Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Osób w takim wieku nie reanimujemy". Żagańska prokuratura zajęła się sprawą dyspozytorki pogotowia

Zbigniew Janicki
Dyrektor szpitala Zdzisław Pawłowski nie wykluczał złożenia doniesienia do prokuratury, ta była szybsza i sama zajęła się sprawą dyspozytorki.
Dyrektor szpitala Zdzisław Pawłowski nie wykluczał złożenia doniesienia do prokuratury, ta była szybsza i sama zajęła się sprawą dyspozytorki. fot. Zbigniew Janicki
Jako pierwsi pisaliśmy o sprawie umierającej kobiety, do której dyspozytorka pogotowia długo nie chciała wysłać karetki. Od niedawna sprawą zajmuje się prokuratura rejonowa.

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło we wtorek 8 września. Wtedy poszło o "maraton" telefoniczny, na numer alarmowy, do dyspozytorki i... lekarza rodzinnego. Mijały sekundy, minuty... Mimo ponagleń, pogotowie przyjechało bardzo późno, według dyrektora szpitala, nadzorującego karetki - po 22, a według sąsiadek po 35 minutach. A do pokonania były jedynie 3 kilometry. Po przyjeździe lekarz stwierdził zgon 85-letniej kobiety. Do dziś wszyscy na ul. Śląskiej, gdzie działy się te sceny, są wstrząśnięci tym zdarzeniem.

Były już na nią skargi

Dlaczego wszystko trwało tak długo? Krewnemu zmarłej, dyspozytorka miała odpowiedzieć: - Przecież pan wie, że osób w takim wieku nie reanimujemy - zrelacjonował Dariusz Hochman, który sam jest ratownikiem medycznym i do dziś nie chce pogodzić się ze stwierdzeniem o pozostawianiu samych sobie ludzi po 85 roku życia.

Przyjrzeliśmy się zdarzeniu, nieco głębiej. Okazało się, że sprawa jest jeszcze bardziej kontrowersyjna. Dyspozytorka wyjaśniała, że zwlekała z wysłaniem pogotowia, bo dowiedziała się, że kobieta nie żyje. Dzwoniąca Aleksandra Kalinowska zaprzecza. Miała powiedzieć, że nie potrafi określić stanu, a "kobieta chyba nie żyje".

To nie koniec kontrowersji. Lekarz Krzysztof Janowski stwierdził zgon, "który mógł nastąpić kilka godzin przed przybyciem karetki". Sąsiadka Genowefa Seredyńska dziwi się. Przypomina, że jeszcze niedługo przed przyjazdem pogotowia jej sąsiadka była ciepła.
Także D. Hochman nie kryje emocji. Dziwią go szczegółowe tłumaczenia lekarza o stanie zmarłej. - To jest nie do pomyślenia, skoro sąsiedzi widzieli, że jeszcze około godziny 9.00. Ciocia żwawo krzątała się koło domu i w mieszkaniu - komentuje mężczyzna.

Pisaliśmy o zdarzeniu jako pierwsi, w środę 9 września. - Mieliśmy już skargi na tą dyspozytorkę. Ten przypadek nie jest pierwszym - mówiła w jednym z naszych artykułów rzeczniczka starostwa Iwona Hryniewiecka.

Do 3 lat więzienia

Także, jako pierwsi informowaliśmy, że dyrektor szpitala powiatowego w Żaganiu Zdzisław Pawłowski zawiesił dyspozytorkę w czynnościach służbowych. Już kilkanaście dni temu nie wykluczał skierowania sprawy do prokuratury, żeby mieć jasny obraz sytuacji, zwłaszcza po zeznaniach sąsiadek.

Tymczasem żagańska prokuratura sama zajęła się wyjaśnianiem sprawy, po doniesieniach medialnych. - Prowadzimy czynności sprawdzające pod kątem popełnienia przestępstwa - wyjaśnia prokurator rejonowa z Żagania Anna Pierścionek. Uściśla, że chodzi o narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

Z tego paragrafu (art. 160 kk § 1), dyspozytorce grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Śledztwo jest w toku. Więcej informacji prokuratura nie udziela.
- Żagańscy policjanci prowadzą czynności zlecone przez prokuraturę - dodaje rzeczniczka żagańskiej komendy policji Sylwia Woroniec.
Dowiedzieliśmy się, że obecnie prokuratorzy i policjanci słuchają wyjaśnień osób reprezentujących zmarłą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska