W ub. tygodniu pisaliśmy o anonimowym donosicielu, który śle skargi do prezydenta, twierdząc, że w komendzie straży miejskiej dochodzi wieczorami do libacji. To on powiadomił w grudniu policję po tym, jak zauważył, że mocno wstawiony strażnik wyszedł z komendy, wsiadł do samochodu i odjechał. Po chwili policja zatrzymała go i okazało się, że stróż porządku miał w wydychanym powietrzu 0,9 prom. alkoholu.
Prezydent Wadim Tyszkiewicz z wyciąganiem konsekwencji służbowych czeka, aż zakończy się postępowanie sądowe w tej sprawie. I dodaje, że ma pełne zaufanie do komendanta straży.
Mógł czy nie mógł stanąć?
Nie zdążyły jeszcze umilknąć echa tej sprawy, a skontaktował się z nami nowosolski przedsiębiorca Janusz Kott. Podkreśla, że zawsze cieszył się w mieście nieposzlakowaną opinią, brał aktywny udział w akcji powodziowej sprzed dziewięciu lat. Tym bardziej poczuł się pokrzywdzony sposobem potraktowania go przez dwóch strażników 2 lutego na ul. Moniuszki.
Według jego relacji było tak: zatrzymał się przed sklepem, by dostarczyć zamówioną tam kserokopiarkę. Wprawdzie obowiązuje tam zakaz zatrzymywania się, ale zakaz ten ,,nie dotyczy zaopatrzenia podczas załadunku i wyładunku towaru''. Dowodzi tego tablica pod znakiem. Pech chciał, że przydybali go tam dwaj strażnicy miejscy, którzy akurat przechadzali się z psem.
Zablokowali drzwi wozu
- Zarzucili mi popełnienie wykroczenia drogowego, a kiedy próbowałem wyjaśnić, że chcę tylko wyładować towar, wezwali policję, która jednak nie przyjechała - relacjonuje Kott. - Na ich żądanie dałem im swoje dokumenty. Zaproponowałem, że przestawię samochód na pobliski parking, by nie stał w spornym miejscu, ale wtedy jeden z strażników zablokował nogą przednie drzwi mojego auta, żebym nie mógł wsiąść. Tego było już za wiele.
Pan Janusz usłyszał, że zostanie ukarany mandatem 300 zł, na co zażądał kontaktu z przełożonym strażników. Wtedy dowiedział się, że jeśli nie powie, czy przyjmuje mandat czy nie, to jego prawo jazdy zostanie zatrzymane. - Odebrałem to jako szantaż - mówi. - Dopiero kiedy powtórnie zażądałem kontaktu z komendantem straży, oddali mi prawo jazdy i odblokowali samochód.
Szef nie jest pobłażliwy
Jak było naprawdę? Komendant straży miejskiej Ryszard Pogórny obiecuje, że będzie to ustalał. - Znam tylko wersję pana Kotta i wersję moich strażników, którzy mówią, że to ten pan zachowywał się niewłaściwie, że krzyczał i wymachiwał rękoma - odpowiada Podgórny. - Sprawa jest bardzo trudna, ale zajmę się nią szczegółowo.
Komendant podkreśla, że od roku, od kiedy dowodzi nowosolską strażą, miał już 12 podobnych skarg. - Cztery z nich skończyły się jakąś formą ukarania strażnika, podczas gdy mój poprzednik komendant Tłuczek przez wiele lat nie ukarał żadnego strażnika - podkreśla Podgórny. - Nie można więc mi zarzucić, że nie jestem obiektywny czy nad wyraz pobłażliwy dla swoich ludzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?