Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza lubuska wyspa skarbów

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 dchajewski@gazetalubuska
Zaraz po wojnie tzw. diabelska studnia była zasypana gruzem
Zaraz po wojnie tzw. diabelska studnia była zasypana gruzem fot. Paweł Janczaruk
Nic tak nie pobudza wyobraźni jak opowieści o ukrytych skarbach. Stały się nieszczęściem kilku lubuskich zabytków, które zostały rozryte i rozkopane. Po latach okazuje się jednak, że nie wszystkie historie są wyssane z palca...

Marian Świątek, żagański regionalista, pieczołowicie rozkłada pożółkłe karty. To wykaz ruchomości ukrytych w 1944 roku w piwnicach pałacu. Autor jak najbardziej kompetentny, ostatni zarządca pałacu. Niby nic specjalnego, ale ta historia nabiera nowego wymiaru, gdy...

- Właśnie skontaktowała się ze mną liderka stowarzyszenia talleyrandowskiego - relacjonuje. - Rozmawiała z mieszkającym obecnie w Niemczech, w Bielefeld, byłym mieszkańcem Żagania, który opowiedział jej niesamowitą historię. Co ważniejsze, podpartą dowodami.

Chcieli dostać znaleźne

W roku 1947 był on dozorcą w żagańskim pałacu. Wraz z kolegą buszowali po pałacowych podziemiach. Podczas jednej z takich wypraw - dodajmy, że w niektórych miejscach piwnice mają dwa poziomy - znaleźli zaułek ze śladami kopania. Wydobyli skrzynie pełne zastaw, sztućców... Zresztą nawet nie sprawdzili, co w nich jest i zawiadomili władze licząc na sowite znaleźne. Natychmiast z "centrali" przyjechał konwój samochodów z kilkoma bardzo smutnymi panami. Skrzynie załadowano i wywieziono...

- W 1948 obaj znalazcy wystąpili z powództwem przeciwko państwu żądając znaleźnego - dodaje Świątek. - Odrzucono ich roszczenia. W bardzo sprytny sposób. Oto panowie znaleźli skarb przed godz. 15.00, czyli w godzinach pracy. Słowem działali w tym momencie jako funkcjonariusze państwowi w obiekcie, który został im oddany pod kuratelę.

Czy rzeczywiście w Żaganiu ukryto jakieś kosztowności? O, co do tego wątpliwości nie mają nie tylko łowcy sensacji. Ale tutaj do opowiedzenia jest nawet kilka historii...

Skrzynie pełne skarbów

Był rok 1944. 22 kwietnia pełnomocnik rządu poinformował wydział samorządowy Prowincji Śląskiej, iż najcenniejsze żagańskie zbiory zostały zapakowane do skrzyń i umieszczone w piwnicy. Rozebrano meble, sporządzono specjalne stelaże do przechowywania obrazów. Część majątku - szczególnie bibliotekę, planowano przewieźć do Miodnicy lub do dworu w podszprotawskiej Borowinie. Były także plany ukrycia skarbów w Kliczkowie w okolicy Bolesławca.

Gdy do akcji włączył się słynny prof. Guenter Grundman, konserwator zabytków prowincji dolnośląskiej, piwnice żagańskiego pałacu pełne były skrzyń. Ponieważ mieli przybyć pierwsi pacjenci do urządzonego w pałacu szpitala, szukano środków transportu, żeby skarby wywieźć. W październiku część dóbr zapakowano do dwóch samochodów. W piwnicy pozostało jednak 47 skrzyń i pakunków oraz pojedyncze przedmioty. W jednej ze skrzyń znajdował się słynny zbiór listów i rękopisów.

Francuz i Amerykanin

Jak można przeczytać we francuskich relacjach po wkroczeniu Rosjan do Żagania w pałacu zameldowało się dwóch oficerów - Francuz i Amerykanin. Panowie starannie przeszukali wszystkie zakamarki i za zgodą radzieckiego dowódcy zabrali kilka skrzyń, w których znajdować miało się dawne archiwum pałacowe. Według innej opowieści w pałacu pojawił się także dyplomata holenderski, podobno pełnomocnik spadkobierców Talleyrandów. Świadkowie mówią o wycieczkach cudzoziemców odwiedzających zabytek, nad którym przez pewien czas powiewała francuska flaga.

- Stąd nic dziwnego - jak dodaje Świątek - że część biblioteki znalazła się w ambasadzie francuskiej.
Co było w skrzyniach? Ostatni protokół zawartości skrzyń (pomijając ten, który pokazał nam Świątek) spisano w grudniu 1944 r., półtora miesiąca przed zdobyciem Żagania. Niemiecki historyk sztuki Palmbeck same tylko zbiory sztuki wycenił na 4 mln marek. Osobne inwentarze sporządzono dla bibliotek - francuskiej i niemieckiej oraz unikalnego zbioru listów. Sporo dzieł sztuki z tego wykazu znajduje się w muzeach francuskich, niektóre przewinęły się przez słynne domy aukcyjne. Większość obrazów i rzeźb z Żagania trafiła do zamku Valencay, będącym własnością Talleyrandów.

Nie ma listów

Gdzie tutaj zatem skarb? Nie wiadomo, dokąd zawędrowało wiele perełek, przede wszystkim kolekcja słynnych listów z kolekcji Doroty Talleyrand, które nigdy nie "wypłynęły". W posiadaniu Biblioteki Kongresu USA znajdują się mikrofilmy zbiorów tzw. archiwum Talleyrandów, sporządzone przez tajemniczego doktora Hutha. Nie wiadomo, jaką drogą trafiły za ocean.

Przed ponad 30 laty do Żagania dotarł list pewnego Niemca, który twierdził, że zna lokalizację ukrytych w żagańskim pałacu sreber i archiwaliów. Tropem ruszyła ekipa fachowców - nic nie znaleziono. Nic także nie wiadomo, by powiodły się wcześniejsze próby poszukiwań prowadzonych przez rozmaitych łowców skarbów, którzy zostawili po sobie pamiątki w postaci rozkutych ścian. A może skarb spoczywa w piwnicach pałacyków w Miodnicy lub Borowiny?

Wcześniej nikt nie mówił również o skrzyniach, od których rozpoczęliśmy naszą opowieść...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska