Wtorek, godzina 22.05. Siedem wagonów, częściowo wypełnionych kruszywem, z impetem wjeżdża w dworzec kolejowy. 200 ton rozpędzonego żelastwa i ładunku zmiata z ziemi koziołek oporowy, budynek gospodarczy i wbija się w część mieszkalną stacji. Giną 75-letnia Joanna Z. i 55-letni Lech F. W chwili zamykania tego numeru gazety strażacy wciąż szukają szczątek zmarłych. Bo tylko tyle zostało z ofiar.
W środę około 5.00 nad ranem w gorzowskim szpitalu wojewódzkim umiera trzecia ofiara katastrofy Sandra N. 18-latka stała z koleżankami na dworcu, gdy niespodziewanie z bocznicy towarowej z firmy Eurovia nadjechały wagony bez lokomotywy. Nie udało jej się uciec...
Cała Polska jest w szoku. Mieszkaniec zniszczonego budynku Zenon Jarmuszkiewicz 40 lat pracował na kolei i nigdy mu nie przyszło do głowy, że coś takiego się może zdarzyć. Gdy wagony wbijały się w dworzec, był około 500 m od niego. - Ale huk był taki, jakby to się zdarzyło tuż za moimi plecami! - relacjonował nam.
Zobacz też: Wagony wypadły z torów i uderzyły w dworzec (szczegóły, wideo, zdjęcia)
Strażacy przez całą noc i dzień odgruzowywali budynek w poszukiwaniu szczątek ofiar. W południe musieli go umocnić wielkimi balami, żeby nie runął. Całą noc i dzień szukali szczątek ofiar.
Nasi reporterzy również byli tam całą noc i wczorajszy dzień. Po 1.00 rozmawiamy z Lesławem Chorościnem, kierownikiem Wytwórni Mas Bitumicznych Eurovia w Owczarkach. To stamtąd ruszył feralny skład. - Niewyobrażalna tragedia - mówi. Firma rozładowująca u niego wagony z kruszywem miała awarię koparki.
- W czasie jej naprawy skład z siedmioma wagonami nagle ruszył z miejsca. Zobaczył to ochroniarz. Według jego relacji pracownicy biegli obok rozpędzających się wagonów i próbowali je zatrzymać za pomocą ręcznego hamulca, a nawet przy użyciu koparki. To im się jednak nie udało... - relacjonuje Chorościn. Świadkowie mówią nam, że wagony jechały bocznicą z dużą prędkością. Do tego ta masa - 200 ton!
Skład zniszczył kozła oporowego, zmiótł w proch budynki gospodarcze i wbił się w część mieszkalną. - Oglądałem telewizję, kiedy usłyszałem potężny huk - mówi reporterowi Mieczysław Pawelec z pierwszego piętra. - Myślałem, że to trzęsienie ziemi. Kiedy podszedłem do okna, zobaczyłem, że zniknął garaż, budynki gospodarcze i szczytowa ściana. Wtedy rzuciłem się na pomoc mojej kobiecie, Róży.
Rozalia Stelmach: - Byłam w wannie, kiedy usłyszałam potężny huk i dosłownie na własnej skórze poczułam, że trzęsą się ściany. Skuliłam się i siedziałam w wodzie. Dopiero po chwili ochłonęłam, a w tym czasie do łazienki dobijał się już Mieczysław. Nie mógł otworzyć drzwi. W końcu zdołał mnie stamtąd wyciągnąć.
Potem pan Mieczysław usłyszał krzyki dziewczyn, które siedziały koło dworca. Zobaczył przygniecioną Sandrę ze Zwierzyna. Ratownicy już się nią zajmowali. Gorzowscy lekarze walczyli o jej życie przez całą noc, ale się nie udało. Wcześniej zginęli 75-letnia Joanna Z. i 55-letni Lech F. W chwili zamykania tego numeru gazety strażacy wciąż szukali szczątek zmarłych.
Przedstawiciele spółki PKP Polskie Linie Kolejowe sprawdzili dokumentację i sfotografowali lokomotywę, do której powinien być podłączony skład. - Nie wiem, czy był... Nie wiem też na razie, czy pod kołami wagonów były specjalne płozy hamujące - mówił nam Chorościn.
Wbity w dworzec wagon nie robił takiego wrażenia w nocy jak za dnia. Widok był szokujący. Wiesław Gągoł, od 40 lat strażak ochotnik z pobliskiego Żółwina, nie pamięta takiej tragedii: - Tego nie da się opisać! W budynku mieszkało pięć rodzin, jedna na zniszczonym parterze, reszta na górze. Ci, którzy ocaleli, są zszokowani.
Obiekt był odgruzowywany i przeszukiwany od północy. W chwili zamykania tego numeru gazety, służby ratunkowe były przekonane, że znalazły szczątki dwóch osób. Ale absolutnej pewności nie było, bo ciała są rozczłonkowane.
W południe przerwano odgruzowywanie, bo wagon tąpnął i istniała obawa zawalenia budynku. Prace wznowiono po kilku godzinach, gdy zabezpieczono dworzec wielkimi belkami. Słyszeliśmy, jak służby ratownicze zastanawiały się, w jaki sposób wyciągnąć wagon z dworca. Możliwe, że zostanie sprowadzony czołg.
- Ale to akcja na wiele, wiele godzin - powiedziała nam wojewoda Helena Hatka. Przejeżdżające obok miejsca tragedii pociągi zwalniały, przyklejeni do szyb pasażerowie patrzyli z przejęciem.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?