Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Mówili nam, że Polski nie ma - wspominają nowosolscy Sybiracy

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Mimo dekad, jakie upłynęły od tamtych tragicznych wydarzeń, delegacje Sybiraków wciąż licznie stawiają się na nowosolskich uroczystościach.
Mimo dekad, jakie upłynęły od tamtych tragicznych wydarzeń, delegacje Sybiraków wciąż licznie stawiają się na nowosolskich uroczystościach. fot. Filip Pobihuszka
Sybiracy i kombatanci wspólnie wspominali 71. rocznicę agresji sowieckiej na Polskę we wrześniu 1939 roku. Krótka i kameralna wręcz uroczystość przywołała ogrom nieszczęść, jakie spadły niegdyś na nasz kraj.

Uroczystości upamiętniające zdradziecki napad ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 r., jak zwykle stały się okazją do zadumy i refleksji nad następstwami tego, co zdarzyło się 71 lat temu. W piątek, na Skwerze Sybiraków, mówiono także o zbrodni katyńskiej, bolesnych repatriacjach ciągnących się do końca lat 50., czy zsyłkach w głąb Rosji.

- 71 lat temu, o tej porze wszystko już było jasne. W tym dniu zostaliśmy sami. Nadzieja zaczęła gasnąć - mówił podczas obchodów prezydent Wadim Tyszkiewicz. - Rodziny pomordowanych w Katyniu, były zsyłane w głąb Związku Sowieckiego. Na dziesiątki lat odebrano im prawo do żałoby i godności w upamiętnianiu najbliższych - mówi. - Historię trzeba pielęgnować i czcić bohaterów, po to, aby dramaty tamtych dni nigdy się nie powtórzyły.

- Od 2003 r. spotykamy się pod tym pomnikiem, uczcić tych, którym nie dane było wrócić, i tych, którzy złożeni są w polskiej ziemi - mówiła podczas uroczystości także Danuta Cygan, prezes nowosolskiego koła Związku Sybiraków.

- Jak bumerang wracają wspomnienia. Cztery wielkie deportacje, tysiące aresztowanych w pierwszych dniach wojny oraz w latach późniejszych, już po zakończeniu wojny. Aresztowania trwały w wyjątkowych przypadkach nawet do 1956 r. Szacuje się, że wywieziono w nich 1,3 mln obywateli Polski na Syberię. Rodzili się i umierali w czasie tej koszmarnej podróży. Polakom obecnego pokolenia, trudno zrozumieć realia tamtych lat - wspominała D. Cygan.

- Na przywitanie, rodzice nasi zostali poinformowani, że Polski nie ma, i nie będzie. Mówili: "Lepiej zapomnij. Jesteś tu po to, byś pracował i zdechł" - dodała.

W uroczystościach wzięli udział również państwo Kazimiera i Zenon Jurewiczowie. - Pamiętam 17 września 1939 r. Chodziłem wtedy do gimnazjum - mówi pan Zenon. - Jakoś tak Bóg ochronił mnie i siostrę, ale całą rodzinę, wszystkich dorosłych wywieźli. A ja przeczekałem wojnę pod Tarnopolem - wspomina. - Męża ojciec zajmował dość ważne stanowisko w Polsce okresu międzywojennego, ale w 1938 r. zmarł i dlatego mąż nie został wywieziony - dopowiada pani Kazimiera. - Takie szczęście w nieszczęściu - uśmiecha się pan Zenon.

- Ja jestem Sybiraczką, ale zostałam wywieziona dopiero w 1952 roku z wileńskiego - opowiada swoją historię K. Jurewicz. - Ojciec nie wyjechał w okresie pierwszej repatriacji. Uważał, że Polska ma tam wrócić, cały czas czekał na nią. W 1952 r., po rozpoczęciu kolektywizacji stał się niewygodny. Dlatego pięć lat i trzy miesiące spędziliśmy w Kraju Krasnojarskim. Wróciliśmy do Polski w czasie drugiej repatriacji, w 1965 r. - wspomina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska