Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy, którzy ucierpieli w wyniku pożaru przy ul. Wyszyńskiego w Zielonej Górze są oburzeni postawą spółdzielni

Danuta Kuleszyńska 683248843 [email protected]
- Dym i sadza dostała się przez szyb, w którym przechodzą różne kable - Leokadia Nowak pokazuje otwór w ścianie
- Dym i sadza dostała się przez szyb, w którym przechodzą różne kable - Leokadia Nowak pokazuje otwór w ścianie fot. Mariusz Kapała
Od smrodu nikt jeszcze nie umarł. Tak jeden z szefów administracji osiedla powiedział do lokatorów, którzy ucierpieli w wyniku pożaru. - Mój zastępca co innego miał na myśli, a co innego mówił - usprawiedliwia kolegę Artur Suchocki.

Mija dwa tygodnie od wybuchu pożaru przy Wyszyńskiego 47. Mieszkanie na parterze spaliło się doszczętnie, a wśród poszkodowanych są lokatorzy wyższych kondygnacji.
- Ogień szedł po balkonach coraz wyżej. U mnie są popalone panele i popękane szyby balkonowe. Nie stać mnie na naprawę szkód, bo mam niewielką emeryturę. Spółdzielnia umywa ręce i twierdzi, że okna to nasza sprawa - ubolewa Halina Kosman z trzeciego piętra.

- U mnie cała konstrukcja balkonu jest do wymiany, a w małym pokoju ściana popękała - Leokadia Nowak z drugiego piętra zaprasza do siebie. I pokazuje szkody, jakie pożar spowodował w jej mieszkaniu.
Na piętrze czwartym żyje samotnie 80-letnia Maria Snarska. Dym i sadza dostała się do środka przez tak zwany szyb techniczny. - Musiałem odmalować całe mieszkanie, bo wszędzie było czarno - Tadeusz Snarski, syn kobiety pokazuje dokumenty. Największe jednak szkody mają lokatorzy na pierwszym piętrze.

- Proszę tylko spojrzeć - Władysława Hernik prowadzi do pokoju. - Gdybyśmy nie mieli podwójnych szyb, ogień wdarłby się do nas. Okno balkonowe ledwo się trzyma, szyby popękane...
Podobnie w pokoju obok. Tu dodatkowo popękane są ściany, osmalone łóżko. - Meble też musimy wymieniać - wzdycha Janusz Hernik.
Hernikowie są w o tyle lepszej sytuacji, że naprawę szkód pokryje im ubezpieczyciel.
- Ale czas leci, a my nie możemy wstawić okien, dopóki spółdzielnia nie oczyści elewacji budynku - dodaje pani Władysława.

Gdy w imieniu wszystkich lokatorów poszła do administracji osiedla Łużyckie z zapytaniem: kiedy spółdzielnia naprawi szyb, wymieni kable i oczyści budynek, bo spaleniznę czuć w całym pionie, usłyszała, że .... od smrodu nikt jeszcze nie umarł!
- To oburzające, jak nas traktują - mówi. - A w domu śmierdzi tak, że wytrzymać nie można.
- Głowa boli, spać nie można - narzekają wszyscy lokatorzy.

Artur Suchocki, kierownik osiedlowej administracji przeprasza za wypowiedź swego zastępcy. - To było niefortunne, bo innego miał on na myśli, a co innego powiedział - usprawiedliwia kolegę.
I uspakaja: już w sobotę ekipa przystąpi do mycia elewacji budynku. - Zleciliśmy też ekspertyzę wszystkich elementów budowlanych, łącznie z popękanymi ścianami. Fachowiec określi zakres prac. W całym pionie wymienimy instalację elektryczną, oraz balustrady na piętrze - wylicza.

Niestety, zniszczone okna lokatorzy będą musieli wymienić na koszt własny. Mają też inne wyjście: mogą wystąpić o odszkodowanie do sądu z powództwa cywilnego przeciwko właścicielowi spalonego lokalu. - Ale właściciel nas unika - załamują ręce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska