samego wieczora Urszula zakończyła związek z Adamem. I zaczęła nową drogę z Wolfem.

- Co mnie w nim ujęło? To, że mamy wspólne zainteresowania, podobne poglądy, że wyznajemy te same wartości, że potrafimy cieszyć się każdą chwilą. No i to, że w jego ramionach mogę zasypiać nie martwiąc się o jutro. I jeszcze to, że choć jest Szwajcarem, to ma słowiańską duszę.

Kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu Wolf kupił Urszuli dom. Taki o jakim zawsze marzyła, z dużym ogrodem. Niebawem sprowadzi się do Zielonej Góry. Wtedy wezmą ślub i będą czas mieli wyłącznie dla siebie.

Urszula wypija kolejny łyk wina. - I kto by uwierzył, że życie można zacząć po pięćdziesiątce? Tak cudowne życie...- zamyśla się na chwilę. I kciukiem wyciera łzę. Łzę szczęścia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska