ORION SULECHÓW - STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA 3:1 (24:26, 25:19, 25:18, 25:19)
ORION SULECHÓW - STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA 3:1 (24:26, 25:19, 25:18, 25:19)
ORION: Borkowski, Myślicki, Pudzianowski, Hachuła, Haładus, Karbowiak, Odwarzny (libero) oraz Krawczuk, Olejniczak, Kaźmierczak, Lickindorf, Bilon.
STELMET: Gańko, Gwadera, Piątek, Przyborowski, Lis, Paluch, Baumgarten (libero) oraz Janusz, Mariaskin, Lesiak, Zasowski.
Mecz był bardzo dziwny, bo obie ekipy grały w kratkę. Szczególnie goście, którzy kilkakrotnie potrafili stracić po pięć, sześć "oczek" z rzędu. - Tak nie da się zwyciężać - mówił po meczu zrezygnowany szkoleniowiec zielonogórzan Tomasz Paluch. I rzeczywiście, bo akademicy zaprezentowali się najgorzej w sezonie.
Pierwsza odsłona nie wskazywała, że całe spotkanie tak się ułoży. Obie ekipy szły łeb w łeb i wyglądało, że będzie bardzo zacięte spotkanie. Tym bardziej, że od stanu 10:10, goście zaczęli przeważać i na każdy punkt Oriona, odpowiadali dwoma. Zdołali odjechać do wyniku 20:14 i... stanęli. To było pierwsze ostrzeżenie dla akademików. Gospodarze wyrównali, ale w końcówce zabrakło im zimnej krwi i to ostatecznie goście wygrali na przewagi.
Trudno powiedzieć, co się stało w drugiej odsłonie, bo Stelmet praktycznie nie istniał. Orion szybko uzyskał kilkopunktową przewagę i systematycznie ją powiększał. Gdyby nie odpuścił w końcówce, pewnie zakończyłoby się pogromem. W tym secie widać było, że zielonogórzanie wyraźnie się pogubili, a gospodarze złapali wiatr w żagle.
Szarpana gra była kontynuowana w trzeciej partii. Najpierw to Stelmet bez problemu wyszedł na prowadzenie 12:6. I znów się zaciął. Od tego momentu zdobył zaledwie cztery "oczka" przy aż 15 rywali.
Akademicy grali tak nieporadnie, że żal było patrzeć. Wojciech Lis atakował w siatkę, Łukasz Gwadera był regularnie blokowany, dwukrotnie sędzia odgwizdał piłkę niesioną, a libero Michał Baumgarten nie potrafił odebrać przeciętnych serwów Piotra Haładusa. W ataku rządził natomiast lider gospodarzy Karol Hachuła, na którego zielonogórzanie kompletnie nie potrafili znaleźć recepty.
Orion spokojnie wygrał, a w kolejnej odsłonie potwierdził, że w tym spotkaniu był o niebo lepszy. Stelmet potrafił dotrzymać kroku rywalom tylko do stanu 7:7. Potem już istniał tylko Orion. Piotr Borkowski, Paweł Myślicki, czy Hachuła regularnie bombardowali potężnymi atakami. Gospodarze odjechali do wyniku 22:13 i wiadomo było, że nie oddadzą zwycięstwa. Mimo że goście rzucili się do ostatniego zrywu w końcówce, przewaga była zdecydowanie za duża i musieli pogodzić się z tym, że z Sulechowa wyjadą z zerowym dorobkiem.
- Odezwały się nasze stare grzechy, że nie potrafimy uciec ze złego ustawienia - mówił Paluch. - Popełniliśmy masę błędów, ale to też jest zasługą świetnej gry Oriona.
- Dobrze, że tak rozpoczynamy ten rok - stwierdził Raczyński. - Dwa punkty brałem w ciemno, a tu taka niespodzianka. Trener Paluch za dużo zmieniał w składzie i ustawieniu i chyba się pogubił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?