- W sylwestrową noc takich zdarzeń może być więcej! - ostrzegają policjanci.
Już od kilku dni na ulicach słychać wybuchy petard, a im bliżej nowego roku, tym głośniej. I nikt się nie przejmuje, że to zabronione. - Tych, którzy bawią się na ulicy, można jeszcze znieść, bo przynajmniej widać skąd strzelają. Najgorsi są ci, którzy rzucają petardy z balkonów - mówi pani Dorota z ul. Rycerskiej w Choszcznie.
Winni są dorośli
Policjanci rozkładają ręce. - Najczęściej sprawcami są dzieci, ale ja winiłbym rodziców, bo ulegają pociechom i kupują im te groźne zabawki - mówi asp. Jakub Zaręba z choszczeńskiej policji.
Z policyjnych statystyk wynika, że co roku podczas sylwestra lekarze mają pełne ręce roboty. Ratują poparzonych petardami pacjentów. Leczą rany rąk i twarzy. Zdarzało się nawet, że petarda urwała młodemu chłopakowi dwa palce. Żeby uniknąć podobnych wypadków, policja od kilku tygodni prowadziła akcję profilaktyczną w szkołach całego powiatu.
Gdy zgaśnie lont
Ostrzegają też saperzy. Mjr Andrzej Szutowicz z Drawna uczula, żeby w sylwestrową noc nie podnosić z ziemi rac, które rozbawieni uczestnicy imprez wyrzucą z okien. - Trafiają się samopały przygotowywane z rożnego rodzaju materiałów wybuchowych. Możemy nawet zginąć, jeśli coś takiego eksploduje nam w rękach! - ostrzega Szutowicz.
Dorosłych upomina, żeby przed zakupem petard dokładnie zapoznali się z instrukcją obsługi. - Racę odpala zawsze jedna osoba, która musi przewidzieć w jakim kierunku poleci. Jeśli z jakichś powodów zgaśnie lont, nie należy go znów odpalać, ale poprosić strażaków lub policję o zabezpieczenie takiego niewybuchu - radzi saper.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?