Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niska frekwencja - referendum w gminie Gubin nieważne

Tomasz Czyżniewski
Kampania przybierała różne formy. Również bardzo brutalne niechciane przez inicjatorów referendum.
Kampania przybierała różne formy. Również bardzo brutalne niechciane przez inicjatorów referendum. fot. Paweł Janczaruk
Dotychczasowa rada i wójt nadal będą rządzić gminą. Chociaż podczas niedzielnego referendum prawie 1.000 osób chciało odwołania władz, to nie ma to najmniejszego znaczenia. Frekwencja była za niska. Zabrakło 600 osób.

Żeby referendum było ważne, musiało wziąć w nim udział 3/5 głosujących w poprzednich wyborach samorządowych. W przypadku radnych do urn musiało pójść minimum 1.641 osób. Limit w stosunku do wójta wynosił 1.640 osób.
- Na 5.861 uprawnionych do głosowania na referendum przyszło 1.069 osób. Frekwencja wyniosła 18,24 proc. - informuje Stanisław Blonkowski dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Zielonej Górze. - Referendum jest nieważne. Wszystko zostaje po staremu.

Za odwołaniem rady gminy głosowało 982 mieszkańców, za odwołaniem wójta Edwarda Aksamitowskiego 967 osób. Tylko około setki osób wsparło radę i wójta. Większość ich zwolenników została w domu. Tak samo jak niezdecydowani, czy osoby, którym problem był całkowicie obojętny.
Wczoraj wójt Aksamitowski pracował normalnie. - A z czego mam się cieszyć? - krótko skwitował pytanie o wyniki referendum. - Trudno tu mówić o jakimś zwycięstwie. I o satysfakcji. Referendum nic nikomu nie dało. Widać, że nie umiemy z sobą rozmawiać i skłóciliśmy ludzi. A oni mają razem pracować. We wioskach i całej gminie. Jak dalej będziemy ciągnąć w ten sposób spory to do niczego nie dojdziemy.
Wójt na razie nie wie, co będzie dalej.

- Czy spotka się pan z przeciwnikami z referendum? - pytam.
- Nie wykluczam tego. Musimy rozmawiać. Ale nie na krzyki, lecz na argumenty. I w oparciu o przepisy prawa. Przecież nie będzie rozmawiać o tym kto, kogo nie lubi - odpowiada Aksamitowski.
Przypomnijmy: pretekstem do niedzielnego referendum był spór o budowę na terenie gminy kopalni węgla brunatnego i elektrowni. Mieszkańcy gminy stwierdzili, że nie chcą rozwoju takim kosztem i 8 listopada zeszłego roku w referendum odrzucili projekt budowy.
Dwa miesiące później powstała Obywatelska Grupa Inicjatywna ws. referendum. Jej członkowie uważają, że władze nie respektują wyników referendum i kontynuują pracę nad budową kopalni.

- To ważna sprawa, bo rozwój takim kosztem nam nie odpowiada - tłumaczy Andrzej Biliński ze Strzegowa, który jest pełnomocnikiem grupy. - I nadal będziemy przy tym obstawać, chociaż obecne referendum przegraliśmy. Wiadomo, że człowiek ma żal po porażce. Trzeba było jednak doprowadzić do referendum, by pokazać, że władze muszą się liczyć ze zdaniem mieszkańców. Poparło nas tysiąc osób. Szkoda, że nie było ich więcej. Nie udało się nam ich przekonać, a druga strona umiejętnie nas atakowała odradzając udział w głosowaniu.
Biliński również uważa, że spory są niepotrzebne i nie powinno się dzielić gminy. - Nie chodzi o to, by się wzajemnie opluwać. Z chęcią spotkamy się z wójtem - deklaruje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska