We wtorek oszusta zatrzymali w Warszawie lubuscy policjanci. Razem z nim wpadła jego żona Urszula B. Oboje wczoraj zostali aresztowani.
- Dzisiaj rano zatrzymaliśmy jeszcze ich wspólnika - mówi Agata Sałatka, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Sprawę prowadzi lubuska policja, bo to z naszego województwa przyszły pierwsze zawiadomienia o przestępstwie.
Udawał biochemika
,,Leki'' sprzedawane przez Zygmunta B. i jego pomocnice nazywały się antyra i derax. Nie miały żadnych właściwości leczniczych. Ale oszust radził przyjmować specyfik trzy razy dziennie przez trzy miesiące i sugerował, że w tym czasie należy odstawić inne leki! - Dzienna kuracja kosztowała u niego 1 tys. zł, czyli 90 tys. za całość - wylicza rzeczniczka policji.
Mężczyzna przyjmował chorych z całej Polski w utworzonym przez siebie Prywatnym Ośrodku Badawczym Organicznych Substancji Leczniczych i Zwalczania Chorób Nowotworowych, który w rzeczywistości był dwoma wynajętymi pokojami.
Hochsztapler podawał się za biochemika, choć tak naprawdę był budowlańcem ze średnim wykształceniem.
Czekają na zgłoszenia
CO TO BYŁO
W zlikwidowanych laboratoriach policjanci zabezpieczyli ponad 1,7 tys. butli o pojemności od 25 do 50 litrów specyfiku. Preparat przebadali eksperci z Akademii Medycznej. Badania laboratoryjne potwierdziły, że substancja nie ma żadnych właściwości leczniczych. Mógł ją wyprodukować każdy. Wystarczyły zakupy w markecie i aptece. Składnikami preparatu były m.in. kwas mlekowy, kwas chlebowy i czosnek.
Na razie nie wiadomo, ilu chorych Zygmunt B. mógł oszukać. Policja wie, że działał aż siedem lat. Tygodniowo przyjmował 2-3 osoby. To oznacza, że mógł naciągnąć nawet tysiąc chorych. Dodatkowo specyfik był sprzedawany przez przedstawicieli handlowych.
- Codziennie docieramy do rodzin, które kupiły antyrę i derax. Większość z tych, którzy brali te preparaty, już nie żyje... - mówi A. Sałatka. Dodaje, że każdy, kto nabył ,,lek'', powinien skontaktować się z najbliższą komendą policji.
Zygmuntowi B. prokuratura zarzuciła już oszustwo, narażenie ludzi na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia i prowadzenie praktyki lekarskiej bez uprawnień. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
W jego biurach policja znalazła listy od chorych, którzy błagają o obniżenie kosztów leczenia. Piszą w nich, że sprzedali rodzinne pamiątki, kosztowności i nie mają już czym płacić za oszukańczy preparat...
Próbowaliśmy dotrzeć do oszukanych Lubuszan, ale policja strzeże ich danych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?