Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od dzielnicowego ludzie chcą więcej

Redakcja
Leszek Marzec ma 54 lata. Lubuską jednostką kieruje od 2008 r. Mieszka w Gorzowie. Gdy kończy służbę, bardzo lubi zniknąć... pod wodą. Nurkowanie to jego największa pasja. Sporo jeździł też na rowerze, ale teraz "trochę odpuścił”. Rodzina? - Mam - ucina z uśmiechem. Nie przepada za serialami o policji. Za mało w nich realizmu. - Ostatni, jaki mi się podobał, to "Ekstradycja”. Po nim niczego wartościowego nie widziałem - przyznaje.
Leszek Marzec ma 54 lata. Lubuską jednostką kieruje od 2008 r. Mieszka w Gorzowie. Gdy kończy służbę, bardzo lubi zniknąć... pod wodą. Nurkowanie to jego największa pasja. Sporo jeździł też na rowerze, ale teraz "trochę odpuścił”. Rodzina? - Mam - ucina z uśmiechem. Nie przepada za serialami o policji. Za mało w nich realizmu. - Ostatni, jaki mi się podobał, to "Ekstradycja”. Po nim niczego wartościowego nie widziałem - przyznaje. KWP w Gorzowie
- Dobry dzielnicowy nie jest tylko policjantem. Musi mieć też coś z psychologa, socjologa, terapeuty. To ciężka robota, ale wdzięczna - mówi insp. Leszek Marzec, szef lubuskiej policji.

- Wybieramy najlepszego dzielnicowego w Lubuskiem. Jaki powinien być ten najlepszy?
- Nie może być "tylko" policjantem. W tym znaczeniu, że ludzie wymagają od niego więcej, bo mają z nim częstszy kontakt. Musi mieć w sobie coś z psychologa, socjologa, terapeuty. Oczywiście - naszym głównym zadaniem jest zwalczanie przestępczości, ale jako policjant pierwszego kontaktu dzielnicowy ma być przede wszystkim blisko ludzi. Znać ich problemy, wiedzieć, które miejsca wymagają częstszych odwiedzin. Musi zdobyć zaufanie i umieć pomagać.

- Dzielnicowi mają mnóstwo roboty. Są jednymi z najbardziej zabieganych mundurowych. To wdzięczna praca?
- Wszystko zależy od człowieka. Jeśli ułoży sobie pracę, przekona do siebie ludzi, to na pewno jest mu łatwiej, czuje wsparcie mieszkańców. Jednak nie ma co kryć: nie jest to praca dla każdego. Jeśli ktoś nie odnajdzie się w tej służbie, ma możliwość zmiany charakteru pracy.

- 140 wakatów, które są w lubuskiej komendzie, nie przeszkadza w planowaniu służb?
- Oczywiście, że wolałbym mieć tych ludzi. Ale wakaty są od lat, musieliśmy nauczyć się układać wszystko bez tych ponad stu ludzi. I udaje się to bez szkody dla bezpieczeństwa. Mamy jeden z najniższych wskaźników wakatów w Polsce, dajemy radę. I - zawsze to podkreślam - nieobsadzone stanowiska to wynik sytuacji finansowej formacji, a nie braku chętnych do pracy w mundurze.

- Ciągle są? Pamiętam, że cztery lata temu walili niemal drzwiami i oknami. Jak jest dziś?
- Faktycznie, po tym wielkim szturmie na jednostki liczba chętnych na jakiś czas zmalała. Ale od pewnego czasu rośnie. Chyba młodzi Polacy zrozumieli, że wyjazd na Zachód nie zawsze oznacza dobre pieniądze i pewną pracę. Mamy naprawdę wielu chętnych i dobory odbywają się bez problemów. Właśnie teraz, lada dzień, dojdzie do nas dziesięć osób. Na tyle możemy sobie pozwolić finansowo. Ale plusem jest to, że możemy sobie wybierać naprawdę najlepszych kandydatów.

- Przychodzą do formacji, która ma najwyższe zaufanie w dziejach. To cieszy?
- Bardzo, bo ciężko na to zaufanie pracujemy. To nie jest tak, że ludzie obdarzają nas nim za nic. Z drugiej strony wystarczy niewiele, by je stracili. Każdy policjant pracuje na całą policję. To nie jest tylko "takie gadanie". Człowiek wyrabia sobie opinię na podstawie spotkania, rozmowy czy zgłoszenia u konkretnego policjanta. Dlatego wszyscy muszą się starać.
- Jak ma się zaufanie i sympatia ludzi w związku z ostatnimi zajściami z kibicami? Problem stadionowego chuligaństwa to od dobrego roku najbardziej medialny temat.
- Naszym zadaniem jest dbać o to, by porządni ludzie i normalni kibice czuli się na swoim osiedlu czy stadionie bezpieczni. Nie lubią nas ci, którym przeszkadza to, że walczymy z chuligaństwem i bandytyzmem. Ale na ich sympatii nam nie zależy. Mam takie wrażenie, że zdecydowana większość ludzi doskonale to rozumie. Chcą policji zdecydowanej, skutecznej i tacy jesteśmy.

- Wszechobecne oszczędności nie przeszkadzają w tej skuteczności?
- Kolorowo nie jest, ale w naszej jednostce te oszczędności polegają tylko na rozsądnym wydawaniu pieniędzy. Po gospodarsku zastanawiamy się nad wydaniem każdej złotówki, ale zdecydowanie nie ma takich sytuacji, że odbieramy radiowozy czy dajemy limity kilometrów.

- Duża w tym zasługa samorządów?
- Ogromna. Przez lata udało nam się wypracować wspólne stanowisko: bezpieczeństwo to zadanie policji, ale także sprawa poszczególnych gmin i miast. I to działa. Każdy pomaga nam w miarę możliwości. Cieszymy się z tego, że Zielona Góra finansuje od lat kilkanaście etatów dzielnicowych, ale dokładnie tak samo cieszy nas wielka pomoc dużego miasta, jak i drobne wsparcie ubogiej gminy.

- Czyli oszczędzanie nie ma wpływu na pracę policji?
- Na pewno wymaga od wszystkich dyscypliny i mądrego zarządzania finansami. Ale żaden policjant nie odmówi przyjazdu ze względu na brak paliwa! Nie mamy żadnych zaległości finansowych wobec naszych ludzi. Nie mamy żadnych zaległości wobec firm czy instytucji. Myślę, że wiele jednostek może nam takiej sytuacji pozazdrościć.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska