Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Neofita Lubuski. Wstyd przed Ryśkiem - felieton Marcina Kędryny

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
Zachodni Europejczycy mają do Unii Europejskiej stosunek zdrowszy niż niektórzy z Polaków. Uważają, że Komisja Europejska ma im służyć.

Donald Tusk, premier in spe, poleciał do Brukseli. Nie będę się nabijał z fascynacji tym, że leciał klasą ekonomiczną, napiszę tylko, że na tych trasach latają samoloty, w których zasadnicza różnica pomiędzy biznesem a ekonomiczną to catering, a przede wszystkim dostęp do alkoholu, bez którego przez dwie godziny raczej da się wytrzymać.

Donald Tusk, premier in spe, poleciał do Brukseli. Zapowiadał, że poleci tydzień wcześniej. Nawet dziesięć dni wcześniej. Po rozmowach wyszedł do dziennikarzy i powiedział, że pieniądze z KPO mogą się pojawić już w grudniu. I „nie jest do tego potrzebne zakończenie procesu legislacyjnego”. Jeżeli to prawda (i nie chodzi o to, czy Donald Tusk, premier in spe, usłyszał coś takiego z ust pani von der Leyen, bo zdarzało się jej wiele rzeczy wcześniej różnym polskim politykom obiecywać, by się z tych obietnic później nie wywiązywać) i pieniądze pojawią się w Polsce bez wypełnienia tzw. kamieni milowych, to znaczy, że Komisja Europejska, organ, którego demokratyczny mandat jest co najmniej dyskusyjny, otwarcie się przyzna do zaangażowania w demokratyczny proces wyborczy w kraju Unii Europejskiej.

Nie sądzę, żeby w Polsce kogoś szczególnie to ruszyło. Większość ludzi nie będzie się nad tym jakoś specjalnie zastanawiać. Jakaś część Polaków stwierdzi, że przecież oczywista rzecz, przecież wiadomo, że rządzący Unią Niemcy demokrację mają za nic. Inni z kolei będą zachwyceni, że elity europejskie zaangażowały się w wiatr, co rozgonił ciemne skłębione zasłony.

Dekadę z okładem usłyszałem dowcip. Historia w skrócie polegała na tym, że mąż podejrzewał, że go zdradza żona. Wszedł do szafy i czeka. Nie czekał długo. Najpierw żona w negliżu poszła do łazienki, w której się zaczęła malować i perfumować. Chwilę później do mieszkania wszedł bardzo przystojny Ryszard, wysportowany, świetnie ubrany. Mąż w szafie zaczął się Ryszardem zachwycać, że taki świetny i w ogóle. Nie będę wchodził w szczegóły. Żona zrzuciła z siebie koszulę nocną, mąż patrzy: że cellulit, że kilogramów może trochę zbyt dużo. "Ale wstyd przed Ryśkiem" - myśli. Dowcip opowiedziano mi w kontekście stosunku całkiem sporej części naszych współobywateli do europejskich elit. Ludzie ci po pierwsze uważają, że Unia to coś konkretnego, co znajduje się na zachód od nas. Po drugie, że musimy bardzo uważać, co mówimy i co robimy, bo ta Unia się na nas obrazi. I że musimy być tej Unii wdzięczni, bo to ona daje nam pieniądze. Na te wszystkie rzeczy, które się w Polsce budują. I musimy być wobec tej Unii mili, bo się na nas obrazi. I albo nas wyrzuci, albo nie da pieniędzy. A najlepiej by było, żeby nami bezpośrednio ta Unia rządziła, bo wtedy jest mniejsza szansa na to, że się będziemy wstydzić. I w ogóle będzie lepiej, bo przecież wiadomo, że nasze rządy zawsze są gorsze niż te zachodnioeuropejskie.

Pani doktor Fedyszak-Radziejowska mówi, że ta postawa jest pozostałością po czasie zaborów. Zaborcy wdrukowywali opowieść o tym, że Polacy szansę na rozwój i właściwie przeżycie, mają jedynie w ramach większych państw. W zależności od miejsca: Rosji lub Niemiec (Austro-Węgry zostawmy, bo tam było inaczej i efekty są trochę inne). Sto lat po zaborach wciąż to w ludziach tkwi. Nie pomogła w walce z tym ani klęska wrześniowa, ani to, co się działo przez następnych pięćdziesiąt lat.

W czerwcu Europa wybierze nowy Parlament. Czeka nas - wygląda na to - zmiana. A wcześniej ostra kampania wyborcza. Wielbiciele Ryszarda mogą doznać dysonansu poznawczego, słuchając jak na zachodzie Europy wyciągana w kampanii będzie kwestia używania funduszy przez Komisję do wywierania wpływu na polskie wybory. Bo będzie. Bo to polityczne złoto. Zachodni Europejczycy mają do Unii Europejskiej stosunek zdrowszy niż niektórzy z Polaków. Uważają, że Komisja Europejska ma im służyć. Że Unia nie jest dobrem samym w sobie. Ma służyć. Ma Europę wzmacniać. Nie podoba im się, by wzmacniała inne państwa kosztem państw, których są obywatelami. Stąd na przykład permanentny konflikt dotyczący energii jądrowej. Zachodni Europejczycy mają zdrowy stosunek do Unii. Przypomnijmy sobie, jak wystrzelili w kosmos pomysły europejskiej konstytucji, budowy superpaństwa.

Może się okazać, że nowy Parlament Europejski zacznie powoli wystrzeliwać w kosmos przeideologizowane pomysły, które tak naprawdę osłabiać będą Europę, zamiast ją wzmacniać - na przykład Fit for 55.

Unia to my. Krytyka działań Komisji Europejskiej to nie jest działanie przeciwko Unii. Niektóre decyzje Komisji działają na szkodę Unii. I w końcu owocują czymś takim, jak brexit. Unia to my. I naprawdę nie musimy mieć kompleksów. I naprawdę nie wszystko musi się nam podobać.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska