Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Zielke o filmie "Bagno": Sekielski okazał się draniem, inni redaktorzy naczelni zachowywali się jak ostatni buce

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Krzysztof S. według zeznań ofiar skrzywdził co najmniej kilkoro dzieci. Dopuścił się wobec nich molestowania, współżycia lub innych czynności seksualnych. O jego niezdrowych fascynacjach miało wiedzieć bardzo wiele wpływowych osób z artystycznego środowiska.
Krzysztof S. według zeznań ofiar skrzywdził co najmniej kilkoro dzieci. Dopuścił się wobec nich molestowania, współżycia lub innych czynności seksualnych. O jego niezdrowych fascynacjach miało wiedzieć bardzo wiele wpływowych osób z artystycznego środowiska. Pixabay
Opublikowany pod koniec czerwca reportaż Mariusza Zielke pt. „Bagno”, w którym autor przybliżył postawę mediów mainstreamu wobec prób zainteresowania ich tematem pedofilii w środowiskach artystów, a szczególnie działalnością Krzysztofa S., to bolesna nauczka dla tych, którzy wierzą jeszcze w społeczną misję mediów. - Nie rozwiążemy żadnego problemu społecznego, jeżeli będziemy mieli takie media, jakie mamy – tak Zielke podsumował postawy redaktorów naczelnych mediów obwołujących się niezależnymi.

W krótkiej rozmowie z portalem i.pl autor omawianego reportażu przyznał, że tęskni za czasami, gdy dziennikarstwo było bardziej społecznie zaangażowane i empatyczne, redakcje nie były aż tak ostentacyjnie nastawione na zysk, a opiniotwórczy wpływ mediów mógł być wykorzystany w słusznej sprawie.

Gdyby miał Pan w jednym zdaniu powiedzieć, o czym jest Pana reportaż „Bagno”, jak by Pan to ujął?

Powiedziałbym, że „Bagno” jest o traktowaniu problemu pedofilii w Polsce. To jest film o tym, jak całe społeczeństwo podchodzi do ogromnego problemu, jakim jest wykorzystywanie seksualne dzieci.

Społeczeństwo lekceważy problem, wypiera go, a przede wszystkim odwraca się od ofiar. Największym problemem są relacje pomiędzy osobami skrzywdzonymi a środowiskiem, w którym funkcjonują. Niekiedy od ofiar odwracają się najbliższe rodziny, które mają pretensje, że prawda ujrzała światło dzienne. Rodzice potrafią wyprzeć się swoich dzieci lub zapytać: „Nie mogłeś milczeć dłużej?”. Rozmawiajmy o tym! O tym jest mój film.

Co Pan chce osiągnąć swoim filmem?

Chcę zmienić w Polsce beznadziejną sytuację osób pokrzywdzonych. Jestem ich samozwańczym reprezentantem. Nikt mnie co prawda nie wskazał, bym pełnił tę rolę i sam się obwołałem ich rzecznikiem. Tak, pomyliły mi się role - jak to określili niektórzy redaktorzy naczelni tak zwanych niezależnych mediów. I rzeczywiście, przyznaję im rację – mam obsesję. Mam obsesję na punkcie dochodzenia do prawdy i dążenia do tego, żeby w końcu ten chory system chronienia pedofilów oraz wtórnego krzywdzenia ofiar został zmieniony. To jest mój cel.

Jako dziennikarz śledczy często musi pan sobie zadawać pytanie: cui bono, czyli – na czyją korzyść. Kto zatem skorzystał na milczeniu mediów i osób wymienianych w Pana filmie, które nazywają się niezależnymi?

Myślę, że na ich milczeniu to wszyscy tylko stracili. Nikt nie skorzystał. Na kłamstwie tracimy wszyscy. I na tuszowaniu spraw. Podobnie jeśli chodzi o opracowanie tematu w sposób przepełniony manipulacją – przecież ona kiedyś wyjdzie na jaw, a wtedy problem czy doświadczenia całej społeczności zostaną znowu zepchnięte na dalszy plan wobec dyskusji o obiektywizmie lub jego braku w ujęciu tematu. I w ten sposób znów nikt nie będzie mówić o tym, że problemem jest to, że dochodzi do seksualnych nadużyć wobec dzieci i nikt za to nie odpowiada, tylko po raz kolejny będziemy dyskutować o mediach i ich poziomie.
Temat pedofilii bardzo stracił przez postawę ludzi, którzy się nim zajmowali. Jest mi ogromnie przykro, że wśród nich znalazł się i Tomek Sekielski. Jego film „Tylko nie mów nikomu” o tuszowaniu pedofilii w Kościele zrobił na mnie ogromne wrażenie. Myślałem, że ten obraz jest uczciwy, a Sekielskiemu faktycznie chodzi o poprawę sytuacji osób pokrzywdzonych.

Poprzednim pytaniem nawiązałam raczej do tej zapowiedzi: „Mam bardzo silne dowody na to, że tę sprawę celowo zatuszowano, żeby nie przeszkadzała w walce z Kościołem”. Uchyli Pan rąbka tajemnicy, o jakie dowody chodzi?

Zastanawiałem się, czy zebranych materiałów, choć w części, nie ujawnić gdzieś w mediach. Jednak to bez sensu, bo rozmyje temat. Wszystkie dowody muszę po prostu zebrać w całość, żeby pokazać nadużycia w ich pełnym kontekście, jako całość, razem z relacjonowaniem tego tematu i manipulacjami wokół niego. Te dowody mam naprawdę bardzo mocne. To będzie szok. Wszyscy dowiedzą się, że mówię już nie o bagnie, ale o szambie.

Mam nagrane ponad 100 godzin materiałów audiowizualnych. Byłoby szkoda, gdyby się zmarnowały. W planach mam zrobienie jeszcze wielu, wielu zdjęć, dlatego potrzebuję porządnego budżetu do działania. A o ten jest trudno. Marzy mi się, żeby druga część mojego reportażu była o wiele lepsza niż część pierwsza. Pierwsza była tak naprawdę dopiero zaproszeniem do dyskusji.

Porusza Pan temat bardzo niewygodny dla środowisk wpływowych. Zdąży Pan ujawnić prawdę, zanim znów sąd zakaże Panu publikacji?

To może w takim razie to jeszcze nie jest dobry moment na wyjaśnienie tej sprawy? Ale ja jestem bardzo cierpliwym człowiekiem.

Może mimo brzydkiej postawy innych redakcji na początku warto rozrzucić trochę okruszków i pozwolić innym podziobać Pana tropem?

Redaktorzy naczelni w moim filmie zachowali się jak ostatni buce. To jest po prostu skandal! W normalnym kraju wszyscy z nich wylecieliby ze stanowisk po takim materiale.

Kiedy podejmowałem się tego tematu – nazwijmy rzecz po imieniu: wreszcie w sposób uczciwy, czyli taki, żeby ukazać wszystkie aspekty tej sprawy, targały mną ogromne wyrzuty sumienia. Chciałem ukryć rolę Tomasza Sekielskiego i Artura Nowaka w całym tym procederze. Wówczas jednak zrobiłbym film fałszywy. Potrzebowałem tyle czasu, by zmienić też swoje postrzeganie i podejście – nie mogę przedkładać interesów kolegów nad prawdę. Myślałem tak: „Nie powinienem nagrywać kolegów. Nie powinienem robić wobec nich prowokacji”. Gdybym jednak nie nagrał ich reakcji, nie miałbym dowodów na zmowę milczenia w kwestii pedofilii poza Kościołem. Zdawałem też sobie sprawę, że będę musiał poświęcić osobę w jakiś sposób mi bliską. Myślałem, że to jest inny człowiek. Tymczasem okazał się być ostatnim draniem. Dzisiaj, mówiąc o tym, jak zachowali się dziennikarze innych redakcji, nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Okazało się znowu – jak zwykle zresztą – że ujawnienie prawdy niesie za sobą tylko dobro. Musiałem to zrobić. Chociaż to był dla mnie ogromny koszt.

Swoją drogą prowokacje, które kiedyś tam planowałem, odłożyłem na bok – i bardzo dobrze. Dzięki temu ten materiał jest uczciwy. Mogę zapewnić, że niczego w nim nie zmanipulowano.

Krzysztof S. budował swoją pozycję w ogromnej mierze dzięki TVP. O czym według Pana świadczy fakt, że to akurat TVP zgłosiło się do Pana z propozycją sfinansowania Pana filmu i ukazania owoców Pana dochodzenia na swoich antenach?

Byłem zaskoczony, że Telewizja Polska tak zareagowała. Równocześnie byłem też przestraszony. Bałem się, że ktoś będzie chciał wykorzystać ten temat politycznie i opowiedzieć tę historię w sposób zmanipulowany, dlatego nie przystałem na propozycję TVP. Może to był błąd? Może okazałoby się, że zrobilibyśmy razem dużo lepszy film niż kiedy zrobiłem go sam?

TVP zachowało się niemal wzorowo w sprawie tematu pedofilii poza Kościołem. W pełni wzorowo byłoby, gdyby powołali u siebie komisję, żeby zbadać sprawę krzywd, których Krzysztof S. dopuścił się wobec ofiar, dzięki jego pracy i pozycji w TVP. Powiedziałem, że kiedy to zrobią, będziemy mogli rozmawiać o zrobieniu razem filmu. Ale TVP tej komisji nie powołało. Dlatego nasze rozmowy się skończyły. Dlatego nie mogę mieć do nich pretensji, że na ich antenach cicho było o sprawie, bo oni jednak ciągle do mnie dzwonili, proponowali współpracę, zapraszali mnie do programów… To ja odmawiałem i nie chciałem przy ich pomocy kontynuować tego tematu.

Jednak dzięki temu, że ta produkcja powstała całkowicie niezależnie, a ja za nią w pełni odpowiadam, jestem w stanie udzielić odpowiedzi na każde pytanie. Nie muszę się obawiać, że ktoś choćby przypadkiem zrobił w tym materiale lub podczas pracy nad nim coś złego.

Jakiego wykorzystania się Pan obawiał?

Zastrzegam: TVN-owi też bym nie oddał tego tematu. Nie chciałem, żeby ktokolwiek miał możliwość manipulowania tym materiałem. Chciałem, żeby dano mi wolną rękę, jeśli chodzi o działania, bym mógł być gwarantem bezpieczeństwa ofiar. Wśród ofiar Krzysztofa S. są bardzo znane osoby. Zagwarantowałem im słowem honoru, że ich nazwiska nigdy nie pojawią się w mediach w kontekście bycia ofiarami pedofila. Dotrzymałem słowa. Nie pojawiły się. A gdybym nad tymi materiałami współpracował z jakąś telewizją, obawiam się, że zwyciężyłaby jednak pogoń za sensacją i takie wrażliwe dane mogłyby gdzieś wyciec.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mariusz Zielke o filmie "Bagno": Sekielski okazał się draniem, inni redaktorzy naczelni zachowywali się jak ostatni buce - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska