Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o zamordowanie ojca Maciej M. zeznaje zza pancernej szyby

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
W Sądzie Okręgowym w Gorzowie sprawa zamordowania 57-letniego Bogdana M. toczy się od końca września. I jest wielce prawdopodobne, że zakończy się jeszcze w tym roku. Prowadzący postępowanie sędzia Rafał Kraciuk wyznaczył już dwa ostatnie terminy rozprawy. Przewiduje, że 7 grudnia prokurator oraz obrońcy oskarżonych będą mogli wygłosić mowy końcowe.

Zamordowanie Bogdana M. to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych w Międzyrzeczu w ostatnich latach. Wyszła na jaw na początku tego roku. 18 stycznia nasi kryminalni w jednym z domów przy ul. Świerczewskiego, dosłownie kilkadziesiąt metrów od komendy, dokonali makabrycznego odkrycia. W piwnicy jednopiętrowego budynku odkopali ciało Bogdana M.

Mężczyzna był poszukiwany od marca 2014 r. Jego zaginięcie zgłosiła żona. Z kolei wielokrotnie przesłuchiwany syn utrzymywał, że ojciec miał wyjechać do pracy za granicę. Bogdan M. był bowiem budowlańcem i często dla zarobku wyjeżdżał do Niemiec. Zdaniem syna, miał wyjechać także na początku zeszłego roku. Prawda okazała się jednak brutalna...

Kto zamordował?

Maciej M., syn 57-latka, przez cały czas poszukiwań ojca okłamywał policjantów. Dziś wraz z kolegą - Remigiuszem S. - jest oskarżony o zamordowanie własnego ojca. Na sali sądowej Maciej M. przebywa za pancerną szybą. Na rozprawy przyprowadzany jest przez policjantów, skuty łańcuchem na nogach i rękach. Mimo tego, w przeciwieństwie do oskarżonego w tej samej sprawie kolegi, siedzi w sądzie z podniesioną głową.

Choć Maciej M. przez całe śledztwo milczał, na sali sądowej zdecydował się złożyć zeznania. Podczas jednego z pierwszych posiedzeń sądu opowiadał o nie najlepszych relacjach z ojcem. Twierdził, że ich relacje od zawsze były złe. W nocy, gdy doszło do zabójstwa Bogdana M., miało między nimi dojść do bójki, podczas której to Remigiusz S. miał stanąć w obronie kolegi i udusić Bogdana M. Te zeznania różnią się od tych składanych przez kolegę. Z tego bowiem, co mówi Remigiusz S., głównym inspiratorem zabójstwa oraz jego sprawcą był syn zamordowanego. Według jego wersji mężczyźni zaatakowali Bogdana M., gdy spał. Zaczęli okładać tępymi narzędziami, a dzień później ukryli zwłoki w piwnicy, do której jest jedynie kilkadziesiąt kroków. Zwłoki zamordowanego przysypali wapnem (ciało z trudem udało się zidentyfikować przez badania DNA). Podzielili się też zabranymi Bogdanowi M. pieniędzmi.
Na ile do więzienia?

Grozi im dożywocie

Obu mężczyznom grozi dożywocie. Ale czy dla obu prokurator Sławomir Dudziak będzie chciał takiej samej kary? W trakcie śledztwa Remigiusz S. przyznał się już do winy i wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze 12 lat więzienia. Śledczy przychylili się już do tego wniosku.

Zdaniem śledczych, przeciwko Maciejowi M. świadczy kilka spraw: nie tylko opinie biegłych i zeznania świadków, ale również list, który w trakcie śledztwa wysłał do prokuratury. Napisał w nich o powodach, dla których zabił ojca. W liście opisywał też siebie jako ofiarę i wspominał złe traktowanie przez Bogdana M.

Do zakończenia sprawy pozostało już niewiele. W połowie listopada sędzia chce wysłuchać opinii biegłych psychiatrów, którzy wypowiedzą się o stanie psychicznym jednego ze świadków. Będą wtedy też przedstawione opinie w sprawie dowodów rzeczowych. Sędzia R. Kraciuk na rozprawie w zeszłym tygodniu zdecydował się bowiem sprawdzić, czy na odważnikach sztangi oraz kablu znalezionych w mieszkaniu Bogdana M. (już tylko one mogą podpowiadać, jak brutalne było to przestępstwo) zachowały się jeszcze ślady DNA zamordowanego Bogdana M.

Sędzia zdecydował też o przedłużeniu aresztu tymczasowego dla obu oskarżonych.

Mógł zabijać seriami

Według zeznań świadków Maciej M. miał w planach kolejne morderstwa. - Według biegłych jest skłonny do dokonywania kolejnych zbrodni - mówi nam prokurator Dudziak.

- On nigdy nie dogadywał się z innymi dziećmi, potrafił być okrutny i dręczyć. Zawsze musiał mieć przy sobie kogoś, kim mógł dyrygować, takiego przybocznego, którym mógł rządzić. To nie był dobry chłopak, ale kto mógł przewidzieć, że jest zdolny do takiego bestialstwa - mówiła nam w styczniu tego roku jedna z sąsiadek 32-latka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska