Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Matka wciągnęła mnie w sprzedaż ubezpieczeń - mówi Łukasz Brzózka, były zawodnik Zastalu Zielona Góra

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Łukasz Brzózka rocznik 1976. Wzrost: 197 cm. Pozycja: skrzydłowy. Jego rodzimy klub to Zastal Zielona Góra. Grał też w Śląsku Wrocław, Polonii Przemyśl i AZS Lublin. Obecnie pracuje jako doradca finansowo - ubezpieczeniowy. Żonaty, ma syna Kubę. Mieszkają w Ochli pod Zieloną Górą.
Łukasz Brzózka rocznik 1976. Wzrost: 197 cm. Pozycja: skrzydłowy. Jego rodzimy klub to Zastal Zielona Góra. Grał też w Śląsku Wrocław, Polonii Przemyśl i AZS Lublin. Obecnie pracuje jako doradca finansowo - ubezpieczeniowy. Żonaty, ma syna Kubę. Mieszkają w Ochli pod Zieloną Górą. fot. Mariusz Kapała
Łukasz Brzózka był niegdyś największą nadzieją nie tylko Zastalu Zielona Góra. Jako wielki talent przeszedł do Śląska Wrocław i to był początek… końca jego kariery. Opowiada, dlaczego się nie udała i co teraz robi.

- Znamy się z liceum. Wszyscy wróżyli ci wielką karierę. Mówili o tobie: wschodząca supergwiazda. Czułeś się tak?
- Mówili, że jestem bardzo dobry.

- I leniwy…
- To nie tak. Mnie po prostu wszystko przychodziło dużo łatwiej niż innym. Ktoś musiał trenować dwa, trzy razy więcej i dłużej, by osiągnąć ten poziom, który reprezentowałem.

- Dlatego sięgnął po ciebie Śląsk Wrocław. W latach 90. to była drużyna marzeń. Z bogatą historią i jeszcze większymi pieniędzmi. Ale ani tam sobie nie pograłeś, ani nie zostałeś dłużej niż sezon. Dlaczego?
- Duże pieniądze oznaczają dużą presję na wynik. Trenerem został Andrej Urlep i miał cel: mistrzostwo Polski. Dlatego wystawiał przede wszystkim doświadczonych zawodników. Pamiętaj, że w Śląsku grali wtedy Maciej Zieliński, Adam Wójcik, Joseph McNaull.

- Odpuściłeś?
- Słuchaj, ja miałem wtedy 21 lat. Byłem na dorobku i by coś osiągnąć w takim zespole nie mogłem się lenić. Codziennie rano ja i Mirek Łopatka mieliśmy indywidualne treningi. Przez dwie, trzy godziny tak dostawaliśmy w dupsko, że nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy.
Z perspektywy lat widzę, że byłem za młody na tak poważny klub i takie poważne granie. Ale wtedy chciałem się rozwijać. Podejrzewam zresztą, że niewielu zawodników odrzuciłoby propozycję Śląska Wrocław. Ale to była drużyna gwiazd. Dlatego jak Trefl Sopot zaczął szykować jakąś paczkę do ligi, pojechałem z nimi na obóz. Po dwóch tygodniach nabawiłem się kontuzji. Musiałem poddać się małej operacji kolana i cały kolejny sezon miałem z głowy. Potem grałem w Zielonej Górze, Przemyślu, Lublinie…

- I co?
- Ludzie z zewnątrz inaczej widzą zawodową koszykówkę. Nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy jak wygląda. Wszyscy mówili o mnie "talent, talent". Ale od podszewki życie klubowe to było też użeranie się o pieniądze, niemal żebranie. W 2003 roku zdecydowałem, że koniec tego pętania po Polsce, wracam do rodzimego Zastalu i pogram tu do trzydziestki, a potem się pożegnam ze sportem. Niestety, zostałem zaledwie miesiąc.

- Wyleciałeś z wielkim hukiem. Prezes Rafał Czarkowski rozwiązał z tobą kontrakt z powodu podania nieprawdziwej przyczyny nieobecności na treningach. Podobno oszukałeś go mówiąc, że miałeś kontuzję i byłeś u lekarza. Tyle że ten medyk przebywał za granicą.
- To wersja prezesa. Tamtego lekarza rzeczywiście nie było, więc załatwiłem sobie wizytę u innego. Ale nie dano mi się wytłumaczyć. Uważam, że prezes szukał pretekstu, by rozwiązać umowę. Szukał i znalazł. Przecież ja nie wymyśliłem sobie kontuzji. Lekarz powiedział mi później, że wystarczył miesiąc przerwy i wróciłbym do boju na boisku. Mogłem szukać sobie jeszcze jakiegoś klubu, ale nie miałem ochoty już się tułać i użerać z prezesami. Pomyślałem sobie, że jeśli mój Zastal wyrzuca mnie po tylu latach wyrzeczeń, to kończę karierę. Dam sobie spokój z zawodową koszykówką i wezmę się za coś innego.
- To znaczy?
- Założyłem własną firmę, ale nie wypaliła. Matka wciągnęła mnie w sprzedaż ubezpieczeń. Zajmuję się tym już pięć lat i bardzo to lubię. Jestem panem samego siebie. Pracuję, kiedy chcę i jak chcę. Podoba mi się taki tryb pracy. Wymaga konsekwencji, ale sport nauczył mnie zdyscyplinowania i wytrwałości w dążeniu do celu.

- Grasz jeszcze?
- W lidze amatorskiej. Z fajną grupką zawodników, którzy stanowili trzon słynnego Zastalu - Piotrem Galantem, Radosławem Nowackim, Mirosławem Łukowskim, Piotrem Olczakiem, Tomkiem Krzyżyńskim. Koszykówka to był kiedyś kawał naszego życia. Lubię spotkać się z chłopakami i pograć.

- A z synem?
- Kuba ma 11 lat i od małego styczność z koszykówką. W naszym domu cały czas mówiło się baskecie, chodził na moje mecze. Teraz Kuba trenuje w Zastalu. Obserwuję go, ale nie zmuszam do niczego. To jego sprawa.

- Chodzisz na Zastal?
- Karnety wykupiłem na cały sezon.

- Masz tak, że chciałbyś zejść z widowni i pomóc chłopakom?
- Czasami się zdarza. Znam się na koszykówce i widzę, że tę akcję można by inaczej rozegrać. Ale mogę tylko się podenerwować.

- Nie żałujesz?
- Czego?

- Miałeś być wielką gwiazdą, a już wieku 27 lat poszedłeś na sportową emeryturę.
- Jasne, że żałuję. Jest czego. Były predyspozycje, był talent. Myślę, że gdyby nie kontuzja na obozie w Sopocie, to chyba grałbym w tamtym klubie i moja kariera zupełnie innym torem by się potoczyła. Jakim? Tego nie wiem. Można tylko sobie gdybać.

- To czego zabrakło?
- Może szczęścia, może większej pracy. A może trenera, który by mnie poprowadził. Zabrakło tego nieokreślonego "czegoś", co sprawia, że jedni się wybijają, a inni nie. Nie wszystko zależy jednak od zawodnika. Przecież w Zastalu było mnóstwo chłopaków, którzy fajnie grali, ale gdy osiągnęli wiek seniora po prostu przepadali. Zdolnych i utalentowanych mieliśmy dziesiątki, setki. A tych, co zrobili jako taką karierę zliczysz na palcach dwóch rąk. To wina systemu szkoleniowego i polityki klubów, które stawiały na obcokrajowców. Młody, zdolny polski gracz wytrzymywał rok, dwa, trzy a potem lądował w niższych ligach. I było po zawodniku. Można nie zauważać, że Zastal osiąga bardzo duże sukcesy w koszykówce młodzieżowej, ale nie ma jednak ich przełożenia na seniorów. I niech każdy sam sobie odpowie, o co tu chodzi i jaka jest tego przyczyna.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska