Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony w aferze budowlanej z sądu zabrany prosto do więzienia!

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Byłego prezesa odwieziono do więzienia w Gorzowie. Żeby miał bliżej na rozprawy w aferze PBI.
Byłego prezesa odwieziono do więzienia w Gorzowie. Żeby miał bliżej na rozprawy w aferze PBI. fot. Kazimierz Ligocki
Bo ma wyrok w innej sprawie. - Miałem zgłosić się, ale... - Andrzej J., były prezes agencji wojskowej nie dokończył. Stwierdził, że nie może rozmawiać z mediami.

Za wcześniejsze sprawki

Za wcześniejsze sprawki

Ten wyrok zapadł w marcu ubiegłego roku. Sąd skazał wówczas za korupcję właśnie byłego prezesa AMW i jego podwładnego, szefa gorzowskiego oddziału Agencji. Zdaniem prokuratury i sądu panowie mieli ustawiać przetarg na działkę na podgorzowskim poligonie, na której stoi dziś hipermarket Tesco. Były prezes Andrzej J. usłyszał wyrok dwóch lat i trzech miesięcy więzienia, a szef gorzowskiego oddziału dwa lata w zawieszeniu na trzy lata.

Zielonogórska prokuratura okręgowa zarzucała byłemu prezesowi AMW w Warszawie, Andrzejowi J. przyjęcie 300 tys. zł łapówki za umożliwienie nabycia dwóch nieruchomości w Gorzowie.

Do najgłośniejszej transakcji doszło w 1999 r. Wówczas Agencja z terenu dawnego podgorzowskiego poligonu wyłączyła blisko 10 ha ziemi przy ul. Myśliborskiej. Grunt kupiła firma Texass Ranch Company, związana z przedsiębiorcą z woj. zachodniopomorskiego. Do przetargu stanęły wówczas firmy Texass i Tesco Polska.

Ta pierwsza zaoferowała więcej - 6,6 mln zł, mimo że ziemia była przeznaczona tylko na cele wojskowe. Jak wykazało śledztwo "zaprzyjaźnieni" biznesmeni nie tylko znali cenę przed otwarciem kopert, ale - trzy lata wcześniej - wiedzieli, że przy ul. Myśliborskiej będzie możliwa budowa hipermarketu. Plan zagospodarowania przestrzennego, z inicjatywy prezydenta miasta i głosami radnych SLD, uchwalono w 2002 roku. Firma Texass sprzedała później teren Tesco za 18 mln zł.

Druga godzina dzisiejszej wokandy. Do sali z karteczką wchodzi sekretarka. Podaje sędziemu Dariuszowi Hendlerowi, a ten potwierdza, że ktoś, o kogo pyta, jest w sali. Po chwili sędzia zarządza przerwę.

Na korytarzu są już policjanci. Widać, że kogoś szukają. Legitymują jednego z dziennikarzy. Podchodzą do Andrzeja J., byłego prezesa Agencji Mienia Wojskowego w Warszawie. Już go nie odstąpią do końca rozprawy. Z sądu odwiozą prezesa prosto do więzienia. Bo w innej sprawie jest skazany na dwa lata i trzy miesiące.

Prezes i krzewy
W aferze PBI prokuratura oskarżyła byłego prezesa o to, że załatwił przedsiębiorcy z Żywca duży kontrakt na dostawę zieleni. Według prokuratury było tak: przedsiębiorca z Żywca przychodzi do Andrzeja K. i prosi o kontrakt. Prezes załatwia taki w Gorzowie, bo tu agencja sprzedaje miastu ziemię. Prezydent Gorzowa mówi szefom dwóch firm, by kupili krzewy. Firmy płacą przedsiębiorcy po 400 tys. zł, ale krzewy do Gorzowa nigdy nie docierają. Za załatwienie kontraktu przedsiębiorca z Żywca miał obiecać prezesowi agencji 300 tys. zł.

- Nie przyznaję się do zarzutu. Agencja zajmowała się handlem bronią i sprzętem, nie zakupem zieleni - tak zaczął dzisiaj wyjaśnienia Andrzej J. Ale później przyznał, że przedsiębiorca pojawił się u niego w Warszawie. Był ,,polecony'' przez kogoś z polityków.

- Powiedział mi, że jest w złej sytuacji finansowej. Był biedny. Zaoferowałem pomoc, bo jestem życzliwy. Pomyślałem, że mogę zadzwonić do dużych samorządów, które nabywały od nas tereny i prowadziły inwestycje, żeby kupiły zieleń. Tym bardziej, że on chciał sprzedać ją o połowę taniej (w efekcie wyszło 25 razy drożej - dop. red.). I zadzwoniłem po godzinach pracy do dyrektora oddziału agencji w Gorzowie - mówił były prezes.

Prezydent daje kontrę

Andrzej J. twierdził, że w sprawie przedsiębiorcy kontaktował się tylko z dyrektorem oddziału agencji. - Nieprawda, że osobiście interweniowałem - przekonywał. Gdy to powiedział, prezydent Tadeusz Jędrzejczak tylko się uśmiechnął i zastukał palcami w sądową ławę. To on m.in. zeznawał, że prezes prosił go o kontrakt dla przedsiębiorcy. - Przecież nie rozmawiałem o tym z dyrektorem oddziału - powtórzył nam prezydent po rozprawie.

W tym czasie miasto kupowało od agencji 580 ha popoligonowej ziemi. Niektórzy oskarżeni mówili wcześniej, że miastu zależało na życzliwości prezesa agencji. - Miasto chciało kupić taniej. Pierwsza propozycja to było 15 mln zł. Końcowa - 19 mln zł - mówił były prezes.

Sąd dopytywał więc, dlaczego miasto dało więcej. - Żeby zdopingować miasto do kupna ziemi, agencja zaprosiła do negocjacji prywatnego inwestora - przyznał prezes. Kogo? Texass Ranch Company. To ta firma kupiła w Gorzowie od agencji ziemię, na której dziś stoi Tesco. I w tej sprawie były prezes ma prawomocny wyrok (patrz ramka).

Jak skończył zeznawać, wyciągnął do policjantów ręce do skucia. Oni odpuścili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska