MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krakowianie zamieszali

EUGENIUSZ KURZAWA (68) 324 88 54 [email protected]
Od ponad 200 lat kargowianie żyli legendą bohaterskiego kapitana Więckowskiego, który zginął w obronie Rzeczypospolitej. Legenda piękna, tyle że kapitan... nie zginął!

W mieście historia kapitana Więckowskiego jest mocno zakorzeniona. Szkoła podstawowa nosi jego imię, a właściwie tylko nazwisko (imienia nikt dotąd nie zidentyfikował). Jest ulica Więckowskiego wiodąca do Rynku. W ratuszu wmurowano w 1959 r. tablicę dedykowaną "Bohaterom poległym w obronie Kargowej", gdzie oprócz Więckowskiego - tu jedyny raz występuje imię Stefan - wymieniono z nazwiska kaprala i trzech żołnierzy "poległych bohaterską śmiercią w obronie przed zalewem germańskim, broniąc honoru oręża polskiego i granic Rzeczypospolitej". Zdarzenie jest pamiętane jako jedyny przypadek oporu, jaki Polacy stawili zaborcom zajmującym Rzeczypospolitą w czasie II rozbioru.

Krakowianie zamieszali

Starsza tablica została ufundowana w 1930 r. (widnieją też daty 1793 i 1812) w oddalonej o 4 km Kopanicy i umieszczona w kościele. - Przetrwała wojnę przykryta obrazem, jeszcze jest gwóźdź, na którym wisiał - pokazuje sołtys Kopanicy Józef Piwecki. Na tablicy - nazwisko "kapitana i komendanta" Więckowskiego i czterech żołnierzy poległych 28 stycznia 1793 r.
- Kapitan Więckowski nie zginął w 1793 r. w Kargowej! - twierdzi krakowski naukowiec dr Czesław Srzednicki, współautor z Mariuszem Machynią wielotomowego dzieła "Oficerowie Rzeczypospolitej Obojga Narodów 1777-1794". Wydawcą jest Księgarnia Akademicka - Wydawnictwo Naukowe Kraków. Praca ukazała się w 1998 r. Nikt wcześniej nie wpadł na jej trop i nie skojarzył faktów. A wystarczy otworzyć
- str. 196, hasło: "Więckowski Kazimierz". Dowiadujemy się więc, jakie imię nosił tajemniczy dotąd kapitan i znajdujemy zdanie: "Ranny I 1793 w Kargowej w potyczce z wkraczającymi Prusakami". Jest też wyjaśnienie źródła legendy: "Ppor. KN Lenkiewicz podał w raporcie z 29 I 1793 r. do gen. A. Byszewskiego, że Więckowski poległ z 5 żołnierzami podczas tej potyczki".

Co teraz zrobić?

Burmistrz Kargowej Janusz Kłys, wiceburmistrz Jerzy Fabiś i dyrektorka szkoły Brygida Wróblewska przez dłuższą chwilę milczą z niedowierzaniem. - Pan nam wywraca historię - pada wreszcie zdanie.
- Co teraz robić? Zdjąć tablicę z ratusza, zmienić nazwę ulicy? Skuć imię Stefan? - myśli głośno burmistrz.
- Uważam, że tablica na ratuszu powinna zostać, to jest nasza historia - włącza się B. Wróblewska.
- Przecież te źródła nie podważają udziału Więckowskiego w potyczce? - mówi z nadzieją wiceburmistrz.
Tego historycy nie podważają. - Był ciężko ranny, może dlatego wzięto go za zabitego - stwierdza Cz. Srzednicki. - To się na wojnie zdarzało.
Ba, zdarzyło się w wersji, którą zna chyba każdy, kto uczył się w szkole "Reduty Ordona" Adama Mickiewicza. Poeta w wierszu "uśmiercił" Juliusza Ordona broniącego szańców Warszawy w czasie powstania listopadowego (1830-31). W rzeczywistości Ordon zmarł dopiero w 1887 r.
Mamy więc kargowskiego Ordona, a raczej jego pierwowzór. Scenki mówiące o jego bohaterskiej obronie ratusza i śmierci z rąk Prusaków były często odgrywane w szkole...
Lubuski historyk prof. Jerzy Piotr Majchrzak też jest zaskoczony informacją o kapitanie.
- Znam ten epizod głównie ze źródeł niemieckich, ale pisał o tym również prof. Władysław Korcz oraz przedwojenny historyk Władysław Kopaczyński - stwierdza.

Bagnetem na wskroś

Korcz podaje, że polski garnizon liczył 60 żołnierzy zgromadzonych w ratuszu, Prusaków było 600. Próbowano wpłynąć na dowódcę polskiego, by nie podejmował beznadziejnej walki. Odmowna odpowiedź kapitana Więckowskiego doprowadziła do gwałtownego starcia z pruskim majorem von Milkau. "Dowódca polski chciał pochwycić jego konia za uzdę, lecz w tej chwili Milkau cięciem szabli rozpłatał mu rękę, Kalisch, chorąży pruski, zadał mu dwa cięcia w kark, a żołnierz jakiś bagnetem na wskroś go przeszył".
Jako źródło informacji Korcz podaje opublikowany w Rocznikach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk list jednego z niemieckich świadków wydarzenia. - Była straszliwa jatka, zwłaszcza po śmierci kapitana - komentuje Majchrzak, zapewne mając w pamięci ów list: "Ludzie zbroczeni krwią, inni niebezpiecznie ranni walali się w błocie... Ci, którzy jeszcze oddychali, wzywali o pomoc, a żołnierze pruscy zamiast jej udzielać, gromadnie po ciałach maszerowali".
Ale ten opis oznaczałby bitwę, a nie potyczkę. Srzednicki za swoimi źródłami podaje zaś, że zginęło pięciu żołnierzy (a tablice w Kopnicy i Kargowej mówią o czterech), a jedenastu plus Więckowski zostało rannych. Jeńców odprowadzono do Sulechowa i Krosna.
Pamięć o tamtych wydarzeniach przetrwała w Kargowej długo, mieszkańcy ponoć do powstania 1830 r. nie odnawiali ścian budynków noszących ślady kul.

Muszą dojść do siebie

- Może tu nie chodzi o tego Więckowskiego? - zastanawia się Majchrzak. - To było popularne nazwisko, mogło dojść do pomyłki. Warto by sprawdzić księgi szlachty polskiej, bo on był na pewno szlachcicem.
Krakowianie nie mają wątpliwości. Według ich wiedzy, K. Więckowski brał potem udział w insurekcji kościuszkowskiej (1794 r.). Mówią też o udokumentowanym rok "po śmierci" awansie z kapitana sztabowego na "kapitana z kompanią". Wiedzą, że w 1803 r. był "posesorem dóbr Kolno". - Za kordonem - dodaje Srzednicki.
Szukam Kolna, sprawdzam mapy. Z pięciu możliwości w grę wchodzi wieś koło Międzychodu albo koło Wołomina.
Srzednicki i Majchrzak obiecują jeszcze zajrzeć do źródeł. Pierwszy deklaruje odnalezienie daty śmierci kapitana, drugi zamierza przejrzeć materiały niemieckie.
Energiczna B. Wróblewska gotowa jest zlecić synowej studia historyczne w tym kierunku, a także nawiązać kontakty z miejscowością, gdzie się urodził lub zmarł kapitan. - Trzeba dowiedzieć się o nim jak najwięcej - uważa.
- Musimy po tym dojść do siebie - przyznaje burmistrz Kłys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska