Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieświadomie kupił w lombardzie kradziony telefon. Niedługo potem policja zastukała do jego drzwi

Michał Burkowski 0 68 324 88 64 [email protected]
Józef Kostrzewa pokazuje protokół z zatrzymania jego syna. - To skandal! - wścieka się Czytelnik.
Józef Kostrzewa pokazuje protokół z zatrzymania jego syna. - To skandal! - wścieka się Czytelnik. fot. Marek Marcinkowski
- Przyszli z nakazem, choć syn kupił aparat legalnie. Potraktowali go jak przestępcę! - wścieka się Czytelnik ,,GL''.

- Do tej chwili myślałem, że żyjemy w państwie prawa! Niestety, grubo się myliłem - mówi Józef Kostrzewa z Kożuchowa.

Cała historia zaczęła się w poniedziałek, kilka minut po szóstej rano. - Ktoś zapukał do drzwi, ale nie chciało mi się wstawać i otwierać. Bo kto normalny o takiej porze do ludzi przychodzi? - wspomina Czytelnik. - Ale ten ktoś nie dawał za wygraną i zaczął walić we framugę. Okazało się, że to policja, choć byli ubrani po cywilnemu.

Pan Józef ze zdziwieniem przeczytał prokuratorski nakaz przeszukania mieszkania, który wręczył mu funkcjonariusz. - Pokazali legitymacje. Chcieli pogadać. Wpuściłem ich do środka, choć żona wciąż leżała w łóżku. Już wtedy poczułem, że coś jest nie tak - dodaje Kostrzewa.

Kupił w komisie

Okazało się, że policjanci pojawili się w mieszkaniu Czytelnika, bo jego syn kilkanaście dni wcześniej kupił kradziony telefon. - A skąd on, do cholery jasnej, miał o tym wiedzieć - wkurza się pan Józef. - Kupił go legalnie. W komisie. Pokazałem nawet kwit ze sklepu, dowód sprzedaży!

To nie przekonało policjantów. Najpierw przesłuchali ojca, a potem zabrali syna do... siostry. - No, bo to córka miała ten aparat. Przed siódmą wzięli Michała, a funkcjonariusz zapewnił mnie, że kiedy ten odda mu telefon, to będzie mógł wrócić do domu. Najgorsze jest to, że kłamał. Wcale go nie wypuścili, ale zabrali na komisariat. Potraktowali jak przestępcę!

- Na posterunku pytali mnie o różne rzeczy. Później wyprowadzili do innego pomieszczenia. Tu siedziała matka z dzieckiem. Zagadnęli szeptem chłopca czy to ten, wskazując na mnie - wtrąca Michał. - On odpowiedział, że nie i na tym się skończyło.

Z kolei jego ojciec dodaje, że kiedy pojechał na komendę, dowiedział się, że nie wiadomo kiedy zobaczy syna. - Przecież to jawne pozbawienie wolności! - mówi zbulwersowany.

Szczegółów nie podamy

Po wizycie u Kostrzewy pojechaliśmy do Nowej Soli. To tu, w jednym z komisów, Michał kupił telefon. Niestety, drzwi były zamknięte. W środku nikogo nie było. Spróbowaliśmy następnego dnia i zadzwoniliśmy do lombardu.

- W środę była u mnie policja. Ja nic nie wiedziałem o żadnej kradzieży. Przecież różni ludzie tu przychodzą i oddają swoje rzeczy. Przekazałem dowód zakupu telefonu, człowieka który mi to sprzedał. A Czytelnik niech się nie martwi. W poniedziałek oddam mu pieniądze za trefny towar, choć mógłbym tego nie robić - wyjaśnia sprzedawca.

Skoro Kostrzewa miał wszystkie potrzebne kwity i pokazał dowód kupna, to dlaczego prokuratura wydała nakaz przeszukania jego mieszkania, a policja zabrała Michała na przesłuchanie? Ponadto z relacji pana Józefa wynika, że potraktowano go nie jako świadka, ale... podejrzanego. - Wszystko odbyło się zgodnie z procedurą - tłumaczy Ewa Kańduła, prokurator rejonowy z Nowej Soli. - Trwa postępowanie, więc o szczegółach rozmawiać nie możemy.

W podobnym tonie wypowiada się policja. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że telefon pochodził z przestępstwa, dlatego wezwaliśmy kupca na przesłuchanie - wyjaśnia Anna Szwarczyńska, rzeczniczka nowosolskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska