CHCESZ TRENOWAĆ?
CHCESZ TRENOWAĆ?
Zimą trenerzy ZLKL-u Zielona Góra prowadzą zajęcia w hali przy ul. Urszuli (obok hotelu Leśnego). Są tam od poniedziałku do piątku, w godz. 16.00-19.00.
Przed tygodniem tyczkarze ZLKL-u Zielona Góra wygrali mistrzostwa w Spale. 18-letni Barski dołożył czwarty medal do swojej kolekcji (ma też złoto młodzików oraz srebro juniorów młodszych z hali i ze stadionu). - Gdy byłem w piątej klasie, mama denerwowała się, że siedzę w domu i nic nie robię - wspomina. - Powiedziała, że mam zacząć coś trenować. I zaprowadziła mnie na stadion. Chciała, żebym biegał. Ale akurat pan Grzegorz Kurkiewicz miał zajęcia z tyczkarzami, więc trafiłem do tej grupy.
Śmiało można powiedzieć, że mama i Piotr znaleźli się wtedy we właściwym czasie i miejscu. Bo Kurkiewicz to tyczkarski guru. Ilu medalistów mistrzostw Polski już wychował? - Nie liczę - uśmiecha się 75-letni dziś trener, który szkoli młodzież od 1959 roku! Gdy sam był zawodnikiem, skakało się o tyczkach bambusowych, a potem metalowych. I nie na miękki materac, tylko na... piasek. - Jak w Zielonej Górze biłem rekord województwa, to dwa razy spadłem z wysokości czterech metrów na ubity piach. Po takim lądowaniu trzeba było z pięć minut pochodzić, żeby dojść do siebie. I skakać dalej! - opowiada.
Dodajmy, że Kurkiewicz, mimo skończonych 75 lat, wciąż jest na fleku. - W tenisa to mógłbym grać codziennie. Młotem też porzucam. Ze skakaniem trochę jest problem, bo mam kontuzję lewej nogi i trudno mi się odbić. Bieganie mnie nie interesuje, bo to sprawa raczej nudna - kwituje. Jak dodaje, teraz ma taką ekipę, że jeden zawodnik przyprowadza na trening drugiego. - Praktycznie każdy może skakać, bo każdy ma zadatki. Chyba że ktoś się boi. A wynik zrobi ten, który ma ambicję - podkreśla.
Na początku lat 80. w grupie Kurkiewicza trenował Mariusz Żurowski. Czy był dobrym tyczkarzem? - Eee tam. Raz udało mi się zdobyć brąz, na halowych mistrzostwach Polski juniorów w Zabrzu - przyznaje. Jako szkoleniowiec osiąga znacznie lepsze wyniki. Pod jego okiem ćwiczy Cerbińska. - Warunki fizyczne ma super. 182 centymetry wzrostu! - zauważa.
Tydzień temu Kasia wywalczyła drugi medal mistrzostw Polski. - W mojej karierze tyczkarskiej - zaznacza (ma też brąz juniorek ze stadionu). Bo wcześniej była kariera tenisowa, okraszona trzema brązowymi krążkami (do lat 12 drużynowo w hali oraz młodziczek i kadetek w deblu). Dlaczego zdecydowała się zmienić dyscyplinę? - Z powodu szkoły, braku sparingpartnerek, no i mój tata Maciej skakał o tyczce u pana Kurkiewicza, w tym samym czasie, co trener Żurowski - wylicza. - Lekka atletyka zawsze była mi bliska, a sport traktuję bardzo poważnie. Ale zobaczymy, co będzie dalej, bo w tym roku czeka mnie matura. I myślę o medycynie.
Gdy pytam Żurowskiego o najbardziej znaną wychowankę, odpowiada: Justyna Ratajczak. Z każdych mistrzostw Polski juniorek młodszych i juniorek wracała z medalem, często złotym. W 2004 roku była czwarta na mistrzostwach świata juniorek w Grosseto. Dziś Justyna Hudyma opiekuje się najmłodszymi (8-12 lat) kandydatami na tyczkarzy. - To najczęściej dzieci z SKS-ów, które prowadzę w szkole - mówi. - Grupa jest super! Robimy trening ogólnorozwojowy: trochę gimnastyki, trochę biegania, trochę skakania... I już widzę, że rosną przyszłe tyczkarskie gwiazdy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?