- Kilka tygodni temu zobaczyłam, że słup energetyczny, na którym było gniazdo, jest w fatalnym stanie. Zadzwoniłam do starostwa, ale odesłano mnie do wydziału ochrony środowiska w magistracie. Tam usłyszałam, że słup jest na mojej posesji i nic się nie da zrobić - opowiada M. Maczulis.
Niestety, jej obawy się potwierdziły i gniazdo runęło. Wtedy zadzwoniła na policję, ale dyżurny powiedział, że powiadomi strażaków. Jednak nikt nie przyjechał.
Rzecznik słubickiej PSP Marek Koroluk powiedział nam, że dyżurny rzeczywiście odebrał informację, ale był wieczór, za późno, żeby skontaktować się z weterynarzem. - Następnego dnia nikt już o pomoc nie prosił. Zresztą strażacy i tak nie mają dźwigu - powiedział nam.
Dorosłe bociany, które były w gnieździe, uciekły. Gorzej z czterema młodymi. Dwa z nich M. Maczulis trzymała przez noc w garażu, a następnego dnia zawiozła do weterynarza w Słońsku. Jeden z młodych lata wokół domu, inny przepadł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?