Na początek - dobra rada: nie czekaj z zakupem! Kto liczy, że w tłusty czwartek wychodząc po południu z pracy, dostanie tą słodką rozkosz dla podniebienia, może się zawieść. - O 15.00 to może jeszcze się nie skończą, ale o 16.00-16.30 to może ich już nie być - mówi nam Jan Frank, właściciel popularnej cukierni Śnieżka.
Klienci kupują pączki w liczbach - dla zwykłego zjadacza drożdżówki - niewyobrażalnych. - Ludzie biorą po 5, 10, 20 sztuk. Jedni biorą tylko dla siebie, inni "zespołowo"- dodaje cukiernik. Przez całą noc poprzedzającą tłusty czwartek jego pracownicy będą robić tysiące pączków. - Przygotujemy ich tyle, żeby starczyło - mówi Frank. Tylko ile pączków wystarczy mieszkańcom Gorzowa i okolic?
- Potrzeba będzie kilkaset tysięcy! - ocenia Jacek Różycki, właściciel piekarni i cukierni w Baczynie. Statystyki podają, że przeciętny Polak zjada w tłusty czwartek średnio 2,5-3 pączki. W zeszłym roku sama tylko firma Różyckiego zrobiła 47 tys. pączków. W otwartych do wieczora sklepach firmowych skończyły się one ok. 17.00, więc w tym roku pączków będzie 50 tys.! - Jeśli ktoś zamawia w sklepie 200-300 sztuk nie jest to dla nas zaskoczeniem - mówi przedsiębiorca. Dla porównania: do codziennej sprzedaży firma Różyckiego przygotowuje ok. 1 tys. pączków.
O tym, jak wielkimi jesteśmy amatorami pączków, mówią też statystyki, które podesłała nam wczoraj firma On Board Public Relations. Przeliczyła ona liczbę kupionych pączków w sklepach Tesco w całej Polsce. Wyszło z nich na to, że Lubuszanie (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) kupili najwięcej pączków, z tego w samym Gorzowie - i tylko w Tesco - sprzedano 56 tys.
Kolejna rada w sprawie pączków - najlepiej wyjść po nie wcześnie rano. - My otwieramy o 7.00. Ale rok temu ludzie, widząc, że jesteśmy w pracy wcześniej, domagali się pączków już po 6.00 - mówi Izabela Twardowska z piekarni - cukierni Maxx przy ul. Hawelańskiej w centrum.
- Największy ruch jest już około 8.00 - mówi Jacek Pawłowski z cukierni Szarlotka. Z jego obserwacji najbardziej "chodliwe" są pączki z marmoladą różaną. - Dlaczego jemy je najczęściej? Bo to tradycja. Ale nie wszyscy to nadzienie lubią. Co osoba, to inne upodobania kulinarne. Każdy jednak znajdzie pączka dla siebie - dodaje Pawłowski.
Jan Frank ze Śnieżki ma trochę inne zdanie: - Pączki z innym nadzieniem niż z różanym to profanacja. Inne pomysły do pączka nie pasują. No i nie smakują. Pączek z różą to tradycja. Tak samo jak faworki. One są jednak drogie w produkcji i dlatego ludzie nie kupują ich tak dużo - wyjaśnia. - A ja lubię każde pączki. Najlepiej z polewą czekoladową. Mogę zjeść ich nawet 10 - mówił nam 6-letni Bartek Sobczyk, który wczoraj był z mamą w centrum miasta.
Dziesięć pączków to jednak "bomba kaloryczna". Już nawet jeden to niezły... "granat" - od 250 do 400 kalorii (45 min. ćwiczeń). Jeden pączek to też wydatek - do 2 zł, tak więc w tłusty czwartek na pączki przeznaczymy "jedynie" kilkaset tysięcy złotych. Smacznego!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?