Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto ma pszczoły, ten ma miód. Kto ma kopalnie miedzi, ten ma Żelazny Most (zdjęcia)

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
KGHM ma na Żelaznym Moście swoją flotę. W sile trzech kutrów i pontonu.
KGHM ma na Żelaznym Moście swoją flotę. W sile trzech kutrów i pontonu. Dariusz Chajewski
Na mapach i lotniczych zdjęciach Żelazny Most przypomina jezioro w kształcie nerki. Błękitna tafla wody i otaczające ją szerokie piaszczyste plaże... Razem to 1,4 tys. hektarów. Sielanka? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to... odpady.

O Żelaznym Moście słyszałem wcześniej legendy, toteż, gdy Krzysztof Janicki z Zakładu Hydrotechnicznego KGHM zaproponował mi spacer w okolicy zbiornika, spodziewałem się stroju kosmonauty i maski gazowej. W końcu to ekologiczna bomba i ludzie padają jak muchy. Maska owszem, była, ale skromna, aby chronić przed pyłem, który dokucza tutaj nieco w suche, wietrzne dni. Już na koronie gigantycznych wałów kolejne zdziwienie. Od lustra wody dzielą nas setki metrów gigantycznej plaży. Mimo to zbiornik robi wrażenie. Trafia tutaj rocznie około 28 mln ton odpadów, a ta gigantyczna misa ma powierzchnię około 14 km kw., przy obwodzie wałów sięgającym 15 km. Gdy kilkadziesiąt lat temu rozpoczynano jego eksploatację, wały znajdowały się na niezbyt imponującej wysokości 115 m n.p.m. Obecnie to już 180 m n.p.m. Umocnienia mają od 34 do 65 metrów wysokości, rosną około 1,5 metra na rok. Oficjalna nazwa Żelaznego Mostu brzmi Obiekt Unieszkodliwiania Odpadów Wydobywczych Żelazny Most.

- W zbiorniku gromadzone są odpady z flotacji, czyli procesu wzbogacania rud miedzi - mówi Janusz Piątkowski, dyrektor departamentu polityki ekologicznej KGHM. - I tutaj trzeba skończyć z jednym z mitów, że znajdują się tutaj metale. Te cenne pierwiastki trafiają wraz z koncentratem do hut i w odpadzie są naprawdę w śladowych ilościach. Nie ma tutaj także emisji gazu. Zdarza się natomiast pylenie, przesuszony odpad potrafi się wzbudzać i poddać wiatrowi. Gdyby tutaj znajdowały się metale, flotacja nie miałaby sensu i mielibyśmy ogromne straty.

Ale od początku. Pamiętacie naszą wycieczkę do zakładu wzbogacania rudy? Po flotacji, tak, tak, to było to jacuzzi z bąbelkami, na których gromadzą się cząsteczki miedzi, pozostaje woda. A raczej szlam, z którego zostały wcześniej wyciśnięte już wszelkie metale, które mogą się do czegokolwiek przydać. Szlam ten płynie rurami do gigantycznego zbiornika wód poflotacyjnych, czyli do Żelaznego Mostu. Przy obecnie stosowanej technologii pozyskiwania miedzi nie da się tej operacji uniknąć. O ile górnicy wydobywają na powierzchnię około 30 mln ton rudy, to zawartość metalu wynosi w niej niecałe dwa procent.

- Lokalizacja zbiornika nie jest przypadkowa - tłumaczy Krzysztof Janicki. - Umiejscowiony jest w naturalnej dolinie dwóch potoków. Nie kopaliśmy żadnej dziury, po prostu zbudowaliśmy obwałowania, które są systematycznie podwyższane. Na potrzeby powstałego w ten sposób zbiornika zostali wysiedleni mieszkańcy trzech wsi - Pielgrzymowa, Kalinówki i Barszowa. A nazwa nie nawiązuje do naszych działań hutniczych, ale do wsi, która położona jest w pobliżu tej budowli. Budowę rozpoczęliśmy w 1974 roku, pierwsze zrzuty odpadów nastąpiły w roku 1977.

Na potrzeby powstałego zbiornika zostali wysiedleni mieszkańcy trzech wsi: Pielgrzymowa, Kalinówki i Barszowa. A nazwa nie nawiązuje do działań hutniczych, ale do wsi, która położona jest w pobliżu tej budowli

Już na etapie budowy wyciągnięto wnioski z tego, co wydarzyło się w grudniu 1967 roku w Iwinach, gdzie doszło do przerwania grobli zbiornika osadów poflotacyjnych koło kopalni „Konrad”. Wysoka na sześć metrów fala błota zalała Iwiny i sąsiednie wsie. Śmierć poniosło 18 osób, dalszych 570 było poszkodowanych... Jak dziś tłumaczą w KGHM, to była typowa katastrofa budowli hydrotechnicznej. Tamten zbiornik był typową budowlą ziemną z obwałowaniem, na który napierały masy wody. Jeśli do tego dodamy uskok w kopalni pod zaporą oraz strzelanie górnicze, które wówczas trwało w „Konradzie”, trudno się nawet dziwić, że tama się rozszczelniła.

W Żelaznym Moście woda jest odsunięta od tamy, plaże mają minimum 200 metrów, a bywa, że sięgają 800 m. Kolejne warstwy nabudowywane są na plażach, piramidalnie do środka, z zagęszczanych odpadów poflotacyjnych. Grubość każdego stopnia nadbudowy wynosi około pięciu metrów. I jeszcze jedno. Tąpnięcia tutaj nie wchodzą w grę, gdyż obiekt od miejsca eksploatacji górniczej oddziela filar ochronny o szerokości ok. 800 m, czyli pod zbiornikiem nie są prowadzone żadne roboty górnicze, a granica filara  jest tak ustawiona, aby zjawisko osiadania powierzchni „wygasało” przed tą granicą, a fale sejsmiczne były wytłumione.

Już na wstępie, w zakładach wzbogacania rudy, odbywa się segregacja odpadów przed ich transportem do Żelaznego Mostu , gdyż wbrew pozorom szlam szlamowi nie jest równy. Zacznijmy od tego, że szlam z kopalni „Polkowice-Sieroszowice” jest drobniejszy, ponieważ pochodzi z rudy węglanowej. Przypomina kurzawkę i dlatego transportowany jest do wnętrza zbiornika. Dlaczego? Gdyż osiadając na dnie akwenu, stanowi idealne jego uszczelnienie. Z kolei odpad z kopalń „Lubin” i „Rudna”, pochodzący z rudy piaskowcowej, za sprawą grubszej frakcji trafia na plaże, aby wkrótce stać się budulcem do podwyższania wałów.

Ponieważ woda gromadzi się w środku zbiornika, mamy wrażenie, że jest to jezioro otoczone ogromnymi plażami. Tymczasem mamy tutaj do czynienia z 5 - 10 mln metrów sześc. wody. Woda nie czeka tutaj na koniec świata, ale jest przejmowana przez wieże ujęciowe, które pobierają ją i kierują do powtórnego obiegu. Czyli wraca do zakładu wzbogacania rudy, aby ponownie przydać się podczas flotacji. Nadmiar kierowany jest do Odry, ale trudno nazwać ją ściekiem, czy odpadem...

- W wyniku odwodniania kopalń do zbiornika, obok odpadów poflotacyjnych, płynie wysokozmineralizowana woda, lekko słona za sprawą chlorków i siarczanów - tłumaczy Jerzy Jędrzejewski. - Czy szkodzimy w ten sposób Odrze? Nasz udział w ogólnym zasoleniu rzeki waha się między 8 a 11 proc. Reszta to zasługa śląskich kopalń i przemysłu chemicznego. Jedno jest pewne, coraz mniej słonemu Bałtykowi oddajemy przysługę. Jeszcze raz powtarzam, ta woda nie jest ściekiem, który degraduje wody Odry. I jeszcze jedno. Nie ma jakiejś wielkiej rury wpuszczającej wody do rzeki. Zrzut odbywa się przez specjalne perforowane rury umieszczone w dnie Odry, co pozwala dość łagodnie mieszać naszą wodę z nurtem rzeki. Zresztą odbywa się to raczej sporadycznie, zwłaszcza w tak suchych latach jak obecny rok.

Woda do Odry płynie rzadko, gdyż lwią część wody ze zbiornika kieruje się ponownie do procesu wzbogacania rudy. Osiąga się to także dzięki stworzonemu skomplikowanemu systemowi odwadniania zgromadzonych odpadów przez systemy drenażowe. To ważne, dzięki nim nie powstają przecieki, które mogłyby zagrozić konstrukcji zbiornika. Woda, która się przesącza do drenaży, jest zbierana w rowach opaskowych i jest zawracana do zbiornika. Jeszcze się przyda.

- Pracuję tutaj blisko dwadzieścia lat i naprawdę, nie odczuwam jakiegoś zagrożenia ze strony zbiornika - zapewnia Krzysztof Janicki. - Oprócz zaufania do ludzi, którzy tę budowlę zaprojektowali i tych, którzy ją budują, to poczucie bezpieczeństwa daje mi także to, że zbiornik jest systematycznie monitorowany i kontrolowany. Zresztą od 1992 roku pomaga nam w tym międzynarodowy, czteroosobowy zespół ekspertów. To geotechnicy, hydrogeolodzy, hydrotechnicy, którzy tak naprawdę wypracowują standardy bezpieczeństwa dla tej unikalnej konstrukcji. I innych podobnych na świecie.

Pracuję tutaj blisko dwadzieścia lat i naprawdę, nie odczuwam jakiegoś zagrożenia ze strony zbiornika

Rzeczywiście. Podczas spaceru na każdym kroku widzimy jakieś budki, wystające z wału rurki... Okazuje się, że to głównie elektronika i czujniki kontrolujące to, co dzieje się na wałach, w zbiorniku. Samych piezometrów, mierzących ciśnienie wody w gruncie, jest ponad 1.900. Do tego nieustannie kontrolowanych jest ponad czterysta punktów geodezyjnych, a automatyczny system kontroli deformacji śledzi ruchy zapory tachimetrem i GPS …  Do tego nieustannie wędrujący po wałach pracownicy, kontrolujący stan obiektu, na zasadzie, że pańskie oko konia tuczy.

Pojemność zbiornika w tej chwili wynosi ponad 560 mln m sześc. Jak długo jeszcze będzie służył górnikom i hutnikom? W tej chwili zamierzają, że będzie to rok 2060, a docelowa pojemność Żelaznego Mostu może wynieść prawie miliard metrów sześciennych. A tak naprawdę nikt nie spodziewał się, że zbiornik będzie potrzebny tak długo, przed laty mówiono raptem o roku 2020. Przede wszystkim dlatego, że nikt nie sądził, że rudę można wydobywać z głębokości większej niż 1.200 metrów. Gdyby to KGHM eksploatował złoże „Bytom Odrzański”, odpad poflotacyjny trafiałby właśnie na Żelazny Most.

Przez chwilę, patrząc na plaże i majaczący w dali akwen, czujemy się jak na... pustyni. Wiatr podrywa pył. Gdy sytuacja robi się dokuczliwa, nad Żelaznym Mostem pojawia się helikopter i  rozpyla specjalną asfaltową emulsję. Plaże są zraszane, a na koronie obwałowania włącza się kurtyna wodna... Bo tak naprawdę pyły to jedyny efekt sąsiedztwa z Żelaznym Mostem. Mieszkańcy okolicy czasem odczuwają tę uciążliwość. W centrum Rudnej znajduje się tablica informacyjna, na której wyświetla się aktualny pomiar ze specjalnego czujnika pyłu…

ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z ŻELAZNEGO MOSTU

Na koniec szczypta relaksu. Bowiem jedziemy do... portu. Nie jest to może przystań nad Bałtykiem ani nawet nad jeziorami. Wita nas napis „Przystań Rudna”. Do pomostu przycumowane są trzy kutry i pływający ponton. I tak, siedząc, można na chwilę zapomnieć, że to kopalnia, a to wielkie jezioro to tylko zbiornik odpadów... No, Morskie Oko to to nie jest, ale grozą tutaj nie wieje. Trochę pyłem.

Trzy tygodnie temu na Żelaznym Moście zorganizowano dzień otwarty, aby sąsiedzi mogli zajrzeć za wały. I wszyscy szukali wody, która miała ich, zdaniem czarnowidzów zalać. Tymczasem wody było jak na lekarstwo...

Flotacja to metoda rozdziału substancji stałych wykorzystująca różnicę zwilżalności tych substancji przez ciecz. Substancja dobrze zwilżalna opada na dno naczynia, natomiast substancja źle zwilżalna (której zwilżalność można dodatkowo obniżyć za pomocą tzw. kolektorów, np. ksantogenianów) unosi się na powierzchni cieczy, silnie rozwiniętej dzięki odpowiednim związkom pianotwórczym (np. krezole). Powstawaniu obfitej piany służy przedmuchiwanie roztworu strumieniem powietrza. Flotacja jest stosowana m.in. do oczyszczania złóż cynku, ołowiu, miedzi, siarki. W KGHM_końcowym produktem flotacji jest koncentrat miedzi, który wędruje do hut... Dotychczas jeszcze nie wymyślono  sposobu, aby odpad poflotacyjny kierować w całości na dół, do kopalni...

Żelazny Most to konstrukcja z innej półki niż węgierski zbiornik z tzw. czerwonym szlamem. Pięć lat temu Europa z przerażeniem patrzyła na to, co wydarzyło się na Węgrzech, gdzie toksyczny czerwony szlam ze zbiornika przy hucie aluminium Ajka zalał kilka miasteczek, zabijając co najmniej cztery osoby i raniąc ponad setkę mieszkańców. Ze zbiornika wylało się co najmniej 700 tys. metrów sześciennych „czerwonego szlamu” zawierającego ług i metale nieżelazne, Jak tłumaczą przedstawiciele KGHM, podobna katastrofa w przypadku Żelaznego Mostu jest niemożliwa, chociażby za sprawą konstrukcji zbiornika. I jego zawartość nie jest toksyczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska