MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myślibórz: Skarga na ratowników

Alicja Jarno
- Woprowcy używają sprzętu ratowniczego do zabawy, na przystani robią sobie imprezy, spraszają rodziny - skarży się myśliborzanka.

O myśliborskim WOPR pisaliśmy w lipcu ("Woprowcy nie wypłyną" z 3 lipca i "Omijajcie dzikie plaże" z 9 lipca). Wtedy to ochotnicy poskarżyli się, że nie mogą patrolować jeziora, bo urzędnicy zaproponowali im 3,5 tys. zł na benzynę.

Ratownicy chcieli co najmniej drugie tyle. - Benzyna tyle nie kosztuje, w latach ubiegłych woprowcy pływali za 1 tys. zł - tłumaczył wtedy burmistrz Leszek Wierucki. Ogłoszony przez niego przetarg na ochronę jeziora zakończył się w połowie lipca.

Nie wpłynęła na niego żadna oferta. Woprowcy nie patrolują już wód poza miejskim kąpieliskiem (plaży pilnują ratownicy z OSiR-u), a do akcji na wezwanie pływają za własne pieniądze. Tymczasem pod koniec lipca wpłynęła do Urzędu Miasta skarga na woprowców.

Długa lista oskarżeń

- To, co się od kilku lat dzieje u naszych woprowców, to skandal! Gdy nocą przechodziłam z psem koło woprówki, jeden z ratowników, wyraźnie pijany, wyzwał mnie od najgorszych - mówi autorka skargi (skontaktowaliśmy się z nią wczoraj, zastrzegła dane do naszej wiadomości). Według niej w siedzibie WOPR-u są organizowane libacje. Ratownicy wożą służbowym sprzętem rodziny i znajomych i ciągną prąd z woprówki do prywatnych kempingów. Woprowców oskarża też o kłusownictwo.

Dlaczego dopiero teraz napisała skargę, choć twierdzi, że ratownicy zachowują się tak od lat? Mieszkanka odpowiada, że to, co ją spotkało ze strony ratownika, przepełniło czarę goryczy.

WOPR się tłumaczy

Woprowcy stanowczo zaprzeczają. - Nic nie wiem, żeby coś takiego miało miejsce - skomentował Andrzej Olszewski, wiceprezes myśliborskiej jednostki. - Wydaje mi się, że te skargi to efekt konfliktu w rodzinie jednego z ratowników - dodaje.

Twierdzi, że w woprówce nie ma żadnych imprez, a ratownicy wożą co najwyżej turystów i to na sprzęcie wyłączonym z ratownictwa, żeby zarobić trochę pieniędzy. - Owszem, mamy dwa kampingi, ale za prąd płacimy z własnej kieszeni i są na to dokumenty. A ryby łowią z przystani posiadacze kart wędkarskich. Nie ma mowy o kłusownictwie - wylicza A. Olszewski.

Skargą zaskoczony jest Apoloniusz Kurylczuk, dyrektor zachodniopomorskiego WOPR-u, któremu podlega myśliborska jednostka. - Zażądam od ratowników wyjaśnień, gdy dostanę pismo ze skargą. Jeżeli okaże się ona uzasadniona, wyciągnę konsekwencje - powiedział nam. Zdaniem dyrektora takie oskarżenia godzą w wizerunek nie tylko myśliborskich ratoników, ale całego pogotowia wodnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska