I dzieło Aleksa Kurtzmana nawet takie ambicje posiada. Stara się reżyser, żeby ścigający się z kulami Tom Cruise w roli byłego komandosa - złodzieja zabytków Nicka Mortona nawiązywał do przygód niejakiego Indiany Jonesa. Niestety, Cruise’owi, nawet w kapeluszu i pośród setek szczurów czy robactwa, sporo do charyzmy i uroku Harrisona Forda brakuje.
Z chemii między naszym bohaterem, a ożywioną starożytną księżniczką (Sofia Boutella) czy współczesną koleżanką (Annabelle Wallis) też feromony jakiś szybko wietrzeją... A może po prostu w te relacje nie wierzymy. Zostaje akcja, której nadmiar przyprawia o ból głowy pomysłowością scenarzystów, którzy postanowili reanimować „Mumię” armią modnych zombiaków, ale też faszerując wiekowy korpus czym się da.
Doktor Jeckyll i pan Hyde w osobie Russella Crowe’a? Nieeee! Ależ tak! W Londynie, dokąd po wyprawie na Bliski Wschód, przenosi się akcja, wszystko może się zdarzyć. Nawet może pojawiać się duch zmarłego towarzysza Nicka i namawiać go do takich czynności, by ten mógł zmartwychwstać.
Humor, który mógłby „Mumię” uratować? No jest. W umiarkowanej, niestety, dawce. Trochę w dialogach, trochę sytuacyjnego. Gdy na przykład walczącmu z zombiakami Nickowi uwięźnie w złośliwym truchle to ręka, to noga.
Chyba jednak Tom Cruise powinien staranniej dobierać repertuar. Może już lepiej niech gwiazdor wciela się w sprawdzonych bohaterów. W 2018 r. znów zobaczymy go jako Ethana Hunta w szóstej już odsłonie „Mission: Impossible”.
Ale wcześniej ma wystąpić w... „Top Gun 2”!
No bez przesady.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?