Dom z żółtą elewacją w Starym Kisielinie. Łucja Orłowska zajmuje mieszkanie na pierwszym piętrze. Lokal dostała od gminy siedem lat temu. Wprowadziła się z dziećmi. Dziś córka i dwóch synów są już dorośli. Nie mają roboty, pracują dorywczo. Pracy do niedawna nie miała też pani Łucja. Od kilku miesięcy sprząta na pół etatu w prywatnej firmie.
- Jakoś tak ciągle mam pod górkę - siada na skraju starego fotela. - Niedługo skończę pięćdziesiątkę i taki prezent na urodziny dostałam: muszę opuścić mieszkanie. Z meblami, ze wszystkim... Gdzie pójdę? Nie wiem... Chyba namiot przy drodze rozbiję.
Chleb zamiast opłat
Piątek. Siedzimy przy stoliku, pani Łucja częstuje kawą. Mieszkanko skromne, po pokoju biegają kocięta, dzieci nie ma. Za tydzień urzędnicy zjawią się po klucze. Nie ma zmiłuj, lokal trzeba opuścić.
- Od dwóch lat nie płacę czynszu - wzdycha kobieta. - Miałam do wyboru: albo opłaty, albo chleb. Wybrałam chleb... No i jeszcze syn miał wypadek. Leki, rehabilitacja, wszystko kosztuje. Jaki jest dług? Ponad siedem tysięcy, a może więcej...
W styczniu tego roku na wniosek "gospodarki komunalnej" sąd nakazał Orłowskiej opuścić mieszkanie. Nie przyznał jej prawa do lokalu socjalnego. Eksmisję wyznaczono na 29 maja.
- Czuję się pokrzywdzona, bo niejeden w Kisielinie ma zadłużenie większe od mojego i nikt ich nie wysiedla - chowa twarz w dłoniach. - Ja nie piję, nie robię burd, nikomu nie ubliżam...
- A dzieci?
- Też nie piją... Chłopcy nie wyrośli na bandziorów, ani na złodziei... Czasami muzykę za głośno puszczają w piwnicy, koledzy na motorach do nich przyjeżdżają... Ale to dobre chłopaki.
Orłowska mówi, że głośna muzyka i koledzy na motorach nie podobają się Edwardowi L. sąsiadowi zza ściany. - Słał pisma do gminy, donosił na policję, synów wyzywał... Przez niego idziemy na bruk.
Nie skacze z radości
Tydzień temu Orłowska napisała list. Dyrektora "gospodarki komunalnej" prosi o wstrzymanie eksmisji, obiecuje spłacić zadłużenie w ratach. Dołącza podpisy sąsiadów, że nie jest uciążliwą lokatorką. Podpisali wszyscy, nawet policjant. Tylko sąsiada zza ściany nie ma.
- Bałam się do niego pójść, bo i tak by nie podpisał - pokazuje pustą kartkę.
- Pani Orłowska? To najspokojniejsza osoba w tym budynku - chwali sąsiadkę Sabina Piróg. - Do synów też nic nie mam. Chłopcy, jak chłopcy, chcą normalnie żyć.
Pukam do Edwarda L. Ale mężczyzna wyrzuca mnie z mieszkania.
Jutro Łucja Orłowska miała opuścić dom przy Pionierów Lubuskich. Ale nie opuści. Leszek Klim, szef "gospodarki komunalnej" poszedł kobiecie na rękę i wstrzymał eksmisję o miesiąc.
Następny krok należy teraz do wójta. - Bo tylko wójt może przywrócić tej pani tytuł prawny do tego lokalu - wyjaśnia dyrektor.
Ale Orłowska wcale z radości nie skacze. - Ja już nie chcę tu mieszkać... Wiem, że sąsiad będzie nam dokuczał, bo nas nie lubi. Spłacę dług i poproszę wójta, żeby znalazł dla nas inny kąt
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?