Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarszy sklep w Zielonej Górze na nowym starcie. Wielka zmiana na 50. urodziny!

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Nocne zdjęcie z lat 70.
Nocne zdjęcie z lat 70. Arch. Domu Handlowego
Dom handlowy w Zielonej Górze zwany potocznie Domem Chłopa jeszcze raz wszedł w XXI wiek. Już na przełomie tysiącleci metamorfoza była znacząca, ale teraz jest totalna. Tytki z gwoździami nie będzie, ale dzisiaj są inni klienci.

Handel w Zielonej Górze. Dom Handlowy ma pół wieku

Właśnie minęło pół wieku jednego z najstarszych sklepów w Zielonej Górze. 13 listopada 1973 roku otworzył się Dom Handlowy przy ul. Kazimierza Wielkiego 1. Był to wtedy najnowocześniejszy obiekt handlowy w mieście. Zatrudniał 72 osoby. Wybudował go Powiatowy Związek Gminnych Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Zielonej Górze.

Zachował się album ze zdjęciami, które dokumentują roboty i pierwsze chwile działalności. Można zobaczyć, jak układano regały i towar. W wysokich stosach leżały talerze i patelnie. Były dziesiątki czajników, równo stawianych w kierunku szklanej witryny. Garnki złożone w piramidy. Powyżej metra w górę zajmowały ocynkowane wiadra, wkładane jedno w drugie. Na wieszakach pełna rozmiarówka garniturów. Tkaniny zwinięte w grubych belach. Stoiska z podziałem na bieliznę i bieliznę pościelową, konfekcję, dziewiarstwo i trykotaż. A za wielkimi szybami miasto, którego już nie ma, choćby dawno wyburzony dom, czy duży parking.

– Na dwóch piętrach klienci mogli kupić artykuły do produkcji rolnej, żelaznej, technicznej, artykuły gospodarstwa domowego, chemię gospodarczą, konfekcję damską i męską, dziewiarstwo, były też galanteria i pasmanteria – wymienia Renata Nawrocka, ostatnia prezes spółki Dom Handlowy przed zmianą właściciela. – Można tutaj było wtedy kupić wszystko, od gwoździa po garnitur.

Na zdjęciach zaskakują ilości towarów i ówczesne stroje pracowników. Zarówno panie, jak i panowie w fartuchach. Panie w ortopedycznych, szmacianych butach z odkrytymi palcami. Takie były wtedy wymogi. Buty te choć wygodne, podkreślały skromny wizerunek sprzedawczyń. Jedynie fryzury pozwalały na okazanie odrobiny kobiecości.

Przez wiele lat kupowało się też ceratę na metry.

– Może nie każdemu to się podobało, ale taka była potrzeba. Ludzie tej ceraty z metra chcieli do końca – zdradza pani Renata. – Zawsze najbardziej stawialiśmy na polskich producentów i dostawców. Wprawdzie w ostatnich latach nawet Zelmer miał fabryki w Chinach, ale my do końca staraliśmy się sprzedawać polskie produkty. Mieliśmy oryginalne szkło z Krosna, czy porcelanę Lubianę.
Już wtedy wśród klientów pojawiła się inna niż handlowa nazwa sklepu, potoczna – Dom Chłopa i została na długie lata.

Nocne zdjęcie z lat 70.

Najstarszy sklep w Zielonej Górze na nowym starcie. Wielka z...

Klienci przyjeżdżali z daleka

Na zakupy do Domu Handlowego zjeżdżali nie tylko mieszkańcy z okolicy. Z okazji półwiecza swojego zakładu figur ogrodowych w Nowej Soli Bogdan Zakrzewski wspominał na łamach GL, jak w Domu Chłopa kupił mieszarkę do pasz, bo w głowie miał pomysł na urządzenie do wylewania formy. Chciał, aby do środka można było wsadzić formę i tak ją przechylać, aby materiał oblewał ściany. Ta mieszarka służy mu do tej pory. Ściągnął z bębna połowę, wkłada formę, włącza, ona się kręci, wlewa materiał. – To jest pierwowzór potężnej maszyny. Jestem dumny, że z niczego tak się udało – opowiadał.

Do sklepu przyszła kiedyś aktorka Anna Seniuk. Oprócz zapłaty zostawiła dedykowany miłym sprzedawczyniom autograf. Na zakupach bywali też Andrzej Rosiewicz, Krzysztof Daukszewicz, Emil Karewicz i inni artyści, którzy w 70. latach ubiegłego wieku przyjeżdżali na Festiwal Piosenki Radzieckiej. Dom Handlowy należał do najlepszych sklepów w mieście.

Koniec PRL-u. W sklepie zmiany

Kiedy ruszyła transformacja polskiej gospodarki, pracownicy zatrudnieni do tej pory przez Wojewódzki Związek Gminnych Spółdzielni założyli Handlową Spółdzielnię Pracy Domet. Zmiana objęła nie tylko strukturę właścicielską. Wymieniono drzwi wejściowe na pierwsze plastikowe w mieście. Zniknęła blacha z fasady budynku. Powstał nowy wystrój stoisk i nowe branże towarowe.

Kiedy stuknęła trzydziestka, przyszła pora na kapitalny remont i przebudowę sklepu. To Mirosław Strzelecki z zespołem z Pracowni Projektów Architektonicznych Komplex stworzyli Dom Handlowy od nowa. Powierzchnia zwiększyła się z 1100 na 1800 m kwadratowych. Ta inwestycja kosztowała 2,5 miliona złotych. Po siedmiu miesiącach prac, Domet otworzył się 15 lutego 2003 roku. Dziesięć lat później przyszła czterdziestka i wiele życzeń. Prezydent Janusz Kubicki w okolicznościowym liście przyznał, że Dom Handlowy jest dla Zielonej Góry, choć w skromniejszej skali, ale jak dla Londynu Harrods lub dla Paryża Galeria Lafayett.

Praca drugim domem

– Wspólnie pracowaliśmy całe życie. Obchodziliśmy razem różne wydarzenia. Wychodziłyśmy za mąż. Rodziłyśmy dzieci. Dzieci szły do szkoły, komunii, zdawały maturę i szły na studia. Zakładały swoje rodziny. Pojawiały się wnuki. Naprawdę rzadko, kto pracował krótko. Bardzo się wszyscy lubiliśmy i szanowaliśmy. Pomagaliśmy sobie nie tylko zawodowo, ale i prywatnie – opowiada Renata Nawrocka. Do pracy w Domecie przyszła we wrześniu 1983 roku, zaraz po skończeniu szkoły średniej. Najpierw pracowała w sekretariacie ówczesnego dyrektora WZGS, w siedzibie przy ul. Kożuchowskiej Zbigniewa Chrula. – Na Kożuchowskiej była bocznica kolejowa. Podjeżdżały pociągi. Przywożone były kuchenki gazowe, lodówki. Zaopatrywaliśmy wtedy nie tylko Dom Handlowy, ale 33 GS-y na terenie województwa zielonogórskiego – wspomina.

Renata Nawrocka pracowała później w dziale wyposażenia wnętrz, a następnie wiele lat na stoisku metalowym w Domu Handlowym.

– Musiałam się nauczyć wielu nazw, żeby wiedzieć, np. co to jest mufa, czy nypel. Trójnik kojarzyłam. A jeśli chodzi o cale, to nie było problemu, bo jeden cal to 2,5 cm. Najbardziej bałam się urządzeń elektrycznych. Wtedy było tak, czego już dzisiaj nie ma, że kiedy klient kupował przykładowo wiertarkę, czy szlifierkę, przy kliencie podłączało się urządzenie do prądu i uruchamiało. Początkowo, kiedy musiałam włączyć wiertarkę, to zamykałam oczy – śmieje się pani Renata. – Ale człowiek nabywa wprawy, jeśli tylko chce się uczyć – dodaje.

Gwoździe w tytkach

Dzisiaj młodym mieszkańcom, trudno sobie wyobrazić miasto bez sieciowych sklepów budowlano-remontowych. Ale przez lata to w Domu Handlowym kupowało się to, co potrzebne było do remontu domu.

– Gwoździe były pakowane w metalowych kontenerach, po 20 kilogramów. Nie było, jak teraz kilku sztuk pakowanych w woreczkach. Wszystko trzeba najpierw było przeliczyć. A jak klient przyszedł i powiedział, że chce 10 deko gwoździ, robiło się tytkę z papieru, o, takiego rogalika – opowiada pani Renata, sprawnie zwijając jedną z kartek na biurku. – I ważyło się na szalkowej wadze. Później mieliśmy dobrze, bo były wagi elektroniczne. Tak, jak zmieniało się życie, tak zmienił się i handel.

W tym sklepie sprzedawano też motocykle i pianina, sprzęt RTV, wanny, kabiny prysznicowe, farby tapety, wszystko to, co klient chciał kupować.

Nad biurkiem w gabinecie w administracyjnej części budynku pani Renata ma dwa obrazki, na jednym namalowany Dom Handlowy, taki jaki był na początku, drugi przedstawia sklep po zmianach na przełomie tysiącleci. Dzisiaj budynek wygląda już inaczej.

Koniec jednego etapu, początek następnego

Handlową Spółdzielnię Pracy Domet zakładała określona liczba osób. Z czasem jej członków było coraz mniej. – Kobiety osiągały wiek emerytalny. Kiedyś to było 67 teraz 60 lat. Dlatego w zeszłym roku podjęliśmy decyzję o likwidacji. Nigdy nie chcieliśmy dopuścić do tego, żeby doprowadzić do stanu upadłości. Na szczęście to, co zostało założone, zostało spełnione. Domet nigdy nie miał żadnych zadłużeń. Było może nie na bogato, ale wynagrodzenia były na czas – podkreśla Renata Nawrocka, które ostatnie trzy lata przepracowała w zarządzie Domu Handlowego. Domet sprzedał swoje udziały w spółce Dom Handlowy. Jest nowy właściciel. Firma została pod taką samą nazwą.

– To była wspólna decyzja wszystkich członków spółdzielni, że po tylu latach etap w życiu się kończy i członkowie spółdzielni chcą przejść na emeryturę. Zostało nas zaledwie kilka osób – dodaje pani Renata, która wraz z jednym z pracowników została zatrudniona w nowej spółce. A kilka pozostałych pań przejdzie na zasiłek przedemerytalny.

Kiedy mija pięćdziesiątka, Dom Handlowy jeszcze raz wchodzi w XXI, a nowa metamorfoza jest najbardziej spektakularna. To dzisiaj nowoczesny sklep, który pasuje do modnych ulic handlowych miast na świecie. Zmienił się nie tylko asortyment, ale i sposób sprzedaży.

– Na wieszakach są modele pokazowe. Klient może usiąść do komputera i zobaczyć, jaki mamy dostępny towar. A mamy tutaj duży magazyn – wyjaśnia Kinga Wachowska, koordynator sklepu. – Jeśli towaru nie ma w magazynie, możemy każdy produkt zamówić do przymierzenia na kolejny dzień. Klient dostaje numer zamówienia. Nie trzeba za to płacić. Klient składa zamówienie. Magazyn szykuje produkty. Pojawiają się w szafeczkach. Klient odbiera i idzie do przymierzalni.

Zobacz też wideo: Budżet Zielonej Góry 2024

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska