Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna porażka GKP Gorzów i kibicom puściły nerwy

Paweł Tracz
W 10 min bramkarz Podbeskidzia Łukasz Merda (na zdjęciu) nie miał żadnych szans na obronę strzału Adriana Łuszkiewicza. Uratowała go... poprzeczka.
W 10 min bramkarz Podbeskidzia Łukasz Merda (na zdjęciu) nie miał żadnych szans na obronę strzału Adriana Łuszkiewicza. Uratowała go... poprzeczka. fot. Bogusław Sacharczuk
Tak źle jeszcze nie było... Dzisiaj GKP znów przegrał i frustracja kibiców sięgnęła zenitu. Oberwało się nie tylko zawodnikom, ale i trenerowi Mieczysławowi Broniszewskiemu.

GKP GORZÓW WLKP. - PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 0:3 (0:0)

GKP GORZÓW WLKP. - PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 0:3 (0:0)

Bramki: Matusiak (48), Cienciała (62), Chrapek (82).
GKP: Hładowczak - Cieciura, Truszczyński, Jakosz, Łuszkiewicz - Szałas (od 57 min Piątkowski), Sawala, Ibrahim (od 57 min Sing), Maliszewski - Drozdowicz, Traore.
PODBESKIDZIE: Merda - Cienciała, Szmatiuk, Baranowski, Konieczny - Sikora (od 87 min Malinowski), Matusiak, Jarosz, Ziajka (od 46 min Chrapek) - Matus (od 76 min Osiński), Brzezina.
Czerwone kartki: Truszczyński (80, po drugiej żółtej) - Brzezina (40, po drugiej żółtej). Żółte kartki: Drozdowicz, Łuszkiewicz, Sawala, Truszczyński - Brzezina, Szmatiuk. Sędziował Tomasz Cwalina (Gdańsk). Widzów 1.500.

Przed dzisiejszym meczem znów byliśmy mamieni obietnicą pierwszego zwycięstwa. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalna. Tak słabego występu gorzowian nie było przy Olimpijskiej już dawno...

Kto wie, co byłoby, gdyby w 10 min Adrian Łuszkiewicz zamiast w poprzeczkę, trafił do siatki. Ale nie trafił, a na kolejną wyśmienitą okazję czekaliśmy aż do 29 min. Szkoda, że w parze z rajdem Łukasza Maliszewskiego nie szło równie dobre wykończenie. Nadzieję na korzystny wynik dała jeszcze czerwona kartka, którą tuż przed przerwą otrzymał zawodnik gości. Tymczasem było źle, bardzo źle...

Pierwszy akt dramatu rozpoczął się w 48 min. Piłkę po wrzutce gości w pole karne pewnie miał złapać Jakub Hładowczak, ale uprzedził go... Jakub Cieciura, który wybił ją wprost pod nogi rywala. Ten, mimo że stał na 25 m, miał ułatwione zadanie, bo w tym czasie nasz bramkarz zajęty był bardziej ofukiwaniem obrońcy niż pilnowaniem świątyni!
Drugi akt dramatu rozegrał się na trybunach. Po czymś takim cierpliwość kibiców wyczerpała się do cna, więc co chwilę dawali oni upust niezadowoleniu. Zaczęło się "grzecznie", czyli od skandowania nazwisk "odstrzelonych" w zimie Dawida Dłoniaka, Macieja Malinowskiego i Pawła Kaczorowskiego.

Ale po drugim golu "jechanka" była już na całego. "Nie chce wam się grać, to wypier...ć!" i "Hej Bronek, gdzie są wyniki?" (skierowane do zawodników i trenera) - to tylko część repertuaru najzagorzalszych stilonowców.

W 68 min chłopaki z "młyna" mieli już dość. Ściągnęli flagi i z okrzykiem "Stilon to my!" demonstracyjnie opuścili sektor H. Ciszy jednak nie było, bo nerwy puszczały też pozostałym fanom, którzy zaczęli dopingować przyjezdnych.

A po trzecim golu rozległy się szydercze oklaski i skandowanie "Jeszcze jeden!". Publiczność dała wyraźnie do zrozumienia, że kredyt zaufania dla naprędce zbudowanej armii zaciężnej już się skończył...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska