MKTG SR - pasek na kartach artykułów

OSP Witnica -

Jakub Pikulik 0 95 722 57 72 [email protected]
JED.1
JED.1
Mają nowoczesny sprzęt, doświadczonych ratowników, a na interwencje wyjeżdżają niemal codziennie. Niedługo przeprowadzą się też do nowoczesnej siedziby. Ochotnicy z Witnicy są dumni z tego, że mogą pomagać ludziom.

Zapytani o najtrudniejszą akcję odpowiadają zgodnie: - Ratowanie chłopaków przysypanych piachem w Kamieniu Wielkim w maju zeszłego roku. To najbardziej zapadło nam w pamięci. W zeszłym roku był też wielki karambol w na skrzyżowaniu do Nowin Wielkich. Były tam naprawdę drastyczne sceny.

W OSP Witnica służy 44 strażaków. Są wśród nich dziewczyny, jak na przykład 21-letnia Justyna Jelińska. Ale wstąpić w ich szeregi nie jest tak łatwo. - Musimy mieć pewność, że komuś naprawdę zależy. Każdy z nas zaczynał od zwijania węży i czyszczenia wozów oraz skrzyń na sprzęt. Wyjazdy na akcje to przywilej - tłumaczy Zdzisław Mikisz, jeden z witnickich strażaków.

Bez wytchnienia

Witnica leży na trasie łączącej Kostrzyn z Gorzowem. Dziennie przemierzają ją tysiące pojazdów. - Kolizje i wypadki drogowe to jedne z najczęstszych powodów naszych interwencji. Dużo pracy mamy też latem, kiedy najczęściej dochodzi do pożarów - tłumaczą strażacy. Zaglądamy w statystyki. Wynika z nich, że ochotnicy z Witnicy interweniują w mieście 270 razy w roku, w całej gminie - 360.

Z racji położenia najczęściej to właśnie oni są pierwsi na miejscu zdarzenia. - Często bywa tak, że kiedy przyjeżdżają zawodowcy z Kostrzyna lub z Gorzowa, to jest już po interwencji - chwalą się ochotnicy. Kiedy są potrzebni, to w remizie wyje syrena, każdy dostaje też powiadomienie na telefon komórkowy. Rzucają wszystko i zjawiają się pod remizą. Najczęściej chętnych jest tak wielu, że nie wszyscy mogą się zabrać na akcję.

Od festynów po pożary

- Jesteście dumni z tego, co robicie? - pyta reporter. - Oczywiście, że jesteśmy - odpowiadają bez namysłu. Jednocześnie przyznają, że wizerunek strażaka ochotnika w ostatnich latach się zmienia. - Już nie jesteśmy kiepsko ubranymi facetami w przestarzałych wozach strażackich. Teraz to właśnie my najczęściej jesteśmy na pierwszej linii frontu - mówi Fryderyk Popyk, prezes witnickiej OSP, ojciec dwóch synów, którzy też są strażakami.

Już wiadomo, że gminie udało się wywalczyć unijne dofinansowanie, za które zostanie wybudowane nowoczesne centrum ratownictwa. - To centrum to nasze marzenie. Mamy już naprawdę dobry sprzęt, teraz potrzebujemy równie dobrej siedziby - przyznają ochotnicy.

Ale bycie strażakiem w niewielkiej miejscowości wiąże się też cały czas z pewnymi obowiązkami. - Tradycyjnie już należy do nich zabezpieczanie i pomoc przy organizacji miejskich festynów i innego tego typu imprez - mówią. Jak godzą te wszystkie obowiązki? Najlepiej ilustruje to sytuacja, która miała miejsce w czasie zabezpieczanego przez witnickich ochotników majowego festynu w mieście. W czasie trwania imprezy na drodze dojazdowej do miasta doszło do wypadku. Auto wpadło w poślizg i wylądowało w rowie. Strażacy wsiedli do wozów, pojechali na miejsce, zrobili swoje i... wrócili pilnować porządku na festynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska