Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze piją jak każda inna grupa zawodowa. Ale ich nałóg rzadko wychodzi na jaw

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
- Na ogół wszyscy udają, że nie ma problemu, dopóki nie zdarzy się nieszczęście albo afera - mówi lekarz, który sam jest alkoholikiem. Jesteśmy po dwóch takich aferach...

Najpierw łoją, potem idą do pracy w przychodni, szpitalu albo siadają za kierownicą. Europejskie dane mówią, że nadużywanie alkoholu dotyczy jednej piątej lekarzy i co dziesiątej lekarki! Polskich statystyk nie ma, ale możemy mieć nawet 4-5 tys. lekarzy alkoholików!

Dlaczego piją? Najkrócej mówiąc: przez życie. Takie pod zawodową presją. Pełne cudzej śmierci, cierpienia, ale i tzw. koniaczków od wdzięcznych pacjentów. - To był kiedyś element obyczaju. Myśli pani, że co się z tym alkoholem działo? Że był wylewany do rzeki? - dopytuje się dr Jacek Zajączek, w zawodzie od ponad 35 lat, również prezes izby lekarskiej w Gorzowie. Dodaje, że teraz jest inna tolerancja, ale nawet sam profesor Religa wspominał, że kiedyś takie prezenty wypijało się nawet jeszcze na oddziale.
- Ale ilu lekarzy znam, to nie widzę wśród nich nałogowców - zastrzega Zajączek. - Jeśli już jednak coś ma być na rzeczy, to może sami pacjenci rozpili nasze środowisko? Jeżeli mamy problem, to jak cały naród. Tylko, że my jesteśmy na widelcu.

Dyrektor gorzowskiego szpitala Andrzej Szmit mówi, że na szczęście z własnego podwórka tego nie zna, ale przyznaje: problemy z alkoholem nie są obce lekarzom. To sposób rozładowania negatywnych emocji wynikających z pracy.
- Bzura! Alkoholik pije tylko z jednego powodu - ponieważ jest alkoholikiem - mówi ostro Włodzimierz Kasierski, specjalista rehabilitacji medycznej i ortopedii z Bydgoszczy. Ale i alkoholik, choć od ponad dwudziestu lat trzeźwy. Jako jeden z niewielu lekarzy publicznie przyznaje się do wieloletniego nałogu. Do picia także i w pracy.

- Dlaczego jest się pijanym, ale przyjmuje pacjentów? Wmawiałem sobie, że muszę, bo czekają… - wspomina Kasierski. - Żeby zrozumieć takie myślenie, trzeba wiedzieć czym dla pijącego lekarza jest praca. To ostatni bastion. Funkcjonowanie w zawodzie podtrzymuje resztki godności i poczucia własnej wartości. Przecież jest fachowcem i gdzieś mu dzwoni, że ma alkoholowy problem. Że staje się ludzką szmatą. Ale dzięki swojej pracy może być szmatą wyjątkową, która upija się i wpada pod bar w przysłowiowym orbisie, a nie w turystycznym barze.

Nie tylko koniaczek

Gdy doktor Kasierski skończył pić, zaczął profesjonalnie pomagać alkoholikom jako terapeuta. Mówi, że lekarze są najtrudniejszymi pacjentami. Po pierwsze, długo nie przyjmują do wiadomości, że sami są chorzy i potrzebują specjalistycznej pomocy. Intelektualizują swój nałóg - że skoro tyle o nim wiedzą, to ich nie dotyczy.

- Uważają też, że wiedzą, jak nad nim panować - dodaje Anna Mackiewicz, przewodnicząca izby lekarskiej w Zielonej Górze. Też rozmawia z pijącymi kolegami. Najczęściej chcą być anonimowi, nie mieć karty choroby. I niestety, często rezygnują z leczenia.
Bo lekarz wstydzi się, że ktoś go rozpozna i straci zaufanie, na którym opiera się cały prestiż tego zawodu. Bez tego nie ma pacjentów i awansu zawodowego. Bo nie tylko społeczeństwo uważa, że nie ten jest alkoholikiem, kto pije, lecz kto idzie na leczenie.

Szef Naczelnej Izby Lekarskiej Konstanty Radziwiłł zapowiedział kilka lat temu, że koniec z zamiataniem pod dywan spraw pijanych lekarzy i fałszywym koleżeństwem. Po serii doniesień o pijanych lekarzach w pracy, ich samorząd stworzył w 2007 r. przy wszystkich izbach okręgowych stanowiska ds. zdrowia uzależnionych lekarzy. W Zielonej Górze jest dwóch takich pełnomocników, w Gorzowie właśnie szukają kandydata. Jak się przyjrzeć z bliska kulisom ich pracy, to idea jest piękna, ale brakuje systemowych rozwiązań.
Zapić na śmierć

Pełnomocnicy mają dowiadywać się o nałogowcach od samych zainteresowanych, co zdarza się rzadko albo od ich kolegów, co jeszcze rzadziej. Nikt nie chce być donosicielem i znaleźć się na marginesie swojego środowiska.
- Ja też bym nie powiedział, że mój kolega z oddziału pije - i mówi to trzeźwy alkoholik dr Kasierski. - Od tego jest jego dyrektor czy bezpośredni przełożony. Na pewno wiedzą, że mają u siebie pijaka. Pół miasta wie, a oni nie? Po prostu nie chcą się przyznać. Każdy udaje, że nic się nie dzieje, dopóki nie ma afery z prokuratorem albo mediami. Wtedy huzia na Józia, wywalają takiego lekarza z roboty. A on idzie do innej, bo zawsze ktoś go przyjmie.

Zielonogórski szpital wojewódzki przed laty mógł zatrudnić lekarza pożądanej specjalności.
- Nie zrobiliśmy tego jednak z powodu jego nierozwiązanej choroby alkoholowej. Gdyby się leczył, byłoby inaczej, ale uznawał, że nie ma problemu - wspomina rzecznik Adrianna Wilczyńska. Tego medyka przyjął inny szpital. Pracował tam, dopóki nie stał się bohaterem kolejnego artykułu o pijanym lekarzu…
- Sytuacja zmieni się jedynie wtedy, gdy izba lekarska będzie natychmiast zawieszać nałogowców w prawach wykonywania zawodu, żeby zaczęli się leczyć - komentuje Kasierski. - Trzeba działać radykalnie, a nie zastanawiać się, czy jak ktoś raz był pijany w pracy, to jest alkoholikiem, czy może jeszcze nie. Nigdy nie zakończymy z pijaństwem lekarzy, dopóki na ławie oskarżonych nie zasiądzie jakiś bezpośredni przełożony alkoholika.

W obu lubuskich izbach nie pamiętają, by kogoś zawieszono w prawach wykonywania zawodu za pijaństwo. Ale w zielonogórskiej był przypadek lekarza, któremu koledzy bardzo pomagali w wyjściu z nałogu. Załatwili mu mieszkanie, zapomogę i wersalkę. Nawet ją przepił, zanim się zapił na śmierć.
- Bo żeby pomóc alkoholikowi, trzeba najpierw mu w jego mniemaniu zaszkodzić. Ja odbiłem się z dna dzięki zwolnieniu dyscyplinarnemu za picie w pracy - mówi Kasierski. - Jestem wdzięczny tamtemu swojemu szefowi. Gdyby nie on, pewnie już bym nie żył. Jak kilku moich kolegów lekarzy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska