Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieprzejezdna droga odcięła ich od świata

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
- Jak długo jeszcze mamy się boksować z gminą, rolnikami i ciężarówkami ryjącymi naszą drogę? - pyta Anna Pięta - Czy moje dzieci nie zasługują na trochę normalności?
- Jak długo jeszcze mamy się boksować z gminą, rolnikami i ciężarówkami ryjącymi naszą drogę? - pyta Anna Pięta - Czy moje dzieci nie zasługują na trochę normalności? Lucyna Makowska
Zimą śniegu jest tu po kolana. A gdy przychodzą roztopy, człowiek w błocie grzęźnie po kostki. Gruntowa droga dzieląca dom pani Anny od reszty wsi, przejezdna jest tylko latem.

Piętnaście lat temu mąż Anny Pięty dostał mieszkanie z kolei w budynku dawnego dworca PKP. Rodzina z czwórką dzieci jakoś sobie radziła. Ze swojej stacji jeździła pociągami do szkół w Żarach i Bieniowie. Kilka lat temu stację zlikwidowano. Od tamtej pory dzieci codziennie idą piechotą do najbliższego przystanku we wsi, bo do ich domu autobus nie dojeżdża. Gruntówka, którą codziennie pokonują dzieci pani Anny, biegnie między polami rolników.

Gdy przychodzą roztopy, nogi grzęzną w błocie po kostki. Zimą śnieg sięga po kolana. Zanim ktoś przejedzie traktorem i odśnieży, dochodzi dziesiąta. Dzieci zmuszone są brnąć w zaspach. - Tak wygląda nasza codzienność - pokazuje kobieta. - Spocone, mokre i zmarznięte zawracały do domu. Trudno im się dziwić skoro nawet samochodem nie da się dotrzeć do stojącego na uboczu wsi domu.

Sami się o tym przekonaliśmy, gdy dwa dni temu kobieta poprosiła nas o nagłośnienie sprawy. W połowie drogi osobówka ugrzęzła w błocie. Dalej nie było szans dojechać. Panią Annę poprosiliśmy, by dotarła do nas z dziećmi na piechotę. Starsze z czwórki rodzeństwa Sławek (18 l.), Mateusz (16 l.) i Paweł (13 l.) jakoś sobie radzą, ale Damian (6 l.), najmłodszy synek pani Anny, na samą myśl o pokonaniu drogi dostawał gęsiej skórki.

Wiele razy płakał rankiem, by mama pozwoliła mu zostać w domu. Dzieci mają już sporo nieobecności w szkole. W budynku po dawnej stacji oprócz kobiety z dziećmi mieszka 90-letnia kobieta. Starsza pani na zimę wyjeżdża do rodziny. - Mamy XXI wiek, a my jesteśmy odcięci od świata, przecież tu nawet pogotowie nie dojedzie, gdyby komuś coś się stało - mówi zdenerwowana matka.

Wiele razy prosiła o wsparcie wójta. Ale ten poradził jej kupić mieszkanie w mieście. - Mnie nie jest potrzebne mieszkanie, tylko przyzwoita droga - denerwuje się kobieta - nie potrzebuję autostrady. Wystarczy nawieźć trochę tłucznia. Ale ciągle słyszymy, że dla kilku osób nie opłaca się tego robić.
Wiesław Polit, wójt gminy tłumaczy, że podobnych dróg w 27 miejscowościach gminy ma na pęczki.

Pieniędzy na remont tych najbardziej uczęszczanych, co roku brakuje. Wyjaśnia, że drogi niszczą przewoźnicy transportujący drewno z lasu. Za to do ich naprawy się nie kwapią. W ten sposób cały ciężar remontu spada na gminę. Rozwiązaniem byłby zakaz wjazdu dla ciężkich samochodów. Tylko kto by tego pilnował? - zastanawia się W. Polit.

Na koniec rozmowy wyjaśnił, że podczas ostatnich spotkań, mieszkańcy Biedrzychowic wskazali najważniejsze potrzeby wsi. Droga wiodąca do domu pani Anny nie znalazła się na tej liście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska