Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miedź Legnica to dla AZS AWF Gorzów za wysokie progi

Przemysław Piotrowski 0 68 324 88 69 [email protected]
fot. Archiwum
W Legnicy nasi AZS AWF musiał przynajmniej zremisować, aby nie spaść z ligi. Niestety, ekstraklasa to chyba za wysokie progi, bo gorzowianie ani przez moment nie zagrozili gospodarzom.

Do tego spotkania nasi szykowali się cały tydzień. Jeśli by zremisowali lub wygrali, mogliby przedłużyć swoje szanse na utrzymanie i szykować się na baraż. W Legnicy miała być, jak zapowiadał Arkadiusz Bosy, walka na noże. Niestety, nasi od początku do końca ustępowali rywalom w każdej formacji i byli po prostu słabsi.
Zapowiadało się wspaniale. Najzagorzalsi kibice z Gorzowa "zakasowali" gospodarzy. Z flagami i przyśpiewkami byli zdecydowanie bardziej głośni i widoczni. Pierwszy raz głośno westchnęli, gdy w pierwszej akcji Paweł Kiepulski świetnie wybronił rzut Filipa Kliszczyka. Kolejne również nie przyniosły goli. Obie ekipy były wyraźnie spięte i przygniecione ciężarem gatunkowym spotkania. Wiedzieli, że kto przegra, z hukiem spada do pierwszej ligi.

W pierwszym minutach ciężar gry naszej ekipy wziął na siebie doświadczony Władymir Huziejew. Niestety, nie mógł się wstrzelić, choć trzeba przyznać, że fantastycznie bronił Kiepulski. Gdy w 5 min dostaliśmy karnego, wydawało się, że Białorusin otworzy wynik meczu. Huziejew trafił jednak prosto w bramkarza, a chwilę potem Andriej Kavaliou strzelił na 1:0. - To był kluczowy moment spotkania - mówił po meczu trener Michał Kaniowski. - Gdyby Huziejew trafił te kilka rzutów i karnego, rywale na pewno by później nie odjechali.

Co prawda Robert Janowski w odpowiedzi trafił z lewego skrzydła, ale był to ostatni remis w tym spotkaniu. Rywale odskoczyli na 3:1, 5:2 i 8:4. Wtedy szalał w ataku Adam Skrabania, na którego gorzowianie nie mogli znaleźć recepty. Tymczasem akademicy grali fatalnie. Prawe skrzydło na którym miał rządzić kapitan Tomasz Jagła, praktycznie nie istniało. W kole i na lewej flance również było słabiutko. Kaniowski w miejsce Jagły wprowadził Jarosława Galusa, który w końcu przełamał niemoc i trafił na 10:7 dla gospodarzy, ale "kat" Skrabania kontynuował dzieło zniszczenia. Jego kolejne trzy gole i jeden Radosława Fabiszewskiego i było 14:8.
Po przerwie nasi nie potrafili zmniejszyć przewagi. Po drugim karnym Huziejewa w 37 min jeszcze była nadzieja przy stanie 18:14 dla miejscowych. Potem zaczęła się prawdziwa egzekucja. Niesamowity Skrabania i R. Fabiszewski trafiali jak chcieli, a nasi byli blokowani lub tracili jedną piłkę za drugą. Na kole obudził się Bosy, który rzucił 6 bramek, ale nie miał wsparcia u kolegów. Przy stanie 29:20 tylko cud mógł uratować gorzowian... Nic takiego nie nastąpiło i od 58 min, przy wiwatujących kibicach gospodarzy, rywale spokojnie dowieźli zwycięstwo, a gorzowianie pożegnali się z ekstraklasą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska