Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcę na torze być statystą tylko dlatego, że mam 40 lat

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
- Cieszę się ze swojego występu oraz z tego, że wciąż jestem na topie. Mam na karku 40 lat, ale wciąż interesuje mnie dobre ściganie - mówił po sobotnim zwycięstwie w Grand Prix Danii w Kopenhadze Tomasz Gollob z Caelum Stali Gorzów.

- Polscy kibice czekali aż cztery rundy, by znów zobaczyć pana na najwyższym stopniu podium Grand Prix.
- Stanowczo zbyt długo, dlatego też ogromnie się cieszę, że wygrałem w Kopenhadze. Po Gorzowie i Bydgoszczy to jeden z moich ulubionych stadionów, tych, które mi sprzyjają. Duński tor mi odpowiada, strasznie lubię tutaj jeździć. Dziś był znakomicie przygotowany, można było na nim walczyć. O to przecież chodzi, by móc się ścigać.

- Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo, bo w finale rywale nie zamierzali odpuszczać.
- W pierwszym wirażu było bardzo ciasno, ale zaryzykowałem i wyjechałem szeroko. Na zewnętrznej nabrałem odpowiedniej prędkości i ich wyprzedziłem. Dziękuję chłopakom, że pojechali fair. Każdy walczył o swoje, o jak najlepszą pozycję, ale zostawili mi miejsce pod bandą. Tak powinno być, tak się jeździ. Skoro ktoś jest szybszy ode mnie, to dlaczego mam za wszelką cenę go blokować. Co mogę powiedzieć? Jestem bardzo zadowolony! Cieszę się, że powróciłem na pierwsze miejsce. Dziękuję też za doping polskim kibicom. Razem walczymy dalej o kolejne złoto.

- Takie szarże pod płotem, jak ta w finale, to już znak firmowy Tomasza Golloba. Mimo to rywale wciąż dają się na to nabierać.
- Tak było dziesięć lat temu, pięć, wczoraj, dziś i mam nadzieję, że będzie jutro (śmiech). Ja się nie zmieniam: wciąż interesuje mnie dobre ściganie. Mam na karku 40 lat, ale nie zamierzam być z tego powodu statystą! Dopóki będą startował, dopóty będę tak samo szybko i widowisko jeździł.

- Nie przeszkadzał panu układany tor, a jak było z nowymi tłumikami?
- Dziś fatalne były dwa pierwsze starty. Tak naprawdę nie mogłem się odnaleźć. Szukałem ustawień, tego, co mi uciekło. Przecież do tej pory byłem w tym znakomity, a tu klops. Zanim byłem dla rywali nie do ugryzienia, sporo czasu poświęciliśmy z moim teamem na szukaniu odpowiednich ustawień do nawierzchni, jaka była w sobotę. Pomyślałem, uspokoiłem się i znalazłem to, co okazało się najlepsze i bardzo skuteczne.

- Czyli?
- Dokonaliśmy małych poprawek, których efektem jest dobry wynik na koniec zawodów. Tak jak powtarzałem to wielokrotnie: do nowych tłumików musimy szukać nowych ustawień. Wraz z mechanikami powoli dochodzimy do stanu, jaki był przed rokiem, ale wciąż zostało nam sporo pracy. Często decydują drobne niuanse, a czasami nie trzeba nic robić, tylko zmienić pole startowe.

- Wygląda, że odwaliliście kawał dobrej roboty.
- Tak, włożyliśmy w to dużo pracy. No ciężko mi idzie, ale idzie. Nie tylko w Grand Prix, ale w lidze szwedzkiej czy polskiej. Gollob się nie zmienił, ale sprzęt, na którym startuje, już tak. Na przykład dziś jechałem na trzech nowych silnikach. Zaryzykowałem, choć ktoś powie, że runda Grand Prix to nie najlepszy pomysł. Na szczęście jestem zadowolony, zdobyłem aż 20 punktów i znów jestem pierwszy w klasyfikacji.

- Nie było zwątpienia po tym drugim wyścigu, w którym świetnie wyszedł pan spod taśmy, a mimo to przyjechał na końcu stawki?
- Nigdy nie wątpię, nawet wtedy, gdy mi nie idzie. Wychodzę z założenia, że jeśli istnieje jeszcze możliwość, by coś zmienić, to walczę do końca. Jeśli jest promyk nadziei, to po prostu trzeba tak czynić.

- Przed panem występy na torach, do których raczej nigdy nie miał pan większych zastrzeżeń. Wróci spokój z poprzedniego sezonu?
- Tylko wtedy, gdy w miarę szybko znajdę dobre osiągi w silnikach. To najważniejsze. Powoli radzę sobie z nimi, ale cały czas na nowo je odkrywam. To, co trzeba zrobić, by być szybkim na trasie i na starcie. Cieszę się, że w Kopenhadze tak to wypadło i dlatego jestem optymistycznie nastawiony do następnych zawodów w Cardiff za dwa tygodnie.

- Wspomniał już pan, że celem zostaje obrona złotego medalu.
- Jak najbardziej, ale czeka mnie żmudna praca. Do tego jeszcze daleka droga. To dopiero początek, czwarta runda Grand Prix. Wiele jeszcze może się zdarzyć, na przykład ktoś złapie kontuzję, czego nie życzę nikomu, a tym bardziej sobie. Z drugiej strony znajdujemy się coraz bliżej półmetka i czas zyskiwać przewagę. Mimo wszystko wolę jednak gonić, co udowodniłem dziś w Kopenhadze, gdy odrobiłem sześć "oczek" do Grega Hancocka.

- Jak oceni pan występ kolegów?
- Jarek Hampel radził sobie bardzo dobrze. Miał pecha, że nie wszedł do finału. Gorzej z Januszem Kołodziejem, ale wierzę, że wkrótce będzie szło mu coraz lepiej.

- Pan i kilku doświadczonych zawodników, ze wspomnianym Hancockiem i Jasonem Crumpem na czele, znów potwierdziliście, że stara gwardia nie rdzewieje i ma się coraz lepiej.
- Jesteśmy jak wino: im starsi, tym lepsi. Wpływ na wynik ma bez wątpienia to, że mamy więcej doświadczenia od innych. Cieszę się ze swojego występu oraz z tego, że wciąż jestem na topie. Oby tak do końca sezonu.

- Dziękuję.

Więcej o wpływowych, sławnych i bogatych? Tych z historii i współczesnych znajdziesz na lubuski.regiopedia.pl - największej internetowej encyklopedii Ziemi Lubuskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska