MKTG SR - pasek na kartach artykułów

OSP Drezdenko -

Krzysztof Korsak 0 95 722 57 72 [email protected]
JED.6
JED.6
- W czasie akcji nie ma miejsca na strach. Jakbyśmy się bali, to byśmy nie wstępowali do straży - opowiadali strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Drezdenku.

- Co najbardziej podoba się Panu w pracy w straży pożarnej- zapytaliśmy 64-letniego Jana Gajdzińskiego. - Pani prezes - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. - Oj, to teraz żona cię pogoni i będziesz spał na balkonie - żartowała wywołana do tablicy 20-letnia prezes Magdalena Ciesielska.

Tutaj takie żarty to normalka. Uśmiech praktycznie nie schodzi z ust strażaków.

Ogień szybszy niż wiatr

Ochotnicza Straż Pożarna w Drezdenku powstała w 1945 r. Od początku miała siedzibę przy ul. Nowogrodzkiej (budynek przylega do Urzędu Miejskiego). I od początku dysponowała samochodem. Pracuje tu ponad 50 ochotników. Do tego ok. 30 osób z drużyn młodzieżowych. - Wykonują oni drobne prace, przyglądają się robocie starszych, biorą udział w zawodach - tłumaczyła prezes Ciesielska. Na etacie jest czterech kierowców. Dyżurują na zmianę po 24 godziny. To oni włączają syrenę. - Na sygnał każdy biegnie do remizy, ile sił w nogach, przebiera się, wskakuje do samochodu i na akcję - opowiadali strażacy. W roku mają średnio 300 wyjazdów.

Do dyspozycji są cztery samochody: dwa gaśnicze, jeden do ratownictwa drogowego i jeden operacyjny do użytku ogólnego. Najnowszy z wozów to trzyletni mercedes. Ma on działko u góry, które wypuszcza 1,6 tys. litrów wody na minutę (przy zbiorniku 2,5 tys. litrów).

Sama remiza pozostawia jednak wiele do życzenia. Ma stare pomieszczenia i wyposażenie, a do tego jest ciasno. Najgorszy w tym wszystkim jest wyjazd z garażu. Samochody muszą podjeżdżać pod sporą górkę. Do tego kierowcy muszą bardzo uważać, bo z garażu kompletnie nie widać boków chodnika czy ulicy. Zawsze jeden strażak wychodzi, wstrzymuje ruch i pilnuje pieszych.

Jako największy pożar w ostatnich latach wymieniają ten z 1992 r. w Trzebiczu. Palił się las. - Ogień szybszy niż wiatr, szyszki strzelające jak z armaty, prawie zerowa widoczność - opowiadali.

Udają, że nie widzą

W remizie przywitało nas pięć osób. Prezesem jest tu zaledwie 20-letnia kobieta, Magdalena Ciesielska. Funkcję tę sprawuje od trzech miesięcy, w straży jest od dwóch lat. - W szkole brałam udział w różnych konkursach strażackich, robiłam wywiad z prezesem straży i doszłam do wniosku, że to jest to, co chcę robić. Na początku były krzyki "łaaa, kobieta", ale teraz to minęło - opowiadała. Przebiera się razem z mężczyznami. - Udajemy, że nic nie widzimy - śmiali się.

Naczelnikiem jest 43-letni Piotr Ficner. W straży od ponad 30 lat. - Jako gówniarza interesowała mnie ta wyjąca syrena. Zresztą cała rodzina pracowała w straży: ojciec, żona, brat, syn - tłumaczył. Jan Gajdziński (ochotnik od 41 lat) lubi w straży "panią prezes" i "spokój od żony". A tak poważnie, to cieszy się, kiedy może komuś pomóc.

53-letni Janusz Sobieraj pracuje w straży od 24 lat. - Lubię pomagać ludziom w różnych sytuacjach. Bo straż to nie tylko pożary, ale i ściąganie kota z dachu czy walka z szerszeniami - opowiadał. 20-letni Łukasz Huryń pierwszy raz przyszedł do OSP osiem lat temu. - Interesowałem się sportem, a w młodzieżówce były różne zawody sprawnościowe. To mnie wciągnęło - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska