Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noc Świętojańska. Święto proroka i noc mocy...

Piotr Piotrowski
Wierzono, że rozpalane podczas letniego przesilenia ogniska są w stanie uchronić ziemię przed czarami i zapewnić obfite plony
Wierzono, że rozpalane podczas letniego przesilenia ogniska są w stanie uchronić ziemię przed czarami i zapewnić obfite plony fot. Janusz Bakunowicz
Kwiat paproci, wianki na wodzie, skoki przez ogniska... i św. Jan Chrzciciel, prorok poprzedzający Mesjasza. W czerwcowe dni w Polsce spotyka się i sacrum, i profanum...

Masowe imprezy odbywające się pod hasłem Nocy Świętojańskiej od lat cieszą się wielka popularnością. Nie tylko w dużych miastach, gdzie trudno w nich często odnaleźć aspekt duchowości - chrześcijańskiej czy ludowej, ale też w mniejszych miejscowościach. Wiele regionów w Polsce wciąż kultywuje stare tradycje, które choć z pogańskim rodowodem, zaimplementował i „oswoił” Kościół. Równolegle, co warto podkreślić, jako alternatywa do ludowej obrzędowości, pojawia się także świętowanie Nocy Kupały przez tzw. rodzimowierców, które wprost nawiązuje do tradycji pogańskich i religii Słowian...

Astronomiczne zjawiska

Letnie przesilenie polega na tym, że w ciągu roku występuje najkrótsza noc. To naturalne zjawisko astronomiczne jest spowodowane nachyleniem Ziemi w stosunku do Słońca, co z kolei sprawia, że o tej porze roku słońce oświetla naszą cześć półkuli najdłużej. Od tego momentu, czyli nocy z 21 na 22 czerwca, kolejne dni będą coraz krótsze, aż do grudnia, kiedy staną się najkrótsze w roku. Później znów zaczną się wydłużać, aż do pierwszego dnia lata. Cykl astronomicznych pór roku nieustannie powtarza się, zgodnie z tym co opisuje astronomia - więc żadnej już tajemniczości w tym nie ma.

Zwykłe zjawisko dla nas - współczesnych, w czasach dawnych, gdy nie rozumiano jeszcze jak funkcjonuje nasz układ planetarny, zostało wykorzystane do tworzenia religii pogańskiej. Większość religii pogańskich opiera się na przyznawaniu boskich mocy zwykłym zjawiskom przyrodniczym. Tak dzieje się we wszystkich religiach animistycznych, ale też tak działo się w wielu religiach zaawansowanych kulturowo społeczności, np. w ostatecznej formie państwowych wierzeń starożytnej Grecji i Rzymu. Powstała więc i u Słowian cała plejada bóstw, od każdego zjawiska inny, w zależności od rejonu geograficznego. Przez wieki stworzono kulty i ceremonie, służące przebłaganiu określonych bóstw, w celu uzyskania ich przychylności.

Z ogniem i wodą

„Miły święty Janie
Cóż na powitanie
Niesiesz nam nowego?
Przynoszę Wam wianki
Z drobnej macierzanki
I ziela różnego”

(fragment pieśni sobótkowej zanotowanej w Czarnej Łańcuckiej)

Obrzędy sobótkowe przypadają na najkrótszą noc w roku i wywodzą się z dawnych przedchrześcijańskich tradycji. Szczególną cześć oddawano w nich takim elementom jak woda, ogień czy słońce. Koegzystencja człowieka z przyrodą, o której była już mowa powyżej, to właśnie geneza tradycji nocy świętojańskiej. Wywodzi się z ona z obrzędu zwanego zarówno nocą Kupały, jak i sobótką, które są zakorzenione nie tylko w kulturze słowiańskiej, ale znane również u ludów bałtyckich, germańskich i celtyckich.

Noc Kupały była zwyczajem pogańskim, związanym ze zjawiskami astronomicznymi, a jej najważniejszymi elementami były woda, ogień, świat roślinny, wróżby i magia. W IX w. Kościół, nie mogąc wykorzenić pogańskich zwyczajów, dokonał asymilacji tego obrzędu ze świętem chrześcijańskim, ustanawiając wigilię św. Jana 23 czerwca. Wspólnym mianownikiem była w tym przypadku woda i jej oczyszczająca moc oraz postać Jana Chrzciciela, skąd też wzięła się nazwa nocy świętojańskiej. Z kultem wody wiąże się tradycja puszczania wianków na wodę. Pierwotnie sens rzucania kwiatów na wodę miał na celu pozyskanie jej życzliwości, a zanurzone w wodzie zioła nabierały magicznej mocy.

Woda i zaskarbienie jej przychylności było w późniejszym czasie według wierzeń ludowych związane z postacią patrona kolejnego dnia - św. Janem, który miał „chrzcić wodę”. Było to ważna data, bo od tego momentu można było bezpiecznie kąpać się w jeziorach i rzekach. Wierzono, że kąpanie się przed tym terminem grozi spotkaniem topielca, zwanego także utopcem. Topielcem mogła stać się dusza dziecka zmarłego przed chrztem, dusza człowieka, który popełnił samobójstwo przez utopienie lub dusza osoby, która utonęła kąpiąc się przed dniem św. Jana.

Według wierzeń ludowych, utopiec zamieszkiwał w stawach i rzekach, w miejscach trudno dostępnych, gdzie następuje skrzyżowanie się cieków wodnych lub występują jamy. Rzadko go widywano, jego obecność poznawano po kręgach rozchodzących się po tafli wody lub odgłosach pluskania. Zależnie od miejscowości opisywano go jako człowieka pokrytego łuską, chłopca z dużą głową, człowieka z włosami długimi aż do ziemi, chłopca ubranego na czerwono lub biało albo posiadającego słomiany kapelusz. Z jego odzienia nieustannie kapała woda. Topielec mógł również zamieniać się w atrakcyjne zwierzę domowe, np. konia, którego uroda zachęcać miała człowieka do wejścia do wody. Demon ten najczęściej topił zwierzęta lub ludzi. Aby uchronić się przed topielcem trzeba było unikać kąpieli nie tylko przed wigilią św. Jana, ale również w niedziele i święta. Uważano, że niebezpiecznie jest kapać się w południe, a jeśli jakiś śmiałek się na to decydował, to przed wejściem do wody trzykrotnie czynił znak krzyża. Uważano również, że nie powinno się pływać łódką w dni świąteczne.

Natomiast świętojański kult ognia wyrażał się m.in. w przekonaniu o wielkiej sile oczyszczającej ognia. Wierzono, że rozpalane podczas letniego przesilenia ogniska są w stanie uchronić ziemię przed czarami i zapewnić obfite plony. Palono je w wigilię św. Jana w całym prawie kraju. Od ogniska palonego w czasie tych uroczystości powstało określenie palić sobótkę. Jeden z najlepiej zachowanych opisów sobótki znajduje się w „Obrazach z życia i natury” Wincentego Pola. Jest to relacja z 1869 r. z sanockiego, prawdopodobnie z okolic Rzepedzi, zamieszkałej przez Łemków.

„W wigilię św. Jana dzieci i pastuchy, gromadzili drewno na stosie i podpalali ognisko. Młodzi chłopcy skakali przez ogień wiele razy, a gdy płomień się zmniejszał, przepędzali przez niego bydło.” Jednak w okolicy Rzeszowa, Leżajska czy Tarnobrzega te zwyczaje nie były długo znane. Dopiero w XIX w. Oskar Kolberg wspominał, że w okolicach Rzeszowa smarowano smołą beczki i podpalone puszczano rzeką. Nawet w latach 50. XX w. podczas badań prowadzonych przez etnografa Franciszka Kotulę na terenie tarnobrzeskiego uzyskano jedynie informację, że w okresie przesilenia zabezpieczano domy ziołem - bylicą. Żadnych ogni jednak nie palono. Dopiero w okresie międzywojennym ubiegłego wieku na tym terenie, organizacje młodzieżowe spopularyzowały tę tradycję. Bardzo ciekawym zwyczajem, nieznanym w innych częściach Polski są w Rzeszowskiem tzw. kropocze. Zwyczaj ten jest ściśle związany z terenem, na którym występuje ropa naftowa (m.in. okolice Iwonicza). Przed wigilią św. Jana kobiety przygotowywały kule z gałganów wielkości piłki. Nasączano je mocno ropą, zakładano na nią drucik, a do niego przymocowywano trzonek. W Noc Świętojańską mężczyźni i chłopcy wychodzili na okoliczne wzgórza i machali płonącymi kulami, nawołując i śpiewając. Zwłaszcza chłopcy doskonalący się w sobótkowym fachu umieli tak rozpędzić wirującą sobótkę, że słychać było tylko charakterystyczny szum, a zapalona kula kreśliła na ciemnym niebie przeróżne znaki, tańcząc swój taniec. Koniecznością też było przebiec z zapalonym świętojańskim ogniem między rosnącym, dojrzewającym zbożem, by wystraszyć z niego choroby. Zarazy zbożowe zaklinano, mówiąc: „Uciekej śnieciu, bo cie bede świecił, uciekaj konkolu, bo cie bede poloł”. Często używano do tych celów starych kiczek z dachów. Z nałożoną na patyk kiczką, zapaloną w ognisku dzieciaki jak oszalałe biegały po miedzach krzycząc: „Kto pryndzy leci, tymu sie lepi świeci” lub inaczej: „Świeci mi się świeci, żeby nie było w życie pomieci, a w pszenicy śnieci”.

Kaszuba magiczny

Również na Kaszubach sobótka była świętowana z niezwykłym przejęciem. Według wierzeń kaszubskich, noc świętojańska była czasem niezwykłym. W tym okresie szczególną władzę miały mieć demony i czarownice, które spotykały się na najważniejszym w roku sabacie. Panował pogląd, że w tym dniu czarownice mają prawo wejścia po zachodzie słońca do domostw. Gdy tak się stało, na domowników mogły spaść nieszczęścia w postaci chorób, a nawet śmierci. Dlatego też, istniał zwyczaj mający ochronić ludzi i zwierzęta przed następstwami działań sił ciemności. Polegał on na wieszaniu gałązek klonu nad wejściem do domów, w ich oknach, na rybackich łodziach, a także w celu ochrony pszczół - na ulach. Owoce klonu zagrzebywano również przed progami drzwi. Wierzono, że ta roślina posiada siłę odstraszającą złe moce. Istniało powiedzenie - klón òdgóniô złé duchë (klon odgania złe duchy).

Podczas nocy sobótkowej na szczególnie groźne działanie demonów było narażone bydło. Według wierzeń, czarownice i demony usiłują w tym czasie odebrać krowom mleko. Aby ochronić zwierzęta stosowano różne zabiegi. Jednym z nich było kreślenie krzyży na drzwiach obór. Podobne znaki pasterze kreślili święconą kredą pomiędzy rogami bydła. Także święconą kredą malowano magiczne koła na łbach zwierząt. Obrysowano nią również wymiona, na których stawiano znak krzyża. Wszystkie te zabiegi miały chronić bydło przed demonami, a także przyczynić się do zdrowia i mleczności krów. Innym sposobem było podawanie w pożywieniu niewielkiej ilości dziegciu mającego dać zwierzętom ochronę przed czarami.

Doskonale znanym zwyczajem, kultywowanym na Kaszubach było palenie sobótkowych ognisk (sobótczi). Zwano je świętym ogniem lub świętym światłem. Wierzono, że taki ogień ma moc niszczenia niewidzialnych sił ciemności. Dlatego oprócz samej zabawy, dawne ogniska sobótkowe miały na celu odstraszenie demonów od obsianych pól. Dziś, pali się je w różnych miejscach, dawniej czyniono to na najwyższych pagórkach w każdej miejscowości. Obecnie, sobótkowe ogniska w większym stopniu skupiają młodzież, kiedyś ludność całych wsi. Dawniej, sygnałem do zapalenia świętego ognia był hejnał bazun. Sam moment zapalania miał uroczysty charakter, czynił to zazwyczaj senior danej społeczności, wykorzystując zeszłoroczną sobótkową głownię. Sobótka była czasem przebaczenia, publicznie wyznawano swoje winy, oczekując przebaczenia od skrzywdzonych. Czasem jednak zdarzało się, że podczas nocy świętojańskiej publicznie wykluczano winowajcę ze społeczności. Takie praktyki, stosowano w stosunku do tych, którzy nie chcieli stanąć przed sobótkowym sądem. Po uroczystej części, następowała zabawa wokół sobótkowego ognia trwająca wiele godzin. Na koniec, gdy ogień wygasał, młode pary trzykrotnie przeskakiwały nad ogniskiem w celu oczyszczenia z wszelkiego zła. Jeśli sztuka nie udawała się, był to znak, że w domu takiej osoby jest obecna czarownica. Wierzono, że sobótkowy ogień ma działanie oczyszczające. Dlatego też resztki spalonego drewna zabierano do domów gdzie następnego dnia palono nimi w kominku.

W południowej części Kaszub, na wody jezior puszczano kawałki żarzącego się drewna. Święty ogień umieszczano także na drucianych siatkach, które zawieszano wysoko na łodziach. W ogień wrzucano wianek ziołowy poświęcony w oktawę Bożego Ciała. Czyniono tak z myślą o dobrych połowach. W miejscowościach gdzie były jeziora, świętojański ogień puszczano tylko na wodę. Nie zapalano go na wzgórzach. Rozpalał go najstarszy rybak w asyście swych młodszych kolegów.

Na północnych Kaszubach istniał wśród rybaków zwyczaj palenia ognia na płyciznach w okolicy brzegu. W zależności kierunku wiatru czyniono to na Wiôldzim Mòrzu (Morzu Bałtyckim) lub Môłim Mòrzu (Zatoce Puckiej). Każda maszoperia mocowała na długich drągach beczki wypełnione smołą, naftą i drewnem. Aby wystraszyć czarownice strzelano do palących się beczek. Na brzegu, w tym czasie królowały śpiewy i tańce, które trwały do momentu zgaśnięcia ognia. Zabawę przenoszono następnie do sali, gdzie trwała zazwyczaj do rana.

W Helu i Karwi, na morze puszczano wianki - to obrzęd znany też na całej słowiańszczyźnie Jeśli pozwalała na to pogoda na wodę wypływano łodziami z muzyką i lampionami. Dobry obyczaj nakazywał, aby każda rybacka dziewczyna udała się w tym czasie na zabawę. Tego wieczora młodzi łączyli się często w pary. Natomiast na południu Kaszub istniał jeszcze jeden, spektakularny zwyczaj tzw. palenia czarownic, mającym charakter widowiska. Kulminacyjnym punktem tego spektaklu było spalenie kukły czarownicy na lądzie lub na wodzie.

Oryginalne scynanie kani

Kania to dość rzadko występujący ptak drapieżny z rodziny sokołów. W przysłowiach kaszubskich jej pojawienie się zwiastowało suszę - pragnie jak kania deszczu; wzdicha jak kania za deszczã (pragnie jak kania deszczu; wzdycha jak kania za deszczem). Prawdopodobnie wzięło się to od charakterystycznego głosu wydawanego przez kanię w locie. Kaszubom nasuwało to skojarzenie - pjic, pjic (pić, pić). Być może w tym stwierdzeniu tkwią korzenie charakterystycznego obrzędu kultywowanego do dziś na Kaszubach - scynania kani (ścinania kani). Ksiądz Bernard Sychta zapisał jeszcze inną wersję dotyczącą korzeni tego zwyczaju w postaci legendy. Według tego podania, w dawnych czasach kaszubską ziemię dotknęła szczególnie silna susza, powodując wyparowanie jezior i rzek. Wówczas, Stwórca litując nad umierającym z pragnienia ptactwem zalecił kopać studnie. Kiedy wszystkie ptaki zabrały się do pracy, jedna tylko kania w obawie o zabrudzenie nóg odmówiła pomocy. Za ten czyn spotkała ją zasłużona kara. Od tego czasu, kania ma prawo pić krople wody wyłącznie ze szczelin kamieni. Na północnych Kaszubach twierdzono, że ukarany ptak do dziś może pić wodę, ale tylko słoną - z morza. Z tych stron pochodzi także opowiadanie łączące kanię z postacią kobiety. Według tej opowieści - Chrystus wędrował ze św. Piotrem po ziemi i wstąpił do jednego z domostw, aby napić się wody. Chciwa kobieta pożałowała spragnionemu Jezusowi szklanki wody, za co została przemieniona w kanię. Do dziś można usłyszeć wołanie tego ptaka - pić, pić! Inne podania ludowe mówią o tym, że kania żyła kiedyś pod postacią czarownicy. Mit znajduje odzwierciedlenie w używanych do dziś porzekadłach - pije wòdã jak kania (pije wodę jak kania).

Obrzęd ścinania kani odprawiany w wigilię nocy świętojańskiej zwany jest również - traceniem kani. Jest on przedstawiany w postaci widowiska. Jego treścią jest oskarżenie, osądzenie i ukaranie kukły kani, która według wierzeń kaszubskich jest winna wszelkiemu złu. W tekście oskarżenia pojawia się wiele zarzutów - za wszystkie z nich winna jest kania. Stałymi postaciami tego widowiska są szôłtës (sołtys), przësãżni (przysięgli), kat, lesny (leśniczy), rakôrz i pachołek. Na spektakl dawniej przychodziła większość mieszkańców wsi i odbywał się na dużym placu. W jego centralnej części, na długim palu osadzano sądzoną kanię. Następnie odczytywano długą listę jej win. Przestrzegano także, że złych ludzi czeka w przyszłości podobna sprawiedliwość, a potem kat ścinał ptakowi - kukle symbolizującej podłe stworzenie - głowę. Następnie zakopywano kukłę w wykopanym wcześniej dole. W dawnych czasach, zamiast kukły kani ścinano żywego ptaka, a w późniejszym czasie nieżywą kurę. We Władysławowie, w widowisku brał udział jedynie kat, ścinając symboliczny czerwony kwiat, zatknięty na słupie, wznosząc okrzyk: „Jak ta szabla sã swiécy, tak té kanje głowa zlecy! (Jak ta szabla się świeci, tak tej kani głowa zleci!)”

Do dziś, nie wyjaśniono ostatecznie istoty widowiska. Może być to swoista obrona i zrzucenie swych win na sądzoną kukłę, zgodnie z kaszubskim przysłowiem - wëbrojił, a terô sã bòji jak kania na swiãtégò Jana (broił, a teraz się boi jak kania na świętego Jana). Profesor Tadeusz Linkner z Uniwersytetu Gdańskiego podaje dwie hipotezy odnoszące się niniejszego zagadnienia. Według pierwszej, obrzęd miał pełnić funkcję dydaktyczno-moralizatorską. Według drugiej, być może został zainicjowany niegdyś przez kapłanów, krzewiących nową wiarę lub stworzony przez lud pogański porzucający swe dawne tradycje.

Bogactwo obrzędów

Noc Świętojańska to w ludowej obrzędowości czas przepełniony magią, nieodłącznie związany z wiarą w moc ognia i słońca (symbole męskości), wody i księżyca (symbole kobiecości) oraz ziół. Było też celebracją płodności i cielesności. W czasie tej wyjątkowej nocy wszelkie zabawy miały swoje znaczenie

Poszukiwanie kwiatu paproci - odnalezienie kwiatu, który kwitł tylko w jedną noc w roku, miało gwarantować spełnienie i dobrobyt, a odnaleźć go mogła tylko osoba prawa i o czystym sercu. Ówcześnie kobiecość była utożsamiana z roślinnością, dlatego przypuszcza się, że rozkwitający kwiat paproci był metaforą rozbudzającej się seksualności kobiet i obietnicy miłosnego spełnienia podczas społecznie akceptowanych tej nocy schadzek w lesie.

Poszukiwanie białej piwonii - są źródła, według których lud wierzył, że moc kwiatu paproci w noc świętojańską ma również kwiat białej piwonii. By go odszukać, wystarczyło wyjść do ogrodu, nie musząc zapuszczać się w leśne knieje.

Przepasywanie się bylicą - bylica, zwana najważniejszym zielem świętojańskim, słynęła wśród ludu z tego, że odpędzała czarownice i inne złe moce. Dlatego dziewczęta i kobiety w dzień i noc św. Jana przepasywały się bylicą, by roślina nabrała magicznych właściwości (m.in. pomagała przy porodach).

Skakanie przez ogień - wierzono, że ogień ma moc oczyszczającą, chroni przed chorobami i złymi mocami. Obrzęd miał także zapewnić płodność.

Puszczanie wianków na wodzie - panny plotły wianki z ziół i polnych kwiatów, umieszczały w nich płonącą świeczkę, a następnie puszczały je z nurtem rzeki lub strumienia. Wierzono, że ten, który wyłowił wianek panny, miał się niebawem stać jej mężem. Jeśli wianek popłynął w dal, to był to znak, że ślubu w najbliższej przyszłości nie będzie. Świeczka, która zgasła, wróżyła staropanieństwo.

Rzucanie ziół w ogień - zgodnie z tradycją, gdy noc dobiegała końca, przy ogniskach zjawiały się zjawy, demony i duchy. Dlatego podczas świętowania rzucano w ogień magiczne zioła, które miały odpędzić złe moce.

Dziś Noc Świętojańska ma najczęściej charakter komercyjny - świętowana w formie festynów, plenerowych imprez lub pokazów świetlnych. To nawiązanie do idei przesilenia letniego, czyli wiary w zwycięstwo światła nad ciemnością. W dodatku z patronatem św. Jana Chrzciciela.

Korzystałem z artykułów Andrzeja Buslera i Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Noc Świętojańska. Święto proroka i noc mocy... - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska