Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordercy żużla

Rafał Darżynkiewicz
Fenomen polskiego żużla polega na niespotykanym zainteresowaniu kibiców. Nigdzie indziej na trybunach nie zasiada ich tylu, co w Polsce.

Najnowsze badania pod ogólnym tytułem "Oblicze polskiego sportu 2009"pokazują, że zainteresowanie żużlem rośnie. Na dziś to prawie 17 procent społeczeństwa z połowy nas. Połowy, która w jakimś tam stopniu wie, co to sport. Tych co wiedzą i odróżniają piłkę nożną od piłki ręcznej jest tylko 45,9 procenta. Kibic żużlowy, co najbardziej budujące, to człowiek w badaniach nazwany "fanem sportu".

Taki osobnik to mężczyzna z miasta chętnie uczestniczący w imprezach sportowych na żywo. Ogólnie speedway to dyscyplina dopiero numer jedenaście, ale wśród tych którzy kochają żużel niewielu jest kibiców kanapowych i niedzielnych. Te dwie grupy nakręcają zainteresowanie piłką nożną, siatkówką czy skokami narciarskimi, ale na stadiony nie chodzą, więc za bilety nie płacą.

Ten długi wstęp, poparty fragmentami pracy badaczy z szacownych firm, dedykuję włodarzom polskiego żużla. Tym razem nie wrzucam ich do jednego worka. Po przeciwnych stronach barykady stoją GKSŻ i Speedway Ekstraliga. Rzecz w tłumikach. Ciągle brak jasności, gdzie na polskich stadionach będzie ciszej, a gdzie głośniej czyli normalnie. Speedway Grand Prix stoi przy swoim i będzie po staremu, nasza ligowa elita także nie zamierza odpuszczać, więc w ośmiu miastach będzie głośno. W zaparte a właściwie na pasku FIM biegną działacze żużlowej centrali. Cicho ma być w I i II lidze i wszystkich innych imprezach. Spór działaczy uderza w żużlowców. U progu lutego większość z nich ma niezłą kołomyję, jak to wszystko poukładać. Czekają na porozumienie czyli ujednolicenie przepisów.

Po raz pierwszy kibice trzymają stronę Speedway Ekstraligi. Choć raczej sytuacja jest odwrotna, bo prezesi jako menedżerowie, zdają sobie sprawę ze sponsorskiej roli fana sportu w utrzymaniu dyscypliny. Rolę płacącego, wcale nie mało, za utrzymanie żużla na całym świecie rozumieją także ludzie odpowiadający za cykl Grand Prix. Kibice płacą i nie chcą zmian. Tego nie chcą zrozumieć ludzie w GKSŻ i PZMot. FIM chce zmian, to je wprowadzamy. Co może zyskać nasz żużel dzięki nowym tłumikom?

Bałagan to pewne. Już go mamy. Co jeszcze? W ramach podziękowań za zdyscyplinowanie centrala wskaże profity. Przeczytamy, że oto naszemu krajowi przyznano organizację rundy kwalifikacyjnej mistrzostw Europy par, także półfinału czyli race-off czy jakoś tak mistrzostw świata juniorów. Rozpędzeni w samochwalstwie granatowomarynarkowi wspomną też o lodowej dzikiej karcie dla Grzegorza Knappa. To akurat nieprawda, ale przecież się starali.

Należę do zwolenników starych tłumików. Przecież dotychczas w Toruniu czy Rzeszowie nikt nie protestował, że jest za głośno. Tam stadiony były lub są na osiedlach mieszkaniowych. Kto może zyskać na regulaminowej zmianie? Pomysłodawca i producent tłumików to jasne. Paradoksalnie na tym zamieszaniu zyskuje też konserwatywna Speedway Ekstraliga. Hasło: "Tylko u nas prawdziwy żużel" powinno dodatkowo przyciągnąć na stadiony kibiców z cichych miast. W Grudziądzu, Rawiczu czy Poznaniu będzie ciszej i ciekawiej.

Pomysłowość fanów żużla nie zna granic. Ewentualne już zapowiadane protesty wcale nie muszą ograniczać się do powtórki angielskich wzorów z połowy lat dziewięćdziesiątych, gdy wprowadzano tzw. łyse opony. Hasło: "FIM kill speedway" można spolszczyć, a pierwsze litery zmienić. Można też uruchomić stronę, ale to już trąci futbolem, a ten akurat nad Wisłą jako wzór stawiany być nie powinien.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska