MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Romualda z Gorzowa opanowała tajemne moce

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
- Nie wiem, o co chodzi tym wszystkim zwierzakom, że tak nam się dobrze razem układa - żartuje Romualda Zakrzewska
- Nie wiem, o co chodzi tym wszystkim zwierzakom, że tak nam się dobrze razem układa - żartuje Romualda Zakrzewska fot. Tomasz Rusek
Nie, nie potrafi lewitować ani rozmnażać kukurydzy. Ta właścicielka warzywniaka w centrum nawiązała tajemniczą nić porozumienia ze zwierzętami. Nie wierzycie? To przeczytajcie.

Zaczęło się od kaczek. W zeszłym roku, latem, do jej warzywniaka na rogu ul. Sikorskiego i Garbary, weszła kaczka - mama z 12 kaczętami.

Pokonała kawał drogi

Kacza rodzinka pokonała kawał drogi od stawu w Parku Róż do blaszanego sklepu. W tym kilkaset metrów chodnika i jedno z najbardziej niebezpiecznych przejść dla pieszych. A potem - bez słowa (no bo przecież kaczki nie mówią) - wpakowała się do sklepiku i przycupnęła za zasłonką!

- Dałam im jakiś stary koc i odpoczywały tak sobie pół dnia. Potem, gdy musiałam zamknąć sklep, wzięłam na ręce kaczuchę i powoli zaniosłam do parku. Maluchy grzecznie poczłapały za nami - opowiada pani Romualda.

Potem do sklepu przyszła... fretka! - Podejrzewam że przybiegła od strony Warty. Przemknęła pomiędzy skrzynkami, ominęła towar przed sklepem i pyk - wbiegła do środka. Chwilę pozwoliłam jej pobyć, ale potem wyprosiłam z miotłą w ręku, bo zwyczajnie się jej wystraszyłam - opowiada właścicielka sklepu.

Łabędź razy dwa

- Może pod warzywniakiem jest jakaś żyła wodna i przyciąga zwierzęta? - zagaduję jak prowadzący program o dziwnych dziwach ,,Strefa 11''. - Może... Ale słuchaj pan, to nie koniec - ucina z uśmiechem pani Romualda.

Po fretce były dwie przygody z łabędziami. - Byłam z wnukiem w Parku Róż. Ludzie stali dookoła łabędzia, który leżał na chodniku i nie miał siły wstać. Wzięłam go w ręce i zaniosłam do samochodu na pakę. Włączyłam ogrzewanie, przykryłam go własnym kożuchem i narobiłam rabanu. Przyjechali po niego strażacy. Wiem, że wrócił do zdrowia. Po nim był kolejny łabędź. Przy sklepie potrącił go samochód. Jemu też pomogłam - dodaje kobieta.

Kawka, pies i kotek

To cały czas nie koniec. Do sklepu przychodzi też bezdomny pies Maks, który wie, że dostanie tu jakąś przekąskę. A jak nie dostaje, to siada, wyczeka na moment, aż pani Romualda na niego spojrzy, i donośnie szczeka. Przybiega tu tez kotka z małymi.

Osobną historią są ptaki. Wróble i inne takie doskonale wiedzą, że w chłodne dni znajdą na chodniku trochę ziaren słonecznika, rozsypanych z premedytacją. A jednak kawka... - Przylatuje do nas i siada przy skrzynce z orzechami. Potem chwyta jednego w dziób i odlatuje z nim na dach sklepu obok. I tak długo upuszcza orzech na ziemie, aż on pęknie. Wtedy zlatuje i wyżera zawartość. Aż się nie chce wierzyć, co? - śmieje się pani Romualda.

Więcej opowiadać nie chce, bo klienci czekają i kolejka się robi. - Żegnam. Jak przyleci kawka na orzecha, na pewno dam znać - obiecuje na pożegnanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska