Rozmawiamy tuż po meczu Olimpii z ZAKSĄ Strzelce Opolskie. Przegrana 1:3 jest chyba trudna do zaakceptowania?
Bardzo trudna. Wszyscy jesteśmy źli. Oczywiście na siebie. Trzeba będzie jakoś przetrawić tę porażkę i iść dalej w ligę. Bo do końca zasadniczego sezonu pozostało nam jeszcze dziesięć meczów. Co tu dużo mówić – w pojedynku z ZAKSĄ liczyliśmy na zdobycie trzech punktów i powrót na zwycięską ścieżkę, bo ostatni raz cieszyliśmy się z wygranej 11 grudnia, po pokonaniu 3:1 SMS PZPS Spała.
Potrafi pan powiedzieć, tak na gorąco, jakie są przyczyny pasma waszych porażek?
Najprościej byłoby wspomnieć o wielu kontuzjach i chorobach. Ale to słabe wytłumaczenie, choć sytuacja była i jest trudna. Gramy i walczymy w tylu, ilu jest zdrowych. Czasem to nie wystarcza, jak z ZAKSĄ.
Słyszałem, że przez kilka tygodni nie mogliście na treningu rozegrać normalnej gierki sześciu na sześciu. Bo - jak choćby w ostatnim tygodniu - do dyspozycji trenera było tylko ośmiu zdrowych zawodników…
To prawda. A wcześniej, gdy Bartek Zrajkowski leczył złamaną rękę, przez ponad dwa miesiące trenowaliśmy i graliśmy tylko z jednym rozgrywającym. Co zrobić? Tak wyszło. Trzeba zacisnąć zęby i walczyć dalej.
W meczu z ZAKSĄ trener Łukasz Chajec często rotował na pozycji rozgrywającego, wystawiając Artura Błażeja za Bartosza Zrajkowskiego i odwrotnie. Czy pan i pozostali atakujący czujecie podświadomie, że zrozumienie z „rozgrywaczami”, te fajnie funkcjonujące w pierwszej rundzie automatyzmy gdzieś wam pouciekały?
Na początku sezonu rzeczywiście wszystko działało bez zarzutów. Byliśmy zdrowi, mieliśmy za sobą dobrze przepracowany okres przygotowawczy. Potem zdarzyła się kontuzja Bartka, która pokrzyżowała nam szyki. Artur został sam, bez zmiennika, nagle z konieczności desygnowany do roli pierwszego rozgrywającego. Teraz Bartek wraca, ale na pewno potrzebuje czasu, by odzyskać dawne, boiskowe relacje z kolegami. To nie jest ani jego wina, ani nikogo. Tak wyszło i już.
Sytuacja z rozgrywającymi jest zrozumiała. Mam jednak wrażenie, że słabiej prezentujecie się także w innych elementach gry: zagrywce, przyjęciu, blok i ataku. To już nie ta Olimpia, która potrafiła się postawić Gwardii Wrocław czy pokonać MKS Będzin…
Co mam powiedzieć? Jak się trenuje w ośmiu, a po drugiej stronie siatki są nie żywi zawodnicy, tylko sztuczne blokery, to i forma jest niższa…
Do Sulęcina trafił pan latem z czeskiej ekstraklasy. Podobno miał pan ofertę z polskiej zawodowej Plus Ligi, ale wybrał perspektywę grania w podstawowej szóstce na poziomie pierwszej ligi. To prawda?
Powiem otwarcie: nie miałem żadnej propozycji z Plus Ligi. Wybrałem Olimpię i dziś, z perspektywy kilku miesięcy mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że to była bardzo dobra decyzja. Sulęcin jest super miastem i do grania w siatkówkę, i do życia. Od razu dobrze zrozumiałem się z kolegami z drużyny i trenerem, na każdym meczu mamy mocne wsparcie kibiców. To świetne miejsce, by ograć się w polskiej siatkówce. Choć Sulęcin, nie licząc posiadającej SMS Spały, jest najmniejszym ligowym miastem w Polsce. Jedyne, co bym zmienił, to… odległość do mojej rodzinnej Częstochowy (śmiech). Trochę daleko, ale w sumie rzadko się jeździ do domu…
Mam rozumieć, że chce pan zostać w Olimpii na dłużej?
Takie decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Nie rozmawiałem na ten temat ani z trenerem, ani z nikim z zarządu klubu. Na pewno poważnie rozważę każdą propozycję.
Ligowi przeciwnicy najczęściej to właśnie pana bombardują zagrywkami. Czy dlatego, że w tym elemencie gry ma pan najsłabsze statystyki?
Oczywiście. Rywale mają dostęp do wszystkich danych, więc je czytają, analizują i układają odpowiednią taktykę na spotkanie z nami. Wiedzą, że lepiej atakuję i blokuję niż przyjmuję, więc chcą mnie zmęczyć, bym był mniej skuteczny nad siatką. Jestem świadomy swojej niedoskonałości i usilnie pracuję z trenerem Chajcem nad przyjęciem, szczególnie palcami. Potrzebna jest codzienna praca, koncentracja i bardzo uważna obserwacja zachowania serwującego rywala. Wtedy można przewidzieć, jaki „cios” nadejdzie z drugiej strony siatki.
Wszystkie pańskie plany, o których rozmawiamy będą miał sens tylko wówczas, gdy Olimpia pozostanie w pierwszej lidze. Nie boi się pan, że wkrótce zacznie wam zaglądać w oczy widmo spadku?
Jestem pewny na sto procent, że Olimpia utrzyma się w pierwszej lidze. Nie ma takiej sportowej możliwości, byśmy znaleźli się w niższej klasie.
Czytaj również:
Miały być trzy punkty, ale… dla Olimpii, nie dla ZAKSY! Bolesna porażka sulęcińskich siatkarzyMECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?