Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślę po szwajcarsku, ale serce mam polskie

Dariusz Brożek
Matthias Frank ma 37 lat. Z wykształcenia jest inżynierem, od trzech lat w Borowym Młynie pod Pszczewem prowadzi gospodarstwo rolne.
Matthias Frank ma 37 lat. Z wykształcenia jest inżynierem, od trzech lat w Borowym Młynie pod Pszczewem prowadzi gospodarstwo rolne. fot. Dariusz Brożek
Rozmowa z MATTHIASEM FRANKIEM, Szwajcarem z Borowego Młyna pod Pszczewem, który uczestniczył w popularnym programie TVP 2 ,,Europa da się lubić''

- Jak pan trafił do programu ,,Europa da się lubić''?- Zgłosiła mnie żona. Pojechałem na rozmowę kwalifikacyjną i później wystąpiłem w odcinku poświęconym walutom krajów europejskich. W Szwajcarii można płacić banknotami i monetami euro, ale jesteśmy bardzo przywiązani do franków, zatem miałem sporo do powiedzenia.

- Czy wystąpi pan w następnych odcinkach ,,Europy''?- Zależy to od reżysera i prowadzącej program Moniki Richardson. Czekam na zaproszenie. To była fajna zabawa.

- Świetnie mówi pan po polsku. Czyżby mowa Mickiewicza była tak popularna wśród szwajcarskich górali?
- Mam polskie korzenie. Dziadek mojego ojca mieszkał w Grodzisku Wielkopolskim, ale po pierwszej wojnie wyemigrował do Szwajcarii. Polką jest także moja mama, która wyjechała z kraju w 1968 r. W naszym domu rozmawialiśmy po polsku, niemiecku i francusku, dlatego teraz bez problemu mogę się dogadać w sklepie czy urzędzie. Czytam polskie gazety i książki. Gorzej mi idzie z pisaniem. Łatwo uczę się języków obcych. Znam jeszcze angielski oraz podstawy włoskiego i rosyjskiego.

- Jak trafił pan do Borowego Młyna?- Często odwiedzam rodzinę mieszkającą w Polsce. Przed trzema laty dowiedziałem się o tym gospodarstwie i razem z ojcem postanowiliśmy je kupić. I nie żałujemy, chociaż wciąż je remontujemy i poznajemy tajniki trudnej pracy rolników.

- Czym się zajmujecie?- Mamy kury i bażanty. Przed kilkoma dniami kupiliśmy 11 owiec. To dla mnie zupełna nowość, bo do tej pory nie miałem do czynienia z rolnictwem. Ale idzie nam coraz lepiej.

- Jak się podoba kraj przodków?- Okolice Borowego Młyna to prawdziwy raj. Ludzie są wspaniali, a Polki bardzo piękne. W Warszawie poznałem moją żonę Ewę. Choćby dla niej było warto przyjechać. Minusem są nieżyciowe przepisy, które tylko komplikują ludziom życie. W Szwajcarii nigdy nie miałem do czynienia z takimi biurokratycznymi absurdami.

- Co Pan sądzi o naszej polityce?- W Szwajcarii bardzo się interesowałem sprawami społecznymi i politycznymi. Polscy politycy skutecznie mnie zrazili do oglądania programów publicystycznych z ich udziałem. Brak im elementarnej kultury rozmowy. I w dodatku cały czas media bombardują nas informacjami o aferach gospodarczych i politycznych. Dlatego w telewizji oglądam tylko programy o rolnictwie.

- Czy czuje się pan bardziej Polakiem, czy też raczej Szwajcarem. A może już Lubuszaninem?- Serce mam polskie, ale myślę jeszcze po szwajcarsku. Jak jestem w Szwajcarii i wybieram się do Polski, to mówię, że wracam do domu. I na odwrót. W Lubuskiem dobrze się czuję, ale równie dobrze mógłbym prowadzić gospodarstwo w innym regionie kraju.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska