Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Traktory na tory!

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Andrzej Flügel, kierownik działu sportowego Gazety Lubuskiej
Andrzej Flügel, kierownik działu sportowego Gazety Lubuskiej archiwum GL
Po przełożeniu meczu finałowego w żużlowej ekstralidze znów rozgorzała dyskusja o rozgrywaniu najważniejszych i decydujących spotkań w sezonie w połowie października.

Przecież wiadomo, że w naszym kraju niemal zawsze jest chłodno, wietrznie i deszczowo. Nie jest to żaden problem dla kibiców, zresztą zawsze powtarzam, że ulubiona dyscyplina wymaga ofiar. Jednak nawet głupi deszcz, który w lipcu czy sierpniu jest niczym groźnym, w połowie października może być sprawcą przełożenia meczu. Bo żużel to dyscyplina, która lubi ciepło i jest zależna jak mało, która z popularnych w naszym kraju, od pogody. Ale cóż, wszyscy powtarzają to niemal w kółko i prawie, co rok jest tak samo. A tory? Gdyby były robione tylko z uwagi na porę roku, na przykład twarde, żeby woda mogła spłynąć, to może dałoby się jakoś jechać. Jeśli jednak dwa dni przed meczem nawierzchnię ostro atakują brony, potem mamy jesienny deszczyk, to kibice mogą sobie obejrzeć traktory, smutnych panów zgarniających błoto i sędziego, który stojąc po kostki w mazi mówi: niestety, nie możemy dziś pojechać. Zresztą tory to zupełnie osobny temat. Czasem przysłuchuję się dyskusji na ten temat i łapię się za głowę. Przy historiach, jakie słyszę, przekręty w piłce nożnej, w swoim rodzaju banalnie proste (my płacimy, wy przegrywacie), są przy wszelkich możliwych kombinacjach na torach niczym zabawa w piaskownicy. Wszyscy o tym mówią, każdy jest za normalnością, ale na obiekcie rywala. U siebie przed ważnym meczem? Jakiś wilczy dołek, małe kartoflisko albo betonka? Proszę bardzo. Pamiętam jak kiedyś przed laty zadzwonił Czytelnik i opowiedział jak bladym świtem w niedzielę wracał samochodem z dalekiej podróży i zauważył jeżdżący po torze traktor z broną. Prosił abym na łamach zapytał, co on tam robił o czwartej rano? Zapytałem. Nie muszę opowiadać, jakie piekło się rozpętało i jakie słowa poleciały pod moim adresem. Ale odpowiedzi, co on tam robił nie było.

Inna sprawa. Czemu wszystkie mecze muszą odbywać się w niedzielę? Gdyby były w sobotę ewentualny deszcz spowodowałby przesunięcie na niedzielę. Obyłoby się bez jazdy w dni powszednie, które sprawiają, że jest zazwyczaj mniej ludzi, a do kas klubowych wpływa mniej pieniędzy. Kiedyś tłumaczono to konkurencją piłki nożnej. Ale przecież tam gdzie jest silny żużel, słabuje futbol i odwrotnie. To stała tendencja z małymi wyjątkami. W kończącym się sezonie tylko Wrocław i Gdańsk miały zespoły w najwyższej klasie w tych dyscyplinach i daję głowę, że kluby spokojnie dogadałby się. Ktoś powie: ale jest Grand Prix. To też nie problem. Przecież to tylko kilka terminów. Nie rozumiem skąd od lat takie szalone przywiązanie do niedzieli? Szczególnie teraz, kiedy mecze organizuje się wieczorem, a po spotkaniu kibice lubią posiedzieć przy piwku, podyskutować o tym, co przeżyli. Jeśli są przyjezdni, a przecież - choćby w naszym regionie - jest ich bardzo dużo, a mecz zaczyna się powiedzmy o 20.00, to w domu mogą się zjawić grubo po północy. Ktoś kiedyś rzucił hasło: może piątek wieczór? Ale zakrzyczano go. Niedziela i już!

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska